Poznań 1956. Czołgi przeciwko robotnikom wołającym o chleb

29 czerwca 1956 roku premier Józef Cyrankiewicz wygłosił przemówienie, w którym padła groźba, że "każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie".

2025-06-29, 08:00

Poznań 1956. Czołgi przeciwko robotnikom wołającym o chleb
Poznański Czerwiec 1956. Miasto po pacyfikacji. Foto: PAP

Posłuchaj

- Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie - mówił premier Józef Cyrankiewicz. (PR, 29.06.1956) 11:44
+
Dodaj do playlisty

Przeciw ludziom wołającym o chleb i wolność władza wysłała 359 czołgów i 10 tysięcy żołnierzy, którzy wystrzelili ok. 180 tys. pocisków z broni ręcznej i maszynowej.

Więcej na stronach serwisu specjalnego www.poznan56.polskieradio.pl

Na ulice Poznania trafiło 10 tysięcy żołnierzy. Wojsko dysponowało 359 czołgami, 31 działami pancernymi, 6 armatami plot, 30 transporterami opancerzonymi, 880 samochodami, 68 motocyklami i kilkoma tysiącami broni ręcznej i maszynowej. Siłami pacyfikacyjnymi dowodził generał Stanisław Popławski, Polak rosyjskiego pochodzenia.

- Poznań został szybko zamknięty, bunt został stłumiony wewnątrz miasta i strajki nie rozlały się po całej Polsce. Władze przygotowywały się na interwencję w innych miejscach - mówił prof. Andrzej Paczkowski.

Posłuchaj całej rozmowy:

Miażdżąca przewaga wojska nad cywilami

Od początku wypadków poznańskich miejscowi aparatczycy naciskali na władze w Warszawie, aby te skierowały do miasta wojsko. Siły miejscowe Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (jedynie jednostki wartownicze i ochrony, zorganizowane w 10 pułk KBW) oraz milicji były zbyt wątłe. Skoszarowani w Poznaniu podchorążowie Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych i Zmechanizowanych (OSWPiZ) oraz Centrum Wyszkolenia Służby Tyłów (CWST) w większości pochodzili z miasta i okolic.

Fakt ten budził wątpliwości co do ich postawy w momencie ewentualnego starcia z demonstrantami, wśród których mogli być znajomi lub nawet członkowie rodzin żołnierzy. Ostatecznie, pod naciskiem miejscowych władz, podchorążowie wzięli początkowo udział jedynie w akcjach porządkowo-ochronnych, jednak z wyraźnym zakazem używania broni. Doszło w tym czasie do kilku incydentów, których ofiarami stali się żołnierze pobici przez demonstrantów. Sytuacja zmieniła się po przybyciu do Poznania gen. Popławskiego.

Powiązany Artykuł

Poznań 1956 - zobacz serwis specjalny

Strzelano najczęściej z ukrycia

Pomimo obiekcji komendantów obu szkół wojskowych podchorążowie zostali skierowani do zabezpieczenia budynków administracji publicznej, Milicji Obywatelskiej i Urzędu Bezpieczeństwa. Oddziały pancerne zablokowały część miasta, w której znajdował się gmach UB, wypierając uzbrojonych demonstrantów (broń pochodziła m.in. z rozbitej zbrojowni więzienia oraz posterunków MO). Wobec miażdżącej przewagi wojska cywile przenieśli się na dachy okolicznych budynków, skąd prowadzili ostrzał. Nie byli w żaden sposób zorganizowani ani dowodzeni. Strzelanina była bezładna i doprowadziła do ofiar wśród ludności cywilnej. Strzelano najczęściej z ukrycia. Załogi wozów bojowych użyły broni maszynowej – z dział czołgowych nie oddano ani jednego strzału.

28 czerwca po godzinie 16 do miasta zaczęły wkraczać pododdziały 2. Korpusu Pancernego i 2. Korpusu Armijnego. Większość jednostek pochodziła ze Śląskiego Okręgu Wojskowego, ale w czasie rozruchów spora ich część była na ćwiczeniach na poligonie w Biedrusku, oddalonym zaledwie 20 km od Poznania, więc ich udział w pacyfikacji zajść był oczywisty. Gen. Popławski objął dowództwo nad operacją.

Oddziały złożone z podchorążych były stopniowo luzowane przez jednostki liniowe, które zaczęły zabezpieczać kluczowe punkty miasta, w tym dworzec i elektrownię. Około godz. 22 w rejonie Dworca Głównego zginął ppor. Marian Sępkowski z 73. pułku zmechanizowanego.


Posłuchaj

- Cała Polska pochyla dziś czoło nad Poznaniem, który spłynął krwią. Płyną tam myśli i uczucia z kraju i z emigracji - mówił Tadeusz Nowakowski. (RWE, 29.06.1956) 11:44
+
Dodaj do playlisty

 

Barykady na ulicach 

W nocy z 28 na 29 czerwca wprowadzono w Poznaniu godzinę milicyjną. Wojsko otrzymało rozkaz zatrzymywania i rewidowania - wspólnie z MO i UB – ludzi na ulicach. W czasie realizacji tych zadań żołnierze byli ostrzeliwani i obrzucani butelkami z benzyną. Przy ul. Dąbrowskiego doszło wtedy do pierwszego przypadku użycia armaty czołgowej – ostrzał z jednego z budynków był tak silny, że oddano w jego kierunku jeden strzał. W późniejszych działaniach użyto głównego uzbrojenia czołgowego jeszcze raz, raz również oddano strzał z armaty przeciwpancernej 85 mm. W obu przypadkach w celu zburzenia barykad.

W trakcie działań doszło również do przypadkowego ostrzelania jednego pododdziału wojska przez inny. W wyniku incydentu zginął szer. Bronisław Falasa, a dwóch żołnierzy zostało rannych. Dwóch kolejnych odniosło rany w wyniku ostrzału z wieży auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza i gmachu opery.

29 czerwca oddziałami wojska obsadzono kolejne kluczowe punkty miasta, w tym największe zakłady pracy. Cały czas dochodziło do incydentów z użyciem broni palnej, jednak ich intensywność stopniowo malała.

Łącznie w walkach zginęło lub zmarło od ran trzech żołnierzy WP, 37 zostało rannych. Wojsko wystrzeliło ok. 180 tys. pocisków z broni ręcznej i maszynowej. Należy podkreślić, że oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, często utożsamiane z Wojskiem Polskim, nie podlegały MON – były to oddziały Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.


Posłuchaj

- Nie ostoi się żaden rząd i żadna władza, jeśli terror i przemoc będą jej oparciem – mówił Jan Nowak-Jeziorański, dyrektor Rozgłośni Polskiej RWE. (RWE, 30.06.1956) 7:29
+
Dodaj do playlisty

 

Propaganda PRL

Trudno ocenić straty wśród demonstrantów spowodowane działaniem Wojska Polskiego. Ogólnie szacuje się, że zginęło ponad 70 osób, jednak badacze skłaniają się ku tezie, że większość z nich stała się ofiarą działań MO, UB oraz przypadkowych postrzałów spowodowanych ogniem protestujących.

Po zakończeniu działań do opinii publicznej zaczęły dostawać się liczne nieprawdziwe opowieści o okrucieństwie i barbarzyństwie wojska wobec bezbronnej ludności - bombardowanie i ostrzeliwanie manifestantów z samolotów, masakrowanie kobiet, dzieci i starców pod gąsienicami czołgów, bezmyślne strzelanie z czołgów i broni maszynowej do tłumu. Twierdzono również, że miasto było pacyfikowane przez "ruskich w polskich mundurach", co nie było prawdą, gdyż jedynie kilku dowódców wyższego szczebla było sowieckimi oficerami oddelegowanymi do WP.

W późniejszym okresie pojawił się również wątek doraźnego procesu i skazania 19 żołnierzy na karę śmierci za niewłaściwą postawę lub przejście na stronę demonstrantów. Te rewelacje nie znalazły jednak potwierdzenia w żadnych dokumentach ani zeznaniach świadków. Wiadomo jedynie o postępowaniach dyscyplinarnych wszczętych wobec kilku żołnierzy.

Źródło: Polskie Radio

Polecane

Wróć do strony głównej