Onko Tour 2017: Marycha i rowery antidotum na raka. Na tej imprezie chore dosłownie odleciały
Podjęły walkę o życie, gdy ich przeciwnikiem stał się rak. Chemioterapia, radioterapia i chirurgia były podstawą ich terapii. Zdały sobie jednak sprawę, że szansę wyleczenia podnosi walka jaką podejmuje się w sferze psychicznej i fizycznej. "Onkotwardzielki” podniosły rzuconą przez los rękawicę. "Onko Tour 2017 z Marychą w tle", w którym wzięły udział pokazał, że nic ich nie ogranicza.
2017-08-13, 14:00
- Proponuję, aby "Onko Tour 2017 z Marychą w tle" przebiegł pod hasłem "wypoczynek i rekreacja” – powiedziała dołączając do swojej propozycji rozbrajający uśmiech Katarzyna Gulczyńska, prezes Fundacji "Pokonaj raka". Uczestniczki wyprawy - Iza, Dorota, Bogusia, Kasia i Gosia – z rozbawieniem zaakceptowały propozycję. – Przed nami pierwszy etap, do pokonania mamy 100 km, to rzeczywiście można nazwać wypoczynkiem i rekreacją – podsumowała Dorota i pogratulowała szefowej Fundacji poczucia humoru.
Dziewczyny ruszyły na trasę Onko Tour pod wodzą komandora Pawła Grzyba. Do przejechania na rowerze blisko 400 km, do tego spływ rzeką Marychą, która w agendzie imprezy nie pojawiła się przypadkowo. - Popieramy bój o legalizację leczniczej marihuany - wyjaśnia Katarzyna Gulczyńska i dodaje, że zaplanowała także lot balonem.
Onko Tour 2017, od lewej Bogusia, Paweł, Dorota, Iza, Gosia
Etapy kolarskie to "przejażdżki" 100, 60, 70 i 90 km popularną trasą Green Velo. Istny "wypoczynek i rekreacja”. - Dziewczyny same zaproponowały takie odcinki - wyjaśnia Paweł Grzyb, który podczas touru, w biało-czerwonej koszulce z orłem na piersi dowodzi peletonem. Pilnuje tempa, trasy oraz dba o sprzęt. Paweł to kolarz z krwi i kości, sportowiec i wyjątkowy człowiek. Widać to nie tylko po stroju, lekkim rowerze i pięknie wyrzeźbionej łydce, ale i po sercu jakie wkłada w to, co robi. - Zawsze w jakiś sposób można pomagać innym, ja mogę wesprzeć dziewczyny wsiadając z nimi na rower, podpowiadając jak efektywnie jechać, pokazując im piękno naszego regionu - podkreśla założyciel portalu Rowerowa Suwalszczyzna.
Powiązany Artykuł
Pokonaj raka, w rakach zabierz go na szczyt
REKLAMA
Bo warto walczyć
Dorota w 2014 zachorowała na raka piersi. Jest po sześciu chemiach, amputacji obu piersi i jajników. Wkrótce czekają ją kolejne operacje. Jest mamą 3-letniej Zuzi i 8-letniego Stasia.
- Guzek wyczułam, gdy karmiłam piersią. Nietypowa sytuacja, bo w takim momencie to dosyć trudne, ale mi się udało – wspomina Dorota, która w grupie imponuje sportową sylwetką. Od razu wyczuwa się, że sport jest ważny w jej życiu.
Na rowerze nie ma tak dużego doświadczenia, ale lubi biegać. Przebiegła dwa maratony i kilka półmaratonów. – Po leczeniu, gdy po raz pierwszy wyszłam na trening, sil wystarczyło mi na jeden kilometr. Straszne uczucie, ale motywujące – wspomina. – To, że jestem tutaj dedykuję tym, którzy są na początku starcia z rakiem. Właśnie kończymy pierwszy etap Onko Tour 2017, z Bryzgiela do Augustowa, licznik pokazuje 104 km i ja pokonałam ten odcinek. Mówię wam, warto walczyć i warto się badać.
Dorota w pięknych okolicznościach suwalskiej przyrody
Taki sołtys to skarb, Annę Lewandowską do pracy zaangażuje
- Nie płakałam gdy dowiedziałam się, że jestem chora na raka – wspomina Bogusia. - Łzy pojawiły się, gdy po walce z chorobą wsiadłam na rower i pokonałam trasę liczącą 674 km z mojej wsi Borki Wielkie do Zakopanego. Gdy zobaczyłam Tatry popłakałam się ze szczęścia - wspomina swoją śmiałą eskapadę, na którą zdecydowała się, gdy jej rodzina i znajomi odradzali. Nie byli przekonani, że da radę.
REKLAMA
Bogusia zachorowała w 2007 roku. Dziewięć lat walczyła z rakiem piersi. Walczyła po cichu. Tylko najbliższa rodzina i znajomi wiedzieli o jej chorobie. Przyjęła taką taktykę, bo sama wolała nie myśleć i nie mówić wciąż o raku. – Zakładałam perukę i biegłam na mecz – opowiada. Okazuje się, że przez lata trenowała piłkę nożną. Nawet chemioterapia nie powstrzymała jej od treningów. – Gdy mój mąż pukał się w czoło i mówił: a jak ci peruczka spadnie podczas meczu to co zrobisz?. Nie przejmowałam się tym – wspomina. - Szłam na boisko i normalnie biegałam za piłką. Tylko niektóre koleżanki wiedziały, że poza boiskiem też mam rywala, że walczę z rakiem. Karierę piłkarską Bogusia zakończyła dopiero z powodu kontuzji kolana. Sport to wciąż jej żywioł. Jak mówi musi być aktywna, bo to daje jej radość.
Od kilku lat jest sołtysem we wsi Borki Wielkie. – Wymyśliłam, że wybudujemy w naszej wsi, w której mieszka 300 osób, siłownię. Zaangażowali się wszyscy mieszkańcy. Własnymi siłami wyremontowaliśmy pomieszczenia, gdzie powstało miejsce do treningów. Mamy dobry sprzęt – z dumą opowiada Bogusia. Boli ją tylko jedno. – Kobiety w ogóle nie chcą ćwiczyć. Chyba się wstydzą. Zupełnie tego nie rozumiem - zastanawia się. Borki Wielkie to miejscowość oddalona o kilka kilometrów od domu Roberta Lewandowskiego. Piłkarz Bayernu Monachium wraz z żoną Anną i córką Klarą przyjeżdża na Warmię i Mazury na urlop. – A może napiszę do Anny Lewandowskiej i poproszę ją o przeprowadzenie dla kobiet z naszej wsi treningu fitness – zastanawia się Bogusia i mocniej naciska na pedały, jakby pomysł na który wpadła dodał jej nowych sił.
Iza Jak jest pod górkę, to po prostu muszę bardziej walczyć
Liderka
Na liderkę onkotourowego peletonu wygląda Gosia. Ona jedna zdecydowała się na profesjonalne, przypinane do pedałów buty. – I jako jedyna zaliczyłam upadek – śmieje się "liderka”. – Gdy trzeba było się zatrzymać nie zdążyłam się wypiąć, taki ze mnie profesjonalista i lider – dodaje z uśmiechem.
Gosia zachorowała w 2011 roku. Wyczuła guzek w piersi po tym jak mocno schudła. Badania wykazały, że to zmiana łagodna. Była pod kontrolą. Po czterech latach pojawił się nowy. Chirurg zlecił, aby go usunąć. - Uparłam się wtedy, by pozbyć się obu zmian - wspomina. Po badaniu histopatologicznym okazało się, że pierwszy guzek miał charakter złośliwy, a nowy – łagodny. Po kilku tygodniach przeszła drugą operację mastektomii.
REKLAMA
- Po operacji nie mogłam podnieść ręki, bałam się, że nie będę mogła pracować, a jestem stomatologiem – opowiada. Do pracy wróciła po miesiącu, po trzech weszła na Rysy.
Gosia umie depnąć na pedały. Lubi się rozpędzić, ale nie szarżuje. Zauważa znaki, zwalnia na łosiostradach. Gdyby wrzucić ją do zawodowego peletonu nie wyróżniałaby się zbytnio. Kolarska zaciętość, dbałość o sprzęt, noga, która podaje. Może jedyne różowa szminka na ustach sprawia, że Gosia na rowerze to nie tylko sportowiec.
Jak jest pod górkę to trzeba walczyć
Na pierwszym dłuższym podjeździe lekko z tyłu zostaje Iza, ale już po chwili jest przy niej Bogusia. Jadą razem, wspierają się. - Jak jest pod górkę, to po prostu muszę bardziej walczyć – tłumaczy Iza. W tym, co mówi jest cała filozofia walki jaką onkotwardzielki toczą z rakiem.
Iza diagnozę usłyszała w czerwcu 2014 roku, a w lipcu przeszła mastektomię. Jak sama mówi ma szczęście, bo leczy się "tylko” hormonalnie. Choroba przewartościowała jej priorytety, bardziej zależy jej na relacjach i robieniu tego, czego naprawdę chce. Można powiedzieć, że rak dał jej kopa. Zrozumiała, że sama może niemal "góry przenosić" i wzięła udział w kursie wspinaczkowym w Sokolikach, weszła zimą na Śnieżkę, na Monte Cinto na Korsyce, a w ubiegłym roku ukończyła pierwszy Onko Tour 2016.
REKLAMA
Iza twierdzi, że czuje się tak, jakby po raz drugi się narodziła. Jest mamą dwójki dzieci, które samotnie wychowuje. Jest taka drobna, a taka wielka.
Jedno płuco to nie problem
Kasia ma trzy córki, ale tylko najstarsza z nich wie o chorobie mamy. Młodsze tego by nie zrozumiały. Prawdą jest, że nawet dorosły człowiek nie bardzo ogarnia jak można prowadzić taki tryb życie mając jedno płuco.
W 2013 roku Kasia wyczuła guz w piersi. Po badaniach okazało się, że ma nowotwór w prawej, jak i w lewej piersi oraz zmianę w płucach. Przeszła sześć cykli chemii czerwonej. W lutym 2014 usunięto jej górną część prawego płuca, a w kwietniu przeszła podwójną mastektomię. – Na nowo uczyłam się oddychać, łapałam zadyszkę po przejściu kilku kroków, ale jak widać człowiek jest w stanie przystosować się do różnych okoliczności.
Kasia o chorobie dowiedziała się mieszkając w Irlandii. – Mamie o raku powiedziałam przez telefon. To był dla niej cios, to ja musiałam ją wspierać i pocieszać, że wszystko będzie w porządku, że będę walczyć – wspomina.
REKLAMA
I walczyła, dla męża, dla dzieci dla rodziny. – Nie byłam sobie w stanie wyobrazić, że mogłabym nie oglądać jak dziewczynki dorastają. Dwa lata temu ruszyła na pielgrzymkę. W siedem dni pokonała rowerem 700 km z Włodawy do Częstochowy. Onko Tour 2017 i jego 400 km to dla Kasi i jej jednego płuca to ... wypoczynek i rekreacja.
Przepraszam, panie z Onko Touru, czy do igrzysk się szykujecie?
Lewobrzeżny dopływ Czarnej Hańczy wije się niczym Amazonka na pograniczu polsko-litewskim. Uczestniczki Onko Tour 2017 wsiadają do kajaków. Większość po raz pierwszy w życiu. Początkowo odcinek przebiega przez piękne jezioro Pomorze. Potem pojawia gąszcz trzcin. Rzeka Marycha wita. Wąska przestrzeń nie pozwala sprawnie operować wiosłami. Zakręt za zakrętem, co chwila powalone drzewo. Doroty i Bogusi nie da się jednak dogonić. Czasami pozwalają innym usiąść, jak to się mówi w kolarskim żargonie "na kole", ale tylko na chwilę. - Przepraszam, panie z Onko Touru, czy do igrzysk się szykujecie? - rozlega się pytanie, ale Gosia i Bogusia nie słyszą. Dwa, trzy ruchy wiosłami i dziewczyny są daleko z przodu, a za nimi dalej toczy się walka z żywiołem. Każda z uczestniczek ją jednak wygrywa, jak w życiu, bo podjęła rękawicę rzuconą przez los.
Powiązany Artykuł
Rak to nie wyrok. Zdobyli swoje "K2" balansując na granicy życia i śmierci
Wszystkie są niesamowite. Przebywanie z nimi to zastrzyk pozytywnej energii. Zdrowi nabierają dystansu, bo onkotwardzielki pięknie swoimi czynami podpowiadają, co w życiu jest naprawdę ważne. Chorzy, widząc je i poznając ich historie zaczynają wierzyć. Lot balonem, jedna z atrakcji jaką organizatorka Onko Touru 2017 zaproponowała uczestniczkom, wydaje się być przemyślanym zabiegiem. To symboliczne spojrzenie na świat z dystansu. Tego w życiu często brakuje, przez co traci ono smak i sens.
* Katarzyna Gulczyńska, prezes Fundacji "Pokonaj raka" 10 lat temu stworzyła projekt "Za każdą chemię jeden szczyt". To była inspiracja do powołania Fundacji "Pokonaj raka". Od 10 lat daje ona wiarę i nadzieję poprzez setki przykładów, że z rakiem można wygrać i wrócić do życia pełnego pasji i marzeń. Podopieczni Fundacja zdobyli m.in. Mont Blanc, Kilimandżaro, Elbrus, Triglav, Rysy, polskie zimowe K2. W 2016 roku wraz z Czesławem Langiem fundacja zorganizowała pierwszy rowerowy Onko Tour, prowadzący trasą Green Velo. W 2017 Czesław Lang także objął patronatem wyprawę.
REKLAMA
Aneta Hołówek, Paweł Kurek, PolskieRadio.pl
Czytaj także blog autorki - O co tutaj biega
REKLAMA