Prokuratura: we krwi Stefana W. nie było środków psychoaktywnych

Badanie krwi Stefana W. wykazało, że w momencie, gdy zaatakował nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, napastnik nie był pod wpływem środków psychoaktywnych - poinformowała w czwartek rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.

2019-01-24, 09:42

Prokuratura: we krwi Stefana W. nie było środków psychoaktywnych

Już wcześniej prokuratura uzyskała wyniki badania krwi Stefana W. na obecność alkoholu - one także były negatywne. 

Zapisu z monitoringu nie ma 

Gdańska prokuratura uzyskała też informację, że zapis monitoringu Pałacu Prezydenckiego w Warszawie z pierwszej połowy grudnia ub.r. został już skasowany. Nagrania miały pomóc zweryfikować, czy zabójca prezydenta Gdańska wcześniej próbował dostać się do siedziby głowy państwa.

O udostępnienie nagrań z monitoringu pochodzącego z pierwszej połowy grudnia wystąpiła Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadząca śledztwo w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Prokuratorzy zwrócili się o nagrania do Kancelarii Prezydenta, Służby Ochrony Państwa oraz warszawskiego magistratu.

W czwartek Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku poinformowała PAP, że prokuratura uzyskała informację, iż wszystkie wspomniane instytucje odpowiedziały, że nie dysponują nagraniami z okresu, który interesował śledczych. „Nagrania takie są kasowane po miesiącu” – powiedziała PAP Wawryniuk.

Monitoring miał pomóc w zweryfikowaniu treści wyjaśnień, jakie Stefan W. złożył w czasie przesłuchania (miało ono miejsce 14 stycznia), w tym ustaleniu czy Stefan W. po 8 grudnia ub.r., kiedy to opuścił więzienie (odsiadywał w nim karę za napady na banki) był Warszawie i próbował dostać się do Pałacu Prezydenckiego.

"Słyszy głosy"

Stefan W. miał twierdzić, że w więzieniu próbowano go otruć za pomocą podrzucanych mu wielokrotnie jaj tasiemca - poinformował w środę portal wpolityce.pl. Z kolei TVN24.pl dotarł do dokumentu, z któego wynika, że W. miał antydemokratyczne poglądy i planował opuścić "siedlisko Platformy".

REKLAMA

Śledztwo prowadzone w sprawie mordercy prezydenta Adamowicza potwierdza, że jest on osobą wykazująca klasyczne objawy choroby psychicznej. Portal wpolityce.pl przypomniał, że według orzeczenia lekarskiego z 13 kwietnia 2016 roku, Stefan W. cierpi na schizofrenię paranoidalną F20.0, czyli chorobę charakteryzującą się przede wszystkim omamami i urojeniami. Diagnoza została wystawiona na podstawie obserwacji i leczenia, które trwało trzy tygodnie (począwszy od 23 lutego 2016 roku) w Zakładzie Opieki Zdrowotnej Aresztu Śledczego w Szczecinie. W diagnozie podkreślono wówczas, że Stefan W. "słyszy głosy", które każą mu podejmować różnego rodzaju działania.

Według informacji portalu, diagnoza w pełni pasuje do zeznań, które składa Stefan W. "Przenosi on np. osoby poznane niedawno w świat swojej młodości. Opowiada historie, które po zweryfikowaniu okazują się fałszywe oraz oskarża służbę więzienną o to, że próbowała go otruć w czasie odbywania kary" - czytamy. Według niego służba więzienna podrzucała mu wielokrotnie jaja tasiemca. Miał to być element spisku, którego padł ofiarą - napisał wpolityce.pl.

Rozmowy przed zwolnieniem

Z kolei portal tvn24.pl dotarł do dokumentu, który dyrekcja więzienia w Gdańsku przesłała policji dzień przed wyjściem na wolność Stefana W., zabójcy Pawła Adamowicza. Wynika z niego, że W. miał antydemokratyczne poglądy i planował opuścić województwo pomorskie.

Wychowawca zakładu karnego Gdańsk-Przeróbka dwukrotnie rozmawiał ze Stefanem W. przed jego wyjściem na wolność - wynika z notatki. Spotkania odbyły się na siedem i pięć dni przed opuszczeniem zakładu - 1 i 3 grudnia 2018. Dyrektor sporządził ze spotkań notatkę. 7 grudnia - jak pisze tvn24.pl - dyrektor przesłał dokument do komisariatu przy ulicy Białej w Gdańsku, a "dzień później W. opuścił mury zakładu karnego".

REKLAMA

"Podczas pierwszej rozmowy 1 grudnia wychowawca dyżurny pytał Stefana W. o jego plany na przyszłość, a także oferował pomoc w znalezieniu noclegu" - czytamy. "Nie wie co będzie robił","mówi coś o wakacjach" – napisano w notatce. "Skazanego poinformowano, że administracja zakładu może pomóc mu w uzyskaniu miejsca w noclegowni dla osób bezdomnych, ale ten odmówił, twierdząc, że sobie poradzi. Dodano, że W. wypowiedział się negatywnie o funkcjonariuszach aresztu śledczego w Gdańsku i policji" - pisze portal.

"Siedlisko Platformy"

Jak zaznaczono w publikacji portalu w notatce (z 7 grudnia) dyrektor zakładu w Gdańsku napisał: "Skazany wezwany na rozmowę stwierdził, że wyjeżdża z województwa pomorskiego, bo tutaj rządzi Platforma. Po opuszczeniu zakładu karnego zamierza udać się na lotnisko, a gdyby nie udało mu się kupić biletu na samolot, to uda się na dworzec PKP i wyjedzie do innego województwa, gdzie rządzi PiS, bo jest zwolennikiem PiS-u, cyt. słowa skazanego: chciałbym, by Jarosław Kaczyński został dyktatorem.

Zamierza być bezdomnym, mieszkać po ośrodkach dla bezdomnych i jeździć pociągami po kraju. Do województwa pomorskiego nie będzie przyjeżdżać, bo to "siedlisko Platformy" - cytuje tvn24.

Dziennikarze portalu zwrócili się o komentarz do służb. Dziennikarze tvn24.pl dowiedzieli się, że w zakładzie karnym Służba Więzienna przeprowadziła wywiad z osadzonym na prośbę policji, a "podczas ww. wywiadu skazany przekazał część informacji dotyczących swoich poglądów na przyszłość".

REKLAMA

Z kolei gdańska policja odesłała autorów publikacji do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. "Ze względu na toczące się śledztwo nie udzielamy dodatkowych informacji" – napisano w piśmie sygnowanym przez podkomisarza Michała Sienkiewicza z Zespołu Prasowego KWP w Gdańsku. "Wiemy, że informacje ze Służby Więziennej nie trafiły do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, której zadaniem jest monitorowanie ekstremizmów" - podkreśla portal. "Nie otrzymaliśmy takiej informacji" - przekazał portalowi rzecznik ministra koordynatora Stanisław Żaryn.

"Kontrola cały czas trwa"


Rzeczniczka prasowa Dyrektora Generalnego Służby Więziennej Elżbieta Krakowska zapewniła w poniedziałek, że SW dochowała wszelkich procedur związanych ze zwolnieniem Stefana W. z więzienia, a przed jego zwolnieniem nie posiadano informacji o obawach związanych z zachowaniem syna sformułowanych przez jego matkę.

Wydział prasowy MSWiA poinformował z kolei w poniedziałek, że "minister Joachim Brudziński niezależnie od publikacji, które pojawiły się w mediach, na pierwszej odprawie po ataku na prezydenta Pawła Adamowicza polecił gen. insp. Jarosławowi Szymczykowi, Komendantowi Głównemu Policji, przeprowadzenie szczegółowej kontroli działań gdańskiej Policji". "Kontrola cały czas trwa" - zaznaczono.

W niedzielę 13 stycznia prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem przez 27-letniego Stefana W. Do zdarzenia doszło na scenie podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Samorządowiec trafił do szpitala, gdzie w poniedziałek, 14 stycznia, po południu zmarł. W sobotę w Gdańsku odbył się pogrzeb, urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej. Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat.

tjak

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej