Bartosz Huzarski wspomina swój himalajski rekord. "Z chęcią pojechałbym na taką wycieczkę jeszcze raz"
Polski kolarz zawodowy - Bartosz Huzarski po zakończeniu kariery zawodniczej nie próżnuje. Wsród wielu aktywności, we wrześniu ubiegłego roku sportowiec pobił rekord czasu wjazdu na jedną z najwyższych przełęczy Himalajów - Khardung La (5359 m npm). O swoim wyczynie, przygotowaniach do niego oraz życiu na sportowej emeryturze opowiedział w "Kronice Sportowej".
2018-03-30, 15:47
Posłuchaj
Huzarski profesjonalną karierę zakończył wraz z sezonem 2016, gdy jego ówczesna grupa - Bora-Hansgrohe niespodziewanie zdecydowała o nieprzedłużaniu z Polakiem kontraktu. Niedługo wcześniej kolarz ucierpiał w kraksie podczas jednego z etapów Vuelta a Espana.
Zawodnik, którego największym sukcesem było drugie miejsce na jednym z etapów Giro di Italia w 2012 roku, nie uważa się jednak za sportowego emeryta.
- Ciężko to nazwać emeryturą. Myślę, że częściej niż teraz byłem w domu w czasach, gdy się ścigałem. Mam dość dużo zajęć, ale mój charakter jest taki, że ciężko mi siedzieć w miejscu - przyznał - Jestem zaangażowany w dość dużo projektów. Niektóre dopiero raczkują, inne są w wysokim stadium rozwoju, tak więc nie nudzę się - zapewnił.
REKLAMA
Huzarski, po zakończeniu kariery, zaczął spełniać się jako trener i wychowawca nowych pokoleń kolarzy. Zapewnił również, że o swojej nowej roli myślał już na długo przed zakończeniem startów w World Tourze.
- Do swojej „emerytury” przygotowywałem się przez dwa ostatnie lata ścigania. Założyłem „Huzar Bike Academy”. Ruszyliśmy wtedy temat szkółek kolarskich we współpracy z klubem z Sobótki. Zajmowałem się także już wtedy prowadzeniem zawodników jako trener personalny - przypomniał.
Powiązany Artykuł
Huzarski dziękuje i nie jedzie dalej: współczesne kolarstwo przestaje być zabawne
Były kolarz nie ukrywał jednak, że nie spodziewał się zakończenia swojej profesjonalnej kariery właśnie w takich okolicznościach.
- Spodziewałem się, że prędzej czy później skończę karierę, natomiast nigdy nie wiedziałem w którym momencie i w jakich okolicznościach to nastąpi. Nastąpiło to trochę w zaskakujący dla mnie sposób, więc gdybym nie miał co robić, zapewne usiadłbym i się z tego powodu smucił. Jako że miałem bardzo dużo zajęć, to ta sytuacja nie była dla mnie jakimś wielkim obciążeniem psychicznym. - zauważył.
REKLAMA
Po odejściu z profesjonalnego peletonu Huzarski początkowo nie decydował się na branie udziału w kolarskich zawodach, jednak z czasem zmienił zdanie.
- Ciężko jest usiedzieć na miejscu komuś, kto cały czas był zaangażowany w sport. Gdy przybrałem na wadze sześć kilogramów stwierdziłem, że to nie jest droga, którą powinienem iść. Wtedy znowu wziąłem się za siebie i stwierdziłem, że będę się ścigał w wyścigach MTB - wspomniał.
Próba startów w kolarstwie górskim przyniosła Huzarskiemu niespodziewaną szansę na przeżycie wielkiej przygody i osiągnięcie jeszcze jednego wartościowego wyniku sportowego. Kolarz we wrześniu 2017 roku, z inicjatywy polskiego oddziału Skody, pobił rekord czasu wjazdu na przełęcz Khardung La w Himalajach. Jak do tego doszło?
- Cała idea wyszła ze strony Skody i portalu welovecycling.com, z którym współpracuję jako bloger. To oni wysłali mi maila pisząc, że szukają ekipy do wjazdu na jedną z najwyższych przełęczy w Himalajach – Khardung La (5359 m npm – przyp. red.). Nie podali żadnych szczegółów - wspominał zagadkowe pierwsze kontakty z organizatorami.
REKLAMA
Huzarski, mimo szczątkowych początkowo informacji na temat wyprawy, nie miał wątpliwości, czy należy brać w niej udział.
- Powiedziałem: jechać w Himalaje na dwa tygodnie na rower, za darmo? Pewnie, że się na to piszę! - przyznał - Później dotarło do mnie więcej szczegółów. Okazało się, że tam odbyć się ma coś w rodzaju „wyścigu” – mamy tam wjechać jak najszybciej i pobić kilkuletni rekord. Dla mnie wyzwaniem było wjechać tam jak najszybciej, pobić nowy rekord i dać ludziom platformę do zmierzenia się z tym wyzwaniem.
Huzarski nie uważa jednak, aby jego wynik był niemożliwy do pokonania przez innych śmiałków.
- Po zakończeniu kariery, przez cztery miesiące w ogóle nic nie robiłem. Do wyjazdu w Himalaje przygotowywałem się może z półtora miesiąca, także mój czas jest do pobicia - przyznał szczerze.
REKLAMA
Kolarz bardzo miło wspomina samą wyprawę. Jego uwagę przykuły tamtejsze krajobrazy oraz kultura.
- Przygoda była świetna, a miejsce, region Ladakh – piękne, czyste, z dobrym lokalnym jedzeniem. Do tego mieliśmy piękną, stabilną pogodę. Z wielką chęcią pojechałbym na taką wycieczkę jeszcze raz, bo bawiłem się świetnie - powiedział bez wahania.
Jak sportowiec poradził sobie z oddychaniem na tak dużej wysokości?
- Oddychanie przez pierwsze dni było ciężkie. Mimo, że miałem w domu namiot hipoksyjny i spałem w tym namiocie przez kilka nocy, żeby przyśpieszyć proces adaptacji. Przez 3-4 pierwsze dni ciężko było jednak nawet wejść po schodach szybszym krokiem - mówił o trudnych początkach.
REKLAMA
Z czasem jednak proces aklimatyzacji pozwolił na osiągnięcie historycznego wyniku.
- Jakakolwiek większa aktywność na rowerze powodowała wręcz bezdech, pieczenie mięśni. Mózg odmawiał współpracy z nogami. Przed podjęciem próby wjazdu byliśmy więc tam dość długo i po dwóch tygodniach było już OK. Myślę, że około 10 dni adaptacji wystarczy, żeby Himalaje były przyjemne nawet jadąc w wysokim tempie - zakończył kolarz.
We wrześniu 2017 roku Bartosz Huzarski ustanowił nowy rekord wjazdu na jedną z najwyższych przełęczy Himalajów - Khardung La (5359 m n.p.m.). Były zawodowy kolarz pokonał 40-kilometrowy podjazd z miejscowości Leh (3500 m n.p.m.) w 2 godziny, 36 minut i 16 sekund, poprawiając wcześniejsze osiągnięcie Christopha Kluge o niemal pół godziny.
pm
REKLAMA
REKLAMA