Premier League: od życia na krawędzi do historycznego hat-tricka. Andre Gray pisze swoją historię

Andre Gray wpisał się do historii Burnley w sobotnim spotkaniu z Sunderlandem, jako pierwszy zawodnik w historii klubu zdobywając hat-tricka w Premier League. Napastnik "The Clarets" przeszedł długą drogę do tego sukcesu. I nie zamierza na nim poprzestać.

2017-01-02, 14:00

Premier League: od życia na krawędzi do historycznego hat-tricka. Andre Gray pisze swoją historię
Andre Gray pisze historię z rodzaju tych, które uwielbiają fani futbolu na Wyspach. Foto: PAP/Richard Sellers

W trwającym sezonie Gray zagrał w 13 spotkaniach w Premier League, zdobywając w nich 5 bramek i dorzucając 2 asysty. Każdy kolejny rok w jego wykonaniu to progres, nieustanne podnoszenie poprzeczki. Jeszcze niedawno był zawodnikiem, jakich dziesiątki biegają po boiskach niższych lig na Wyspach.

Przed rokiem skompletował trzy bramki w jednym spotkaniu z Bristol City w Championship. Teraz powtórzył ten wyczyn wśród najlepszych zespołów w Anglii.

Źródło: YouTube/Joan Andreas

REKLAMA

Ostatnie sezony pokazywały, że gwiazdy mogą rodzić się bardzo szybko. Jamie Vardy, Rickie Lambert, Danny Ings czy Charlie Austin - ci zawodnicy dawali radę wejść do elity z przytupem, mimo tego, że trafili do niej nieco okrężną drogą, często w momencie, w którym ich kariery wchodziły w ostatnią prostą.

Młody, próbujący się przebić, ale jednocześnie wciąż szukający swojego miejsca, uwikłany w sytuacje, z których wielu nie wychodzi zwycięsko i przepada. Pamiątkę po burzliwej młodości będzie nosił do końca życia.

Kiedy patrzymy na Andre Graya, w oczy od razu rzuca się blizna na jego twarzy - biegnąca pod okiem, przez policzek aż do ucha. 5 lat temu w Wolverhampton, podczas Świąt, został dźgnięty nożem. I to był dla 19-latka moment, w którym musiał się przebudzić.

REKLAMA

- Następnego dnia nie zastanawiałem się nad tym, że do końca życia będę oszpecony. Myślałem o tym, że to mogło być oko albo szyja. Mogło być dużo gorzej. Pogodziłem się z tym, musiałem coś zrobić ze swoim życiem. Potem nie oglądałem się za siebie - mówił po kilku latach, już jako piłkarz, który markę wyrabiał sobie w Championship.

Można mówić, że to zajście było przypadkiem, zwykłym brakiem szczęścia, niefortunnym zrządzeniem losu. Ale to nie do końca prawda. 

- Doszło do tego  na ulicy, po wyjściu z klubu. Po prostu znalazłem się w złym miejscu w złym czasie. Wtedy na to nie zasłużyłem, ale przez lata sam stawiałem się w sytuacjach, w których coś podobnego mogło się zdarzyć - przyznał.

Dorastanie w Wolverhampton nie było łatwe - Gray pochodzi z mało ciekawego środowiska, szybko trafił do gangu. Samotnie wychowywała go matka, a w wieku 13 lat stracił dziadka, który nauczył go miłości do futbolu. Piłka była jednocześnie odskocznią i szansą.

REKLAMA

Zaczynał w Shrewsbury, tułał się po wypożyczeniach w zespołach pokroju Tefford United i Hinckley United. To właśnie w okresie gry w tym drugim zespole doszło do tego, że został zraniony nożem, zresztą w momencie, w którym zaczął już wychodzić na prostą.

Zarabiał wtedy kilkaset funtów tygodniowo, trudno więc mówić o luksusach. To jednak nauczyło go pokory i uświadomiło, jak wiele pracy trzeba poświęcić, by do czegoś dojść. Nazwisko zaczął wyrabiać sobie w Luton, gdzie w drugim sezonie gry strzelił 30 bramek w 44 spotkaniach i zapracował na transfer do występującego w Championship Brentford.

Już wtedy można było powiedzieć, że udało mu się. Z zaplecza angielskiej elity jest tylko krok do tego, by pokazać się zespołom ze znacznie większymi ambicjami. Po Graya zgłosiło się walczące o awans Burnley, dając za niego 10 milionów funtów (początkowo mówiono o 6 milionach), co wywołało dużo kontrowersji wśród kibiców.

- Kiedy siedzisz na ławce w szóstej lidze, trudno jest zobaczyć światełko w tunelu i myśleć o tym, że zagrasz w Premier League. Ale kiedy umiera twoje marzenie, następny umierasz ty. Ciężkie czasy, to wszystko, co przeszedłem, opłaciło się. Wszystko jest lekcją i tylko od ciebie zależy, ile z niej wyniesiesz. Ze wszystkich złych rzeczy, które zrobiłem, i ze wszystkich, które mi się przydarzyły, coś wyniosłem - powiedział.

REKLAMA

Determinacja - tego nigdy nie brakuje zawodnikom, którzy mają za sobą taką przeszłość. Widzieliśmy już wielu utalentowanych juniorów, którzy w akademiach wielkich klubów mieli wszystko do tego, by zrobić wielką karierę. Od pierwszych kroków na boisku dostawali wszystko podane na tacy. Czegoś im jednak brakowało, kiedy przychodziło do udowadniania swojej wartości. Kiedy na boisku trzeba było walczyć, nie dawali z siebie wszystkiego. 

Gray, Vardy, Lambert i inni, którzy przeszli przez niższe ligi i musieli przedzierać się do wielkiej piłki, nigdy nie zapominają o tym, ile ich to kosztowało. 

Jaki będzie jego następny cel? Vardy i Lambert doczekali się swojej szansy w reprezentacji. Przed napastnikiem Burnley jeszcze długa droga, ale można się domyślić, że nie zadowoli się tym, co ma w tym momencie. I właśnie o to chodzi w sporcie.

REKLAMA

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej