Złoty odpiera ataki koronawirusa – jego kurs po początkowym osłabieniu, ustabilizował się

Złoty na początku pandemii mocno stracił, ale potem jego kurs ustabilizował się. Jak oceniają eksperci, osłabienie nie jest wielkie i kryzys walutowy nam nie grozi. Za euro trzeba zapłacić średnio 4,56 zł, za dolara 4,21 zł.

2020-05-10, 13:00

Złoty odpiera ataki koronawirusa – jego kurs po początkowym osłabieniu, ustabilizował się
Ma powstać nowy wskaźnik referencyjny stopy procentowej.Foto: shutterstock, Autorstwa Proxima Studio

- Od samego początku kryzysu pandemii złoty bardzo silnie stracił na wartości zarówno, jeśli patrzymy na relacje do dolara, jak i euro. Po kilku dniach wartość polskiej waluty ustabilizowała się i - co jest zaskakujące - ta stabilizacja trwa do dziś, nieprzerwanie od ponad sześciu tygodni - powiedział analityk z biura maklerskiego mBanku Rafał Sadoch.

Biorąc pod uwagę skale pandemii osłabienie złotego nie było duże

Podobnie sytuację ocenia analityk walutowy DM BOŚ Marek Rogalski. Jak podkreśla, biorąc pod uwagę skalę problemów wywołanych pandemią, osłabienie złotego było niewielkie. Jego zdaniem, nasza waluta szybko jednak tych strat nie odrobi.

Według Rogalskiego, złoty w czasie pandemii zachował się i zachowuje się podobnie do innych walut regionu.

Powiązany Artykuł

podatki kalkulacje firma free shutter 1200.jpg
Obligacje Skarbu Państwa z ogromnym powodzeniem. Za nami rekordowy kwiecień

- Nie można powiedzieć, że złoty jest szczególnie słaby i grozi nam kryzys walutowy. Porównując na przykład z turecką lirą, czy brazylijskim realem jesteśmy w zupełnie innej sytuacji, w Unii Europejskiej, co daje nam pewną stabilizację. Złoty, forint, czeska korona są kojarzone, jako przedsionek do strefy euro - tłumaczy analityk.

Rogalski przyznał, że marzec dla złotego był bardzo nerwowy, inwestorzy wpadli w panikę, co było widać na rynku akcji, surowców i walut. Złoty wówczas wyraźnie się osłabił, choć w porównaniu z osłabieniem z 2008 r. widać, że rynek złotego jest zupełnie inny.

Złoty stracił od początku pandemii 6-7 procent.

- To rynek bardziej dojrzały. Poza tym - na szczęście - inwestorów na tym rynku nie było wielu, bowiem realne stopy procentowe były już ujemne. Inaczej mówiąc - na złotym się nie grało - wyjaśnia Rogalski.

REKLAMA

Zauważył, że przed wybuchem pandemii euro kosztowało ok. 4,30 zł, teraz kosztuje ok. 4,50 złotego, co oznacza spadek naszej waluty o ok. 6-7 proc. - Jak na skalę problemu, który mamy, to nie jest duży spadek - ocenił.

- Od końca marca widać stabilizację złotego. W zasadzie kwiecień nie przyniósł większych zmian, choć - wraz z powrotem nastrojów na giełdach - mógł nieco zyskać - powiedział.

Notowania złotego będą zależeć od stanu wychodzenia z "zamrożenia gospodarek"

Analityk uważa, że złoty szybko nie odrobi strat. - Jeżeli pandemia zacznie się kończyć, sytuacja w gospodarce będzie się poprawiać, a z NBP nie pójdzie sygnał, że zmierzamy do końca skupu aktywów, to złoty będzie przez inwestorów postrzegany negatywnie. To będzie informacja, że finansujemy deficyt drukowaniem pieniędzy i złoty będzie się osłabiał - uważa analityk.

Jego zdaniem to, co będzie się działo ze złotym w ciągu najbliższych miesięcy będzie też zależało od nastawienia inwestorów do rynków wschodzących. Zwrócił uwagę, że na przykład Brazylia, czy Turcja zaczęły wchodzić w etap bardzo poważnego kryzysu walutowego. To rynki, które problemy miały już wcześniej, a pandemia tylko je pogłębiła.

- Jeśli będziemy mieli poważniejszy kryzys w Turcji, czy Brazylii, to myślę, że to się odbije w jakimś stopniu także na naszej walucie. Uważam, że w ciągu najbliższych miesięcy złoty pozostanie na obecnych poziomach - jeśli nic się na rynkach wschodzących nie wydarzy - albo będzie nieco słabszy, powyżej marcowych szczytów wobec euro i dolara - mówi analityk.

REKLAMA

Zagrożeniem dla europejskich walut stają się Włochy

Dodał, że wpływ na polską walutę może mieć sytuacja Włoch, które mają dużą nierównowagę budżetową i rosnące wyraźne zadłużenie. Jednocześnie kraj ten prosi UE o pomoc, której na razie nie dostaje.

- To, że ciągle nic specjalnego tam nie stało wynika z tego, że cały czas mamy do czynienia ze skupem aktywów przez EBC, co oznacza, że rentowności są sztucznie utrzymywane na niskim poziomie. Ale EBC, w przeciwieństwie do Fed-u, limituje ten program. W pewnym momencie pieniądze się skończą - zauważył.

Zdaniem Rogalskiego wkrótce inwestorzy mogą zacząć spekulować "pod słabe ogniwo w UE", jakim teraz są Włochy, a kiedyś była Grecja.

- Jeżeli euro będzie miało problemy w związku z ryzykiem destabilizacji w strefie euro, to złoty będzie tracił bardzo mocno do dolara, ale także wobec euro, choć mniej. Myślę, że teraz mamy przystanek przed perturbacjami, które mogą się pojawić w ciągu najbliższych kilku miesięcy - ostrzegł.

REKLAMA

PAP, jk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej