Partia Johnsona wywołała burzę po zmianie nazwy profilu na Twitterze

Brytyjska Partia Konserwatywna znalazła się w ogniu krytyki, ponieważ podczas debaty z udziałem premiera Borisa Johnsona i lidera opozycji Jeremy'ego Corbyna zmieniła nazwę profilu swojego działu prasowego na Twitterze z CCHQPress na factcheckUK.

2019-11-20, 20:10

Partia Johnsona wywołała burzę po zmianie nazwy profilu na Twitterze

Choć pod nazwą factcheckUK umieszczona była - znacznie mniejszymi literami - informacja o tym, że prowadzi go biuro prasowe konserwatystów ("Fact Checking Labour from CCHQ"), zdaniem zarówno politycznych rywali rządzącej partii, jak i samego Twittera było to umyślnym wprowadzaniem w błąd.

Zwłaszcza, że nazwa budziła skojarzenie z istniejącą organizacją pozarządową Full Fact, która zajmuje się właśnie weryfikowaniem informacji podawanych przez polityków i media.

Powiązany Artykuł

johnson 1200 free.jpg
Wielka Brytania: konserwatyści nie chcą udogodnień dla imigrantów z UE

Twitter nie ukarał konserwatystów

- Twitter jest zaangażowany w ułatwianie zdrowej debaty podczas kampanii wyborczej w Wielkiej Brytanii. Mamy globalne zasady zakazujące zachowań, które mogą wprowadzać w błąd ludzi. Wszelkie dalsze próby wprowadzania ludzi w błąd poprzez edycję zweryfikowanych informacji o profilu - tak, jak to było widoczne podczas brytyjskiej debaty wyborczej - będą skutkowały zdecydowanymi działaniami naprawczymi - oświadczyła rzeczniczka Twittera.

>>>[ZOBACZ TAKŻE] Partia Borisa Johnsona zaczyna kampanię z kryzysami wizerunkowymi w tle

REKLAMA

Firma nie zdecydowała się jednak zawiesić konta Partii Konserwatywnej ani w żaden inny sposób ukarać tego ugrupowania.

Apel o interwencję

Jednak zdaniem Partii Pracy, a także Liberalnych Demokratów, których liderka Jo Swinson nie brała udziału we wtorkowej debacie, takie "pogrożenie palcem" ze strony Twittera to za mało.

- Twitter mógł zawiesić konto lub je usunąć. Moim zdaniem to byłaby lepsza kara. Można byłoby też usunąć niebieski znaczek (oznaczający zweryfikowane konto) - mówiła Dawn Butler z Partii Pracy. Liberalni Demokraci z kolei zaapelowali krajowej Komisji Wyborczej o interwencję.

Ta wyjaśniła jednak, że jej rolą jest sprawdzanie, czy partie przestrzegają reguł finansowania kampanii, a nie weryfikowanie zamieszczanych przez nie treści. Zarazem zaapelowała jednak do wszystkich partii o odpowiedzialność i transparentność, argumentując, że wyborcy mają prawo do uczciwych informacji.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

1200_Boris_Johnson_PAP.jpg
Boris Johnson obiecuje wyrównywanie przepaści między bogatymi a biednymi

Szef MSZ: mamy prawo się bronić

Działań biura prasowego bronił w imieniu konserwatystów minister spraw zagranicznych Dominic Raab, który przekonywał, że partia ma prawo się bronić przed oczywistymi nieprawdami głoszonymi przez Corbyna. Poza tym - jak mówił - nikt nie mógł zostać wprowadzony w błąd, skoro było napisane, że profil jest prowadzony przez biuro prasowe.

- Chcemy, żeby było jasne, że będziemy rozliczać Partię Pracy z niedorzeczności, które systematycznie i stale mówi na temat konserwatystów. Nie będziemy tolerować bzdury (powtarzanej przez) Jeremy'ego Corbyna, że zamierzamy wystawić NHS (publiczna służba zdrowia - red.) na sprzedaż - oświadczył Raab.

Według sondażu YouGov pierwszą debatę wyborczą, która odbyła się we wtorek wieczorem w stacji ITV, minimalnie wygrał Johnson.

msze

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej