"Dla Turcji upadek Idlibu byłby katastrofą, Putin zepchnął Erdogana do narożnika"

- Kampania militarna Turcji pozwoliła na obronę minimum interesów – zapobieżenie całkowitemu upadkowi Idlibu – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Mateusz Chudziak z Ośrodka Studiów Wschodnich. Wielogodzinne rozmowy Putina i Erdogana to wejście relacji obu krajów na nowy etap – po tym, jak Moskwa postawiła Erdogana pod ścianą, grożąc de facto destabilizacją Turcji – zaznacza analityk.

2020-03-06, 20:50

"Dla Turcji upadek Idlibu byłby katastrofą, Putin zepchnął Erdogana do narożnika"

Mateusz Chudziak, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, zaznacza, że po ofensywie tureckiej i dużych stratach armii Turcji mieliśmy do czynienia z bardzo istotnym kryzysem w relacjach Moskwy i Ankary, najpoważniejszym od zestrzelenia samolotu rosyjskiego przez Turcję w 2015 roku.

Powiązany Artykuł

migr12.jpg
Ekspert OSW ws. migracji: Turcja straszy państwa UE, bo potrzebuje pomocy w starciu z Rosją w Idlibie

- Obie strony chciały deeskalować konflikt. Rosja miała jednak w tym konflikcie przewagi, Turcja musiała ustąpić – zauważa. Bo jak mówi, de facto pod kontrolą Turcji i opozycji została część prowincji Idlib, do tego przy jednej z autostrad powstanie tzw. korytarz bezpieczeństwa. Nie jest jasne, na ile będą respektowane ustalenia w kwestii zawieszenia broni, doprecyzowywane mają być też ustalenia szczegółowe.

Do tej pory relacje Moskwa-Ankara były dość poprawne, ale jak zauważa analityk, teraz Moskwa postawiła sprawy na ostrzu noża – atak na Idlib oznacza destabilizację Turcji, m.in. przez napływ 1 miliona uchodźców. Dlatego stosunki obu państw zaczynają nowy etap. Co on przyniesie, jak będzie realizowane zawieszenie broni? Nie wiadomo. Jak mówi analityk, Rosja ma teraz w ręku potężne narzędzie – będzie próbowała wykorzystać obawy Ankary przed destabilizacją w przypadku upadku Idlibu, jak i niepokoje Europy, która obawia się napływu kolejnej fali migrantów i uchodźców.

REKLAMA

***

Prezydenci Rosji i Turcji przed czwartkowymi rozmowami. Fot. PAP/EPA/PAVEL GOLOVKIN / POOL Prezydenci Rosji i Turcji przed czwartkowymi rozmowami. Fot. PAP/EPA/PAVEL GOLOVKIN / POOL

PolskieRadio24.pl: Rosja i Turcja po eskalacji walk w Idlibie w wyniku długich rozmów w Moskwie -  zawarły porozumienie. W czym zawiera się sedno tych ustaleń?

Mateusz Chudziak, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich: Porozumienie zawarte w wyniku spotkania między prezydentami Turcji i Rosji Recepem Tayyipem Erdoganem i Władimirem Putinem opiera się na usankcjonowaniu bieżącej linii frontu wzdłuż dwóch autostrad, M4 i M5. Mają one strategiczne znaczenie z punktu widzenia Damaszku, dlatego że łączą Latakię i Damaszek z Aleppo. To stolica i najważniejsze ośrodki miejskie w zachodniej i północnej Syrii.

Pod kontrolą turecką zostaje obszar na północ i na zachód od tych dróg.


PAP PAP

To niezwykle ważne dla Turcji. Kampania militarna, którą Turcja rozpoczęła w odpowiedzi na ofensywę Baszara al-Assada, razem z podległymi sobie syryjskimi grupami opozycyjnymi, przyniosła konkretny efekt -  pozwoliła na obronę minimum interesów tureckich.

REKLAMA

A to minimum - to zapobieżenie ostatecznemu upadkowi opozycji syryjskiej w Idlibie. Przez to przynajmniej czasowo oddalono groźbę napływu nowych uchodźców syryjskich.

Jednak nie wszystko jest jasne.

Wiele spraw jest niejasnych. Bo zwróćmy uwagę: w porozumieniu mowa jest o autostradzie, która dzieli region Idlibu na dwie części. W porozumieniu Rosji i Turcji ustalono utworzenie tzw. korytarza bezpieczeństwa o szerokości 6 km po obu stronach tej strategicznej trasy.

W ciągu tygodnia szczegółowe warunki mają być ustalone przez stronę rosyjską i turecką w tej kwestii. Ma to być połączone ze wspólnymi rosyjsko-tureckimi patrolami wojskowymi, które mają pilnować porządku w tej strefie, oddzielającej oddany de facto przez Turcje obszar na południe od autostrady M4 od tego, co Turcja zachowuje pod swą kontrolą i dla syryjskiej opozycji.

REKLAMA

M4/m4

Dość specyficzna sytuacja.

I kluczowe jest także to, że choć dziś o północy czasu miejscowego miało wejść w życie zawieszenie broni, to wciąż są lokalne starcia, szczególnie w południowej części tej strefy.

Czy można zatem mówić o trwałości rozejmu? Czy można prognozować, na ile rozejm może się utrzymać?

Nie mamy pewności, jak będzie to wyglądało w przyszłości. Można założyć, że ogólne postanowienia zostaną wprowadzone w życie, natomiast w różnych miejscach będą miały miejsce ograniczone terytorialnie działania o niskiej intensywności, w takiej formie, która pozwoli na utrzymanie strefy, którą kontroluje opozycja bez powrotu groźby całkowitego odwojowania Idlibu przez reżim w Damaszku.

REKLAMA

CZYTAJ TAKŻE: Ekspert o kryzysie migracyjnym: otwarta została puszka Pandory >>>

Jak teraz wygląda sytuacja w Idlibie?

Dla samej Turcji owo porozumienie to w dużej mierze rozwiązanie czasowe, dlatego, że Idlib zostaje okrojony w znacznym stopniu i pozostaje wewnętrznie zdestabilizowany.

Sytuacja pozostaje w dalszym stopniu napięta i w dalszym ciągu nie przyjęto ostatecznego rozwiązania wszystkich sporów, które się pojawiły w ostatnich tygodniach między Rosją a Turcją.

Co istotne: widzimy wejście w nowy etap w relacjach Turcji i Rosji. Jest to nowy etap ich współpracy politycznej.

REKLAMA

Jak możemy zatem teraz scharakteryzować relacje Turcji i Rosji? Zauważono, że rozmowy w Moskwie trwały bardzo długo. Komentowano wcześniej, ze Turcja doznała wielu porażek w relacjach z Moskwą, zadawano pytanie, czy nie nastąpi odwrót od Rosji. Jednak można zadać i pytanie, czy nie nastąpi kolejna próba ułożenia relacji, tyle że na innych warunkach. Zwraca się uwagę na długość tych rozmów Putina i Erdogana – 6 godzin.

Długie rozmowy należy tłumaczyć tym, że w ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z największym kryzysem w relacjach Ankary i Moskwy od końca 2015 roku, kiedy to doszło do strącenia rosyjskiego bombowca Rosji przez Turcję. To skończyło się zamrożeniem relacji, bardzo poważnym kryzysem.

Tutaj sytuacja była kryzysowa – z jednego powodu – upadek Idlibu oznaczałaby dla Turcji katastrofę.

Dodajmy, że Turcja poniosła w niedawnych walkach bardzo poważne straty ludzkie. Zginęło ponad 50 tureckich żołnierzy. Turcja nie jest co prawda krajem, który musi się tłumaczyć ze śmierci żołnierza przed swoim społeczeństwem, bo śmierć żołnierza wpływa tam bardzo mobilizująco na społeczeństwo, poległy żołnierz jest uważany za męczennika, który zginął za ojczyznę. Ale Turcja nie mogłaby się w takiej sytuacji po prostu wycofać z walki.

