RPP nie zmienia wysokości stóp procentowych i trzyma w ryzach inflację

Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie. To oznacza, że główna stopa referencyjna wynosi nadal 1,5 proc. w skali rocznej. Ostatni raz RPP zmieniła wysokość stóp procentowych w marcu 2015 roku, kiedy to obniżyła ich poziom.

2019-02-06, 20:12

RPP nie zmienia wysokości stóp procentowych i trzyma w ryzach inflację
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: pixabay

Posłuchaj

Jak niska inflacja wpływa na naszą gospodarkę i portfele Polaków. Obecnie ceny rosną najwolniej od dwóch lat - jakiego poziomu inflacji możemy spodziewać się w najbliższych miesiącach, mówi w radiowej Jedynce Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich./Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/.
+
Dodaj do playlisty

– Wzrost gospodarczy pozytywnie zaskoczył i to na pewno stabilizuje emocje w Radzie Polityki Pieniężnej. Drugą rzeczą jest inflacja, która jest niska i jest trzymana w ryzach. W perspektywie jest jej lekki wzrost, ale na tyle lekki, żeby RPP mogła sobie pozwolić na oczekiwanie – uważa gość PR 24, Marcin Czaplicki z PKO Banku Polskiego.

Trzy stabilizatory inflacji

Jeszcze kilka miesięcy temu ekonomiści prognozowali, że pierwsze podwyżki stóp procentowych nastąpią w II. połowie 2019 roku, zakładając, że do tego czasu inflacja nieco wzrośnie. Stało się jednak inaczej. Inflacja niemal stoi w miejscu, od kilku miesięcy i wynosi 1,1 proc.

– Złożyły się na to trzy czynniki. Pierwszy to element energetyczny czyli zarówno ceny paliw, jak i ceny energii. Ceny paliw nieoczekiwanie spadły pod koniec ubiegłego roku, więc z tej strony presji inflacyjnej chwilowo nie ma. Jeśli chodzi o ceny energii, to tu z kolei są działania rządu zapobiegające ich wzrostowi, które ograniczyły presję inflacyjną. Pozostałe elementy są wewnętrzne. Bo rozpatrując inflację, musimy popatrzeć zarówno na popyt, jak i na podaż, czyli de facto koszty – wylicza Marcin Czaplicki.

Gdyż z jednej strony mamy rzeczywiście rosnące wynagrodzenia, i to sporo, ale nie tak jak gdzie indziej. My mamy wciąż jednocyfrową dynamikę wynagrodzeń, a w Europie Środkowo-Wschodniej dominuje dwucyfrowa, czasami nawet bliska 20 proc., tak jak w Rumunii. Te wynagrodzenia u nas rosną wciąż, ale są do przełknięcia przez przedsiębiorstwa, które przerzucają tę presję kosztową na swoje barki i nie podnoszą cen.

REKLAMA

– Z drugiej strony mamy bardzo silnie rosnącą konsumpcję, co powinno tworzyć presję popytową, a większe zapotrzebowanie na towary przy ograniczonej ich bazie powinno rodzić podwyżki cen. Ale okazuje się, że ta baza nie jest ograniczona, czyli przedsiębiorstwa mogą, przy określonych mocach produkcyjnych, które teraz są najwyższe według badań NBP, ich wykorzystanie jest najwyższe w historii – wciąż są w stanie dostarczać na rynek. I w związku z tym, to nie przekłada się na rosnące wyraźne ceny – ocenia gość Polskiego Radia 24.

Inflacja ciągle poniżej celu inflacyjnego NBP

Inflacja zawsze ma wpływ na decyzje Rady Polityki Pieniężnej, choć nie mówimy tu przede wszystkim o tej inflacji, która jest obecnie, o tej która jest najnowszą znaną wartością, czyli za grudzień 2018 roku.

– Chodzi o to, na jakim poziomie ta inflacja może kształtować się w najbliższych miesiącach, ponieważ zawsze władze monetarne, kierujące polityką pieniężną muszą patrzeć trochę do przodu, gdyż efekty tych decyzji, które podejmują, także będą widziane w bliskiej przyszłości, a nie będą miały bezpośredniego, natychmiastowego wpływu na sytuację – tłumaczy gość Jedynki Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Dlatego też, choć ta inflacja wynosząca 1,1 proc., bardzo niska, jest na poziomie przekraczającym dopuszczalny poziom odchyleń od celu inflacyjnego (2,5 proc.), to jednak nie stanowiło to argumentu, który by przeważył, aby stopy procentowe obniżać ze względu na niską inflację.

REKLAMA

– Ponieważ jest to zdeterminowane po części przez czynniki związane z bazą statystyczną, przez niskie ceny surowców energetycznych, przede wszystkim ropy naftowej. A to są czynniki, które za jakiś czas mogą wygasnąć, nie są całkowicie pod kontrolą RPP, dlatego też na tego rodzaju ruchy nie zdecydowano się – komentuje gość Jedynki.

Wiele miesięcy pod znakiem niskiej inflacji  

Niska inflacja utrzyma się jeszcze przez wiele miesięcy, tak wynika z komunikatu Rady Polityki Pieniężnej. Zdaniem dr. Adama Czerniaka z SGH, na razie nie ma powodów wzrostu cen towarów i usług.

– W tym roku prognozuję, że średnio inflacja wyniesie 1,7 proc., a jest to dużo poniżej celu inflacyjnego NBP. Za tą niską inflacją będą stały przede wszystkim taniejąca żywność, niskie ceny nośników energii, w tym zwłaszcza paliw oraz prądu, które zostały zamrożone oraz wciąż wysoka niechęć przedsiębiorców do podnoszenia cen usług – ocenia dr Adam Czerniak.

Również Marcin Czaplicki uważa, że inflacja będzie per saldo średniorocznie na podobnym poziomie, jak w roku 2018.

REKLAMA

– Oczywiście będą jej „górki i dołki”. Oczekujemy, że w styczniu nastąpi taki dołek, czyli GUS opublikuje za styczeń najniższe dane inflacyjne. Później będzie szybki wzrost do marca i stabilizacja. Natomiast wciąż to będzie inflacja na takim poziomie, który w żadnym stopniu nie powinien niepokoić Narodowego Banku Polskiego – dodaje ekspert.

Prognozowana niska inflacja to dobra informacja dla konsumentów.

– Taki poziom inflacji powoduje to, że ceny towarów i usług, które co dzień konsumujemy, będą rosły w wolniejszym tempie. Natomiast dochody nominalne, czyli przede wszystkim nasze zarobki, wciąż rosną w swoim tempie, średnio około 6 proc. w ujęciu rok do roku. To wszystko powoduje, że otrzymywane podwyżki zostają w naszych kieszeniach, a nie są „zjadane” przez inflację – podkreśla Łukasz Kozłowski.

Zdaniem Adama Czerniaka, obecne, niskie stopy procentowe są także korzystne dla kredytobiorców, wspierają konsumpcję i rynek nieruchomości.

REKLAMA

Firmy nie lubią niskiej inflacji

Dla przedsiębiorców to jest trudniejsza sytuacja. Ponieważ niska inflacja, nie tylko związana właśnie z cenami energii, ale także ta inflacja bazowa, czyli po wyłączeniu cen energii i żywności także utrzymuje się na bardzo niskim poziomie.

– A z drugiej strony koszty firm rosną, choćby dlatego, że mamy ożywienie na rynku pracy, mamy presję na wzrost płac, i to powoduje, że koszty przedsiębiorstw bardzo istotnie rosną. Natomiast tego kosztu firmy nie są w stanie przełożyć na wzrost cen towarów, które oferują konsumentom. I to powoduje, że znajdują się w dosyć trudnej sytuacji. To jest efekt m.in. tego, że konkurencja na rynku jest silna i firmy obawiają się, że będą tracić klientów, jeśli zbyt mocno zaczną podnosić ceny – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.

Jak dodaje Marcin Czaplicki, tak jak przeciętnemu Kowalskiemu marzyłoby się, żeby ceny nie rosły, albo nawet czasem spadały, to przedsiębiorca chciałby zwiększać swoją marżę i ceny podnosić.

– Natomiast mamy obecnie w polskiej gospodarce taką sytuację, że ta presja konkurencyjna, napływ nowych przedsiębiorstw, ta elastyczność polskiego rynku pod tym względem nie pozwala tych cen podnosić. Na razie przedsiębiorstwa dobrze sobie z tym radzą. Czasami np. przenoszą koszty z wynagrodzeń, albo pokrywają te dodatkowe wydatki na wynagrodzenia ograniczając wydatki inwestycyjne. I sytuacja obecnie wygląda na zrównoważoną – uważa gość PR 24.

REKLAMA

Jednak dla gospodarki niska inflacja ma też zalety…

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, niski poziom inflacji jest korzystny dla gospodarki. Ponieważ nie jest zaburzony rachunek ekonomiczny.

– Nie ma czynników zniechęcających do podejmowania długofalowych inwestycji, do oszczędzania ze względu na to, że sytuacja jest niestabilna, niepewna, że nie wiemy na jakim poziomie będą kształtowały się ceny, co może decyzje ekonomiczne w jakiś sposób zaburzać. Choć z drugiej strony niska inflacja może być objawem problemów gospodarczych, bowiem towarzyszy ona często spowolnieniu gospodarczemu. Czy wręcz recesji. Natomiast nie jest to sytuacja, z którą mamy do czynienia obecnie – tłumaczy gość Jedynki.

…choć budżet preferuje nieco wyższą inflację

Z kolei dochody państwa w czasach niskiego poziomu inflacji rosną wolniej.

– Dla budżetu państwa bardziej komfortową sytuacją jest taka, kiedy mamy do czynienia jednak z nieco wyższą inflacją. Ponieważ to bezpośrednio i natychmiast przekłada się na wyższe dochody podatkowe, przede wszystkim z podatków pośrednich, takich jak VAT i akcyza. Dzięki czemu dochody budżetu rosną w dosyć szybkim tempie, a jednocześnie wydatki pozostają na takim poziomie, jaki pierwotnie planowaliśmy. I ten ewentualny wzrost wydatków rekompensujący wzrost cen na rynku następuje z opóźnieniem, np. po tym, jak stworzymy projekt ustawy budżetowej na kolejny rok – wyjaśnia Łukasz Kozłowski.

REKLAMA

NBP i cel inflacyjny

Od blisko 6 lat wzrost cen w Polsce znajduje się poniżej celu inflacyjnego NBP. Czym jest ten cel?

– Przyjętą zasadą prowadzenia polityki pieniężnej jest właśnie polityka celu inflacyjnego. Ma to realizować cel stabilizacji gospodarczej, czyli tego, aby ten wzrost cen utrzymywał się pod kontrolą. A jednocześnie, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której mamy do czynienia z utrzymującą się permanentnie deflacją, która również może mieć niekorzystne konsekwencje dla gospodarki. To może być np. zniechęcenie do konsumowania w oczekiwaniu na dalsze spadki cen. Rada Polityki Pieniężnej dopasowuje poziom stóp procentowych w taki sposób, aby kontrolować ten poziom inflacji i pośrednio zarządzać tym, w jakim stopniu przyrasta podaż pieniądza na naszym rynku – podkreśla gość Jedynki Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Poziom inflacji w Polsce wpisuje się w średnią dla gospodarek europejskich. Jest to bowiem globalny trend, występujący obecnie w krajach rozwiniętych, że wysokiemu wzrostowi gospodarczemu towarzyszy niska inflacja.

Justyna Golonko, Błażej Prośniewski, Marcin Jagiełowicz, Małgorzata Byrska, jk

REKLAMA


Logo NBP Logo NBP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej