Wyrok ws. Amber Gold uwidocznił absurdy polskiego prawa. Sejm już pracuje nad zmianą przepisów
Aż 150 godzin zajmie sądowi odczytanie wyroku dla twórców Amber Gold. Dlatego wymiar kary dla małżeństwa P. poznamy dopiero za trzy miesiące. Prawdopodobnie to jedna z ostatnich spraw, gdzie na ogłoszenie całego wyroku trzeba czekać tak długo. W Sejmie trwają już prace nad projektem, który ma usprawnić bieg procesów.
2019-05-21, 20:27
Po ponad siedmiu latach od wszczęcia prokuratorskiego śledztwa i ponad trzech latach od rozpoczęcia procesu sądowego twórcy parabanku Amber Gold, Marcin i Katarzyna P., zostali uznani za winnych oszustwa i niekorzystnego rozporządzenia mieniem. W wyniku ich działalności poszkodowanych zostało ponad 18 tys. osób. Tak wysoka liczba poszkodowanych miała znaczący wpływ, zarówno na długość trwania śledztwa, jak i procesu. Niemal każda z tych osób musiała złożyć zeznania w prokuraturze oraz zostać wysłuchana przed sądem.
Liczba poszkodowanych znajduje swoje odzwierciedlenie także w długości wyroku, który liczy aż 9 tys. stron. Sąd rozłożył jego odczytanie na 30 sesji, które będą trwać łącznie ok. 150 godzin. W ocenie prokuratury czynność ta może potrwać nawet trzy miesiące. Sąd musi bowiem odczytać nazwiska wszystkich osób, które zostały poszkodowane przez twórców Amber Gold, a także wyjaśnić, na czym konkretnie polegała ich krzywda. Długość ogłaszania wyroku może irytować i to nie tylko poszkodowanych, ale w świetle obecnych przepisów nie ma innego wyjścia.
Zgodnie z Kodeksem postępowania karnego sąd musi odczytać cały wyrok, który jest tak skonstruowany, że najpierw trzeba przedstawić w nim opis czynów nielegalnych i ich ofiary, a dopiero potem można wskazać, jaka sankcja zostaje nałożona na sprawcę. I choć wygląda to absurdalnie, to sąd nie może postąpić inaczej, ponieważ musi działać w oparciu o obowiązujące przepisy.
"Winne archaiczne przepisy"
W ocenie Stanisława Piotrowicza, posła Prawa i Sprawiedliwości oraz szefa sejmowej komisji praw człowieka, sytuacja ta doskonale ukazuje niedoskonałość polskiego prawa oraz jak najszybszą potrzebę jego modyfikacji w tym zakresie. - Winne są archaiczne przepisy. Sprawa Amber Gold pokazuje, że wymagają modyfikacji - wyjaśnia rozmówca portalu PolskieRadio24.pl.
- Mnogość pokrzywdzonych może być powodem do obstrukcji postępowania przygotowawczego, a potem sądowego - wyjaśnia poseł Piotrowicz. Polityk partii rządzącej przypomina, że w przeszłości z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia chociażby w procesie dotyczącym oskarżonych w sprawie wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku. - Wspomniane postępowanie również toczyło się latami, ponieważ trzeba było przesłuchać tysiące pokrzywdzonych. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w sprawie afery Amber Gold - zauważa. Zdaniem polityka PiS w tego typu sprawach nie ma potrzeby przesłuchiwać wszystkich poszkodowanych. Dlaczego?
- Każda z tych osób potwierdza właściwie to, w jaki sposób stała się pokrzywdzoną, a jedyne, co je różni, to czas i kwotą, na jaką zostali oszukani - tłumaczy Piotrowicz. W jego ocenie postępowanie w sprawach podobnych do Amber Gold powinno zmierzać do tego, żeby ustalić sposób działania sprawców oraz ogólną kwotę, na jaką oszukali pokrzywdzonych. - Nie pociągałoby to za sobą konieczności przesłuchania każdego świadka na identyczne okoliczności - dodaje.
"Temida nie powinna być śmieszna"
W tym kierunku zmierza nowelizacja Kodeksu postępowania karnego, przygotowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Rządowy projekt, który w lutym wpłynął do Sejmu, ma przede wszystkim przyspieszyć bieg procesów, ale także rozprawić się z obstrukcją stosowaną w postępowaniach karnych. - Temida powinna być ślepa, ale nie powinna być śmieszna, a na taki zarzut naraża się sędzia, który musi odczytywać przez wiele godzin, często w pustej sali, wyrok z uzasadnieniem - mówił podczas konferencji, na której zaprezentowano projekt, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Szef resortu sprawiedliwości przytoczył wówczas przykład sędziego z Ciechanowa, który przy pustej sali przez blisko 14 godzin odczytywał wyrok sądu. Wszystko wskazuje na to, że wynik ten zostanie kilkukrotnie pokonany przez sędzię Lidię Jedynak z Sądu Okręgowego w Gdańsku, która będzie przedstawiać wyrok dotyczący małżeństwa P.
Celem projektu nowelizacji postępowania karnego jest jego usprawnienie i wyeliminowanie obecnych w nim usterek i błędów legislacyjnych oraz dostosowanie regulacji procesowych do wyzwań wynikających z rozwoju technologicznego. Ministerstwo Sprawiedliwości przekonuje, że proponowane rozwiązania mają zlikwidować zbędny formalizm procesowy, wprowadzić ułatwienia dla uczestników postępowania oraz zapobiec obstrukcji procesowej stron i szerszemu zabezpieczeniu interesu społecznego w postępowaniu.
Co zawiera projekt Ministerstwa Sprawiedliwości?
Nowela likwiduje m.in. obowiązek przesłuchania wszystkich pokrzywdzonych w sprawach, gdzie jest wielu poszkodowanych, takich jak np. afera Amber Gold czy oszustwa internetowe. - Tu ilość nie przechodzi w jakość, ofiary nie czekają na przesłuchania, czekają na sprawiedliwość, dlatego likwidujemy tego rodzaju formalizmy - zapowiadał minister Zbigniew Ziobro podczas prezentacji wspomnianego projektu.
Autorzy projektu przekonują, że stwarza on warunki do szybszego załatwiania spraw w postępowaniu sądowym. Ma być to możliwe między innymi dzięki ograniczeniu zasady bezpośredniości na rozprawie głównej, w stopniu, w którym nie będzie ono mieć negatywnego wpływu na prawidłowość ustaleń faktycznych. Oznacza to, że sąd będzie miał większe możliwości podjęcia decyzji co do tego, które dowody osobowe powinny być przeprowadzone bezpośrednio na rozprawie, a w odniesieniu, do których wystarczające będzie ujawnienie treści protokołów poprzedniego przesłuchania. Zniknie także obowiązek sprowadzenia na salę rozpraw dowodów rzeczowych.
Nowela ma również przeciwdziałać obstrukcji procesowej stron oraz zapobiegać zbędnemu powtarzaniu czynności dowodowych. Przewiduje, że nawet w razie zaistnienia obiektywnej przeszkody do rozpoznania sprawy w postaci usprawiedliwionej nieobecności strony, sąd będzie mógł przeprowadzić w niezbędnym zakresie dowody. Projekt ma przeciwdziałać zbędnemu formalizowaniu w postępowaniu, m.in. poprzez wprowadzenie ujednoliconych formularzy uzasadnień wyroku sądów pierwszej i drugiej instancji. Ten pomysł autorzy projektu tłumaczą obecną praktyką sądów, gdzie uzasadnienia wyroków są bardzo obszerne i liczą nawet po kilkaset stron, co w sytuacji prowadzenia przez sędziego wielu spraw może skutkować wydłużeniem postępowania na wiele tygodni.
Zdaniem ministra sprawiedliwości proponowane rozwiązania mają "wyprowadzić sądy z krainy absurdu i wprowadzić na drogi prowadzące do szybkiego orzekania". - Likwidujemy jałowe procedury i wprowadzamy rozwiązania, które szanują gwarancje procesowe oskarżonych, ale nie dają możliwości tak ostentacyjnego torpedowania spraw, jak to wielokrotnie widzieliśmy – uzasadniał potrzebę wprowadzenia tych zmian minister sprawiedliwości.
Kiedy projekt zostanie przyjęty?
Projekt jest już po pierwszym czytaniu w Sejmie. Obecnie zajmuje się nim podkomisja stała do spraw nowelizacji prawa karnego. - Prace nad nowelą są zaawansowane w jednej trzeciej. Myślę, że do najbliższego posiedzenia Sejmu na pewno nie zdążymy przedstawić sprawozdania na posiedzeniu komisji nadzwyczajnej do spraw zmian w kodyfikacjach - mówi przewodniczący podkomisji Marek Ast z Prawa i Sprawiedliwości. Polityk PiS dodaje, że są szanse, aby do tego czasu zakończyły się prace nad nowelą w podkomisji.
- Potrzebujemy jeszcze dwóch posiedzeń podkomisji. Zrobimy wszystko, żeby w czerwcu projekt trafił do komisji - zapewnia poseł Ast. Oznacza to, że drugie czytanie projektu odbędzie się najwcześniej w lipcu, i wszystko wskazuje na to, że jeszcze przed sejmowymi wakacjami, które rozpoczynają się w sierpniu, zostanie skierowany do Senatu.
Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl
REKLAMA
REKLAMA