Szok w Championship. "Kibic" zafundował kapitanowi Aston Villi nokdaun
Podczas derbowego meczu na stadionie Birmingham City z Aston Villą w 36. kolejce Championship, zaplecza angielskiej ekstraklasy, na murawę wbiegł kibic i zaatakował piłkarza gości Jacka Graelisha. Zawodnik nie odniósł obrażeń i kontynuował grę.
2019-03-10, 16:00
Do incydentu doszło kilka minut po pierwszym gwizdku sędziego na St. Andrew's. Sprawca wbiegł na boisko z sektora zajmowanego przez kibiców gospodarzy, podbiegł prosto do stojącego tyłem 23-letniego Graelisha i uderzył go pięścią w okolice policzka.
Piłkarz upadł na murawę, a jego koledzy z drużyny Glenn Whelan i Tammy Abraham pomogli służbom porządkowym złapać mężczyznę. Według informacji BBC napastnik ze stadionu trafił prosto do aresztu.
Kapitan Aston Villi po chwili wstał o własnych siłach. Okazało się, że nie odniósł poważniejszych obrażeń i mógł grać dalej. Co więcej, w 67. minucie zdobył gola, który dał jego drużynie prowadzenie.
Stanowisko Birmingham City
Klub oficjalnie przeprosił piłkarza Aston Villi Jacka Graelisha za zachowanie kibica, który uderzył go podczas derbowego meczu obu drużyn w niedzielę. Mężczyzna dostanie dożywotni zakaz wstępu na stadion.
REKLAMA
- W futbolu jest rywalizacja, ale moim zdaniem na coś takiego nie ma miejsca. Starałem się po prostu wykonywać swoją pracę i chyba to właśnie zrobiłem. To najlepszy dzień w moim życiu. Przyjechałem tu po raz pierwszy jako kapitan Aston Villi i zdobyłem zwycięską bramkę. To spełnienie marzeń - powiedział Graelish na antenie Sky Sport.
W oficjalnym komunikacie Birmingham City stanowczo potępiło zachowanie kibica i obiecało, że nie będzie on miał już prawa wstępu na stadion St. Andrew's.
- Poprzemy także ewentualne kary, jakie może nałożyć na niego wymiar sprawiedliwości. Na to, co się wydarzyło, nie ma miejsca w futbolu ani w ogóle w społeczeństwie - napisano.
Kara od EFL?
Konsekwencje może wyciągnąć też operator rozgrywek English Football League (EFL). "To sytuacja, w jakiej nigdy nie powinien znaleźć się żaden piłkarz" - podkreślono.
ps, PAP
REKLAMA
REKLAMA