REKLAMA

Tymczasem Turcja ze względu na wagę Idlibu dla jej bezpieczeństwa wewnętrznego zmuszona była reagować.

Miała jednak częściowo związane ręce. Twarda reakcja militarna Turcji wiązałaby się z otwartą konfrontacją z Rosją. De facto doszło do takiej konfrontacji, ale przykryto to zasłoną milczenia, bo obie strony wiedziały, że sprawa jest postawione na ostrzu noża.

Ne ma wątpliwości, że rozmowy były bardzo trudne. Co wiemy na pewno: relacje Rosji i Turcji będą od teraz wyglądały teraz zupełnie inaczej niż dotychczas. Do tej pory w relacjach politycznych Moskwy i Turcji nie było takiej sytuacji, że jedna ze stron stawia sprawę na ostrzu noża, a druga ze stron musiała w znacznym stopniu ustąpić, co właśnie miało miejsce w Moskwie. Do tej pory te stosunki układały się dość pomyślnie.

Teraz jedno z państw, Rosja, jest w stanie swoimi działaniami zdestabilizować wewnętrznie sytuację w Turcji. To oznacza, że stawka jest nieporównanie wyższa niż miało to miejsce do tej pory.

REKLAMA

Jest tu jeszcze jedna ważna okoliczność. Obie strony mają świadomość tej stawki, dlatego prowadzą rozmowy. Będą kolejne odsłony tych rozmów.

Zwraca się uwagę, że Erdogan uruchomił wiele wspólnych projektów z Rosją – mowa jest o budowie pierwszego reaktora jądrowego, budowie, gazociągu przez tureckie terytorium, ukoronowaniem jest zakup rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej.

Relacje Turcji i Rosji są wielopłaszczyznowe i skomplikowane. Odnosi się to też do innych partnerów Ankary. W przypadku Moskwy współpraca gospodarcza idzie innym torem niż współpraca polityczna.

Jeśli chodzi o trwającą budowę elektrowni atomowej – trzeba dodać, że długo tkwiła ona w martwym punkcie, nie było pieniędzy na jej realizację i do dziś nie ma pewności, że zostanie doprowadzona do końca.

Jeśli chodzi o współpracę energetyczną, zakończoną konkretnymi wynikami, to owszem, doszło do otwarcia gazociągu Turk Stream. Jest on ważny z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Republiki Tureckiej. Trzeba jednak dodać, że w ostatnim roku Turcja zmniejszyła ilość gazu importowanego z  Rosji na korzyść LNG innego pochodzenia. Ankara z dużą determinacją szuka innych źródeł, by nie uzależnić się od Rosji.

REKLAMA

Współpraca Rosji i Turcji w odniesieniu do Syrii toczy się zupełnie osobnym torem. Obie strony miały świadomość sprzeczności interesów. Z punktu widzenia Ankary współpraca z Rosją była nieodzowna, dlatego że Ankara skonstatowała, że Moskwa jest jedynym mocarstwem realnie obecnym w Syrii, które dodatkowo chce występować tam w roli arbitra.

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan doszedł do wniosku, że skoro nie da się mitygować działań Rosji, musi włączyć się w rozmowy?

Z tureckiego punktu widzenia współpraca z Rosją w Syrii oznaczała, że możliwa jest minimalizacja negatywnych skutków wojny syryjskiej dla samej Turcji.

To bardzo istotna kwestia, jeśli mówimy o polityce bliskowschodniej Turcji. Ona dziś wygląda zupełnie inaczej. Dziś w Turcji nie obserwujemy już promowania tureckiego modelu, lansowania obrazu Turcji jako ośrodka cywilizacyjnego dla społeczeństw muzułmańskich. Dziś mamy do czynienia z czymś odwrotnym, Turcja broni się przed destabilizacją, którą może spowodować m.in. konflikt syryjski.

