Blisko rok bez Andrzeja Gmitruka. "Osierocił polski boks"

Wśród ludzi polskiego sportu, którzy w ostatnim roku odeszli na zawsze, znajduje się jeden z najlepszych polskich trenerów boksu w historii. Andrej Gmitruk, który trenował czołowych polskich pięściarzy, zmarł nagle i związani z nim zgodnie twierdzą, że był człowiekiem niepowtarzalnym.

2019-11-02, 07:00

Blisko rok bez Andrzeja Gmitruka. "Osierocił polski boks"
Andrzej Gmitruk. Foto: facebook Andrzeja Gmitruka

Posłuchaj

Gmitruka wspomina były szkoleniowiec kadry Zbigniew Raubo (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Andrzej Gmitruk po raz ostatni pojawił się w narożniku kilka dni przed swoją tragiczną śmiercią. Był trenerem Artura Szpilki, kiedy ten wygrał na punkty z Mariuszem Wachem. Trzeba też przypomnieć, że miał w tym zwycięstwie duży udział - nie tylko przygotował swojego zawodnika, ale też podczas walki ostro zmotywował go w kluczowych momentach. W krótkich, żołnierskich słowach "obudził" pięściarza, który wrócił do walki i zrobił swoje.

Do pojedynku doszło w sobotni wieczór, we wtorkowy poranek Polskę obiegła wiadomość, że zasłużony i ceniony przez środowisko trener nie żyje. Miał 67 lat. Powodem śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa, a ciało trenera znaleźli strażacy, którzy zostali wezwani do pożaru w domu Gmitruka w Hipolitowie.

"W dniu wczorajszym była rocznica śmierci syna śp. Andrzeja Gmitruka. Trener zapalił świeczkę ku jego pamięci na tarasie w swoim domu. Przez tę świeczkę ogień zajął cały stolik na tarasie, cała sytuacja miała miejsce w nocy. Trener Gmitruk obudził się, biegł na taras aby ugasić pożar, w trakcie gaszenia pożaru poniósł śmierć” - można było przeczytać w oświadczeniu bliskich zmarłego.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

collage 1 listopada .jpg
Gmitruk, Nykaenen, Lauda... Świat sportu stracił wiele sław

W ostatnich latach Gmitruk musiał borykać się z problemami zdrowotnymi, zarówno swoimi, jak i jego żony. Spędziła w szpitalu siedem miesięcy, przeszła kilka operacji. Trener przyznawał, że miało to wpływ na jego koncentrację o wymagało od niego wiele poświęcenia i odbiło się na stanie zdrowia. Dwa razy doszło do migotania przedsionków, musiał zostać operowany. To wymusiło na nim inny sposób dzielenia się wiedzą, więcej teorii i mniej praktyki. Na salę treningową jednak wrócił, a niektórzy z jego zawodników śmiali się, że przewyższa ich formą. Śmierć przyszła w momencie, w którym wydawało się, że wszystko wychodzi na prostą.

***

Oprócz Szpilki, prowadził między innymi takich zawodników jak Andrzej Gołota, Tomasz Adamek czy Mateusza Masternaka. 

REKLAMA

- Andrzej odchodząc tak nagle, zostawił w nie tylko pogrążoną w rozpaczy rodzinę, ale też osierocił polski boks. Mówią, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale drugiego Gmitruka już nie będzie - mówił Adamek.

- To był fanatyk. Pięściarstwo postawił ponad wszystko. Poświęcił się temu ze znakomitymi rezultatami. Nie usiedział w miejscu. Biegał, krzyczał, wskakiwał na ring. Był pozytywnym wulkanem energii - wspominał olimpijczyk Grzegorz Skrzecz.

Sulęcki mówił o "nadludzkiej sile i niesamowitej energii, która nigdy się nie kończy".

Przyznawał, że Gmitruk miał talent do trenowania i robił to nie dlatego, że musi, lecz dlatego, że to lubi. Może brzmi to banalnie, jednak gdyby nie było to prawdą, nie miałby szans na dotarcie do wszystkich zawodników, z którymi spotkał się w swojej karierze.

REKLAMA

To było dla trenera chyba największym wyzwaniem - świat boksu to w większości trudne charaktery, ludzie, na których trzeba znaleźć sposób. Każdy wielki zawodnik do swojego oszlifowania swojego talentu potrzebował kogoś, kto będzie w stanie go ukształtować, często zarówno na ringu, jak i poza nim. Świetnego trenera, ale też psychologa.

***

REKLAMA

Nie można też zapominać, że boks to nie tylko historie wielkich mistrzów, ale też wszystkich ludzi, którzy przejmują pasję i zamiłowanie do tego sportu. W kontekście trenerów zawsze warto zastanowić się przez chwilę, ilu ludziom na swojej drodze pomógł - wyciągnął ich z beznadziejnych sytuacji, dał coś, czego mogli złapać się w trudnych momentach.

Gmitruk trenował przecież nie tylko czołowych polskich pięściarzy. Karierę rozpoczynał od szkolenia juniorów, z sukcesami pracował też w Legii Warszawa, następnie szkolił reprezentantów Polski (miał 32 lata, był najmłodszym trenerem kadry w historii), którzy zdobywali brązowe medale (Andrzej Gołota, Henryk Petrich, Jan Dydak, Janusz Zarenkiewicz) na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 roku.

Po świetnym w naszym wykonaniu turnieju pracował przez dekadę w Norwegii, był trenerem tamtejszej kadry i konsultantem Norweskiego Komitetu Olimpijskiego ds. Sportów Letnich. Później wszedł w boks zawodowy, wiążąc się między innymi z 24-letnim Tomaszem Adamkiem. Pod jego wodzą "Góral" przeżywał najlepsze lata swojej kariery, zdobył pasy mistrza świata federacji IBO, IBF oraz WBC w wadze junior ciężkiej. W USA zbierał doświadczenie między innymi od słynnego Dona Kinga.

REKLAMA

***

Gmitruk wielokrotnie pokazywał, że przede wszystkim był pasjonatem boksu - nigdy nie dorobił się na tym pozornie intratnym sporcie ogromnych pieniędzy, zdarzało się, że niektórych pięściarzy trenował za darmo. Zawsze podkreślał też, że w boksie trzeba się wywiązywać ze swoich zobowiązań. Kiedy nie mógł się z czegoś wywiązać, rezygnował. Bez mydlenia oczu i prób godzenia zbyt wielu rzeczy naraz. 

Aktualnie opiekował się m.in. Maciejem Sulęcki, Arturem Szpilką i Izu Ugonohem. W ostatnich miesiącach wyglądało na to, że Gmitruk przeżywa drugą młodość, wyraźnie odżył, miał motywację do działania. Mógł skupić się na tym, co było dla niego najważniejsze - na trenowaniu i rodzinie. Wydawało się, że wszystko jest na właściwym miejscu, tym bardziej boli jego odejście.

REKLAMA

To strata nawet nie tylko boksu, ale też całego polskiego sportu. 

ps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej