Malta: uprowadzenie libijskiego samolotu zakończyło się bez ofiar. Porywacze przesłuchiwani
Szczęśliwie zakończyło się porwanie samolotu libijskich linii lotniczych. Maszyna wylądowała na Malcie, a po kilku godzinach negocjacji napastnicy się poddali. Porywaczami okazali się zwolennicy byłego libijskiego przywódcy Muamara Kadafiego.
2016-12-23, 20:40
Posłuchaj
Airbus A320 należący do libijskiego narodowego przewoźnika miał lecieć do Trypolisu. Relacja Wojciecha Cegielskiego (IAR)
Dodaj do playlisty
Airbus A320 należący do libijskiego narodowego przewoźnika, linii Afroqiyah Airways wystartował rano z miejscowości Sabha w Libii i miał lecieć do stolicy kraju Trypolisu. Na pokładzie znalazło się jednak dwóch porywaczy, którzy zagrozili użyciem ręcznego granatu i maszyna została przekierowana na Maltę.
(Film - "Potencjalne porwanie". Nieoczekiwane lądowanie samolotu na Malcie. Źródło: RUPTLY/X-NEWS)
REKLAMA
Na pokładzie maszyny było 118 osób. Po kilku godzinach negocjacji porywacze uwalniali kolejno pasażerów oraz załogę i poddali się. Znaleziono przy nich ręczny granat i pistolet.
"Nasze wojsko przeszukało samolot i znalazło drugi pistolet. Dwóch porywaczy aresztowano i są oni przesłuchiwani" - relacjonował premier Malty Joseph Muscat. To właśnie on na Twitterze informował o przebiegu negocjacji z porywaczami.
Motywy działania sprawców nie są jasne. Chwilę przed aresztowaniem z samolotu wyszedł jeden z napastników z zieloną flagą z czasów władzy Muamara Kadafiego w Libii. Jeden z porywaczy miał twierdzić, że jest zwolennikiem Kadafiego, inny, że chciano w ten sposób zamanifestować powstanie nowej partii politycznej kojarzonej z Kadafim, Al-Fateh Al-Jadid. Według libijskich władz, porywacze to 20-parolatkowie z jednego z plemion z południa kraju. Okazało się też, że ich broń, to repliki.
REKLAMA
Muamar Kadafi rządził Libią przez ponad 40 lat. W 2011 roku po fali wydarzeń nazwanych tzw. arabską wiosną został obalony i zamordowany. Władzę w Libii przejęły frakcje rebeliantów, ale wśród Libijczyków, Kadafi wciąż ma wielu zwolenników.
dcz
REKLAMA
REKLAMA