Destabilizację oznaczałby upadek syryjskiej opozycji i przyjęcie przez Turcję miliona uchodźców. W tym kontekście Rosja nie występuje oczywiście jako ”dobry wujek Turcji”, ale jako siła realnie obecna w Syrii, która dzięki jakiemuś poziomowi elastyczności jest w stanie zaoferować Turcji takie warunki współpracy politycznej, który pozwala na minimalizację szkód.

REKLAMA

To podejście oczywiście zostało w pewien sposób podważone przez ostatnią ofensywę, która nie byłaby możliwa bez zgody Rosji.

Ale pamiętajmy, Turcja jest wciąż gotowa pertraktować i układać się z Rosją.

Wspomniał pan, że relacje Turcji i Rosji były na ostrzu noża.

Po raz pierwszy od 2015 roku.

Turcja musiała ustąpić…

Rosja ma nad Turcją przede wszystkim przewagi polityczne. Jakkolwiek Turcja mogłaby poradzić sobie z ofensywą Assada i odzyskać kontrolę na terytorium całego Idlibu, to nie robi tego, dlatego że musiałaby się wówczas skonfrontować z Rosją, z lotnictwem rosyjskim.

REKLAMA

Niezdolność Turcji do wyegzekwowania od Assada postawionych mu żądań nie wynika z jej słabości militarnej. Siła militarna Ankary jest duża i rośnie. Problem wynika z tego, że Turcji nie stać politycznie na bezpośrednią konfrontację z Rosją.

W tym kontekście zyskiem w tureckich rozmowach jest to, że udało się porozumieć z Rosją, nie wchodząc w otwarty konflikt polityczny. Gdy Ankara weszła w taki konflikt z Rosją w poprzednich latach, przyniosło to bardzo negatywne konsekwencje – wiązało się to z konsekwencjami gospodarczymi, sankcjami, zatrzymaniem ruchu turystycznego z Rosji do Turcji.

Turcja nie chce tego powtarzać, tym bardziej że w swoim odczuciu nie może liczyć na wystarczające wsparcie ze strony Zachodu, USA, UE. Wsparcie werbalne może otrzymać jak najbardziej. Jednak gdyby Ankara zaczęła otwartą wojnę z Rosją, to zakłada, że nie mogłaby liczyć na wsparcie militarne Zachodu.

Nowy etap polega na tym, że Turcja postrzega Rosję jako egzystencjalnego wroga, a zagrożenie stoi u progu?

Podkreślmy: to było jasne od początku wojny. Jednak od początku tej ofensywy Assada obie strony unikały otwartych deklaracji wrogości i tak jest nadal. Na przykład Rosja po ostrzelaniu pozycji Turcji, podczas którego zginęło 36 żołnierzy Turcji, stwierdziła, że wynikało to z pomyłki.

REKLAMA

Turcja zaś obwiniła przede wszystkim reżim Assada, nie wspominając o Rosji, mimo że dla wszystkich było jasne, że konfrontacji by nie było, gdyby nie co najmniej milcząca zgoda Moskwy, a prawdopodobnie brała ona w tym bezpośredni udział.

To wszystko potwierdzałoby tezę, iż żyjemy w czasach, w których wojen się nie wypowiada.

Obecnie obie strony uznały, że trzeba deeskalować sytuację, ale było to trudne i kosztowne.

Czy już widać, ku czemu ta sytuacja doprowadzi?

Nie mamy wciąż rozstrzygnięcia. Mamy wiele niewiadomych. Nie wiemy na przykład, jak będzie się układała współpraca w sprawie Idlibu.

REKLAMA

I od tego wszystkiego zależy potencjalny kryzys migracyjny.

Miliony nie chcą żyć pod rządami Assada. Rosja ma świadomość tego, że ich przemieszczenie się jest postrzegane jako czarny scenariusz w Turcji i w UE. Rosja może zatem traktować to jako instrument nacisku i na Ankarę, i na Brukselę. Jak długo istnieje taka niepewna sytuacja, tak długo istnieją pewne zagrożenia w kwestii destabilizacji Turcji i też przelaniem się kryzysu na poziom europejski.

 ***

Z Mateuszem Chudziakiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

 

 

 

 

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej