Krzysztof Kosedowski kończy 60 lat

12 grudnia, brązowy medalista olimpijski z Moskwy, Krzysztof Kosedowski kończy 60 lat. Praktycznie całe swoje sportowe życie spędził w Legii Warszawa. Dzisiaj zajmuje się szkoleniem pięściarzy tego klubu. Pomaga też kilku zawodnikom chcącym robić karierę w MMA (Mixed Martial Arts – mieszane sztuki walki).

2020-12-12, 05:00

Krzysztof Kosedowski kończy 60 lat
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Janece Flippo/Shutterstock.com
  • Służba wojskowa Krzysztofa Kosedowskiego w Legii Warszawa przeciągnęła się do dziś
  • Trener Andrzej Gmitruk dostrzegł w Kosedowskim wielki talent
  • W wieku 20 lat zdobył brązowy medal olimpijski. A mogło być lepiej, gdyby nie kontuzja łuku brwiowego
  • Związany z boksem na całe życie, po zakończeniu kariery zajął się trenerką

Legia Warszawa

Kosedowski od najmłodszych lat interesował się boksem. Starszy brat Krzysztofa zdobył w 1976 roku brązowy medal olimpijski w wadze piórkowej na igrzyskach w Montrealu. Jak to w życiu bywa poszedł w jego ślady. Wychował się na wybrzeżu. Pierwsze kroki bokserskie stawiał w Tczewie już w wieku 15 lat. W latach dyktatury komunistycznej sport rządził się swoimi prawami. Kosedowski wykazywał duży talent do pięściarstwa. Nie uszło to uwadze sztabu szkoleniowego Legii. A w związku z tym, że wszedł właśnie w wiek poborowy, został natychmiast ściągnięty do Warszawy.

„Miałem dziewiętnaście lat, przyjechałem z małego miasta do stolicy, boksowałem w najlepszym klubie” - wspomina Kosedowski.

Powiązany Artykuł

shutterstock_724182109 muhammad ali 1200.jpg
„Lata jak motyl, żądli jak osa” - 39 lat temu Muhammad Ali ostatni raz zatańczył w ringu

Trener Andrzej Gmitruk

Odkrywcą talentu przyszłego medalisty olimpijskiego był trener stołecznej drużyny Andrzej Gmitruk. W roku 1977 rozpoczął pracę w Legii. Od razu świętował sukcesy w drużynowych mistrzostwach Polski. Zdobył je ze swoimi podopiecznymi aż pięciokrotnie. Jak na swoje czasy był bardzo prężnym organizatorem. Chciał, aby w Warszawie znaleźli się najlepsi młodzi bokserzy z całego kraju. Dzięki socjalistycznym zasadom mógł ściągać dobrze zapowiadających się pięściarzy do siebie. W klubie pojawili się najzdolniejsi, późniejsi medaliści igrzysk, jak Kazimierz Szczerba, Henryk Petrich czy Andrzej Gołota. Trener Gmitruk był asystentem selekcjonera reprezentacji Polski, Czesława Ptaka. Obaj doszli do wniosku, że Kosedowski powinien wystąpić na olimpiadzie w 1980 roku.

XXII igrzyska olimpijskie w Moskwie

Losowanie nie było szczęśliwe dla Polaka. W pierwszej rundzie trafił na broniącego tytuł mistrza olimpijskiego, zawodnika Korei Północnej Gu Yong-ju. Kosedowski boksował w wadze piórkowej do 57 kilogramów.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

Andrzej Gmitruk 1200 EN.jpg
Dwa lata temu Andrzej Gmitruk "osierocił polski boks"

„W pierwszej walce wpadłem od razu na mistrza olimpijskiego z Montrealu. Gdybym przegrał nikt w ekipie nie miałby do mnie pretensji. Wiedziałem o nim tylko tyle, że jest świetnym bokserem i, co jasne, chce obronić tytuł. A jak już wszedłem do ringu, to ... jakoś poszło. Mimo że w pierwszej rundzie byłem liczony, bo dostałem prawego sierpa, to jakoś poszło. Jak szybko upadłem, tak szybko wstałem. W przerwie dostałem wskazówki od trenerów, poprawiłem się, a całą walkę wygrałem 4-1. Był to szok. I dla moich kolegów i dla całego środowiska bokserskiego” -  dumą opisywał debiut na olimpiadzie w rozmowie z Samulem Szczygielskim z legia.net.

Później pokonał reprezentanta Jugosławii Dejana Marovicia. Najbardziej dramatyczny był pojedynek ćwierćfinałowy z Brazylijczykiem Sidniejem dal Rovere. Kosedowski miał wyraźną przewagę. Jednak pod koniec walki uległ kontuzji. Jego łuk brwiowy był głęboko rozcięty. Sądzia miał prawo przerwać walkę, ale na szczęście dla Polaka tego nie zrobił. Dzięki temu Kosedowski awansował do strefy medalowej. Ale żadnej walki już nie stoczył. Zdobył brązowy medal olimpijski.

„Do walki o finał już mnie nie dopuszczono, bo głowę miałem zszytą dwunastoma szwami. Byłem bardzo szczęśliwy, ale tak naprawdę poczułem wartość tego medalu dopiero po powrocie do Polski. Dziś potrafię cieszyć się z tego bardziej niż wtedy” - wspominał najszczęśliwszą chwilę w życiu na legia.net.

Dalsze losy medalisty olimpijskiego

Krzysztof Kosedowski zdobył cztery tytuły mistrza Polski. Ostatni w 1986 roku. Po zakończeniu kariery oddał się pracy szkoleniowej. Trenował młodzież w Legii Warszawa. Później został kierownikiem całej sekcji bokserskiej. Do dziś pracuje w tym klubie. Zajmował się nie tylko sportem. Jako osoba znana w świecie mediów wystąpił także w kilku produkcjach filmowych. Najbardziej znana to film wyreżyserowany przez Olafa Lubaszenko „Chłopaki nie płaczą”.

REKLAMA

„Pan daje piątaka a cwaniak trzydzieści” - te słowa Kosedowskiego, w filmie występuje pod pseudonimem Siwy, weszły do kanonu polskiej kinematografii.

Dziesięć lat temu postanowił zająć się przygotowaniem od strony pięściarskiej Mariusza Pudzianowskiego, który rozpoczynał swoją przygodę z MMA. Miał on stoczyć walkę z Japończykiem Yusuke Kawaguchim.

„Boję się o wynik starcia w stójce. To nic, że Mariusz przepycha samoloty i przeciąga ciężarówki. Ale on nie wie, co to jest ból, kiedy przyjmuje się cios. A Japończyk to wie i zrobi wszystko, żeby pokazać to "Pudzianowi". Jeśli Kawaguchi wytrzyma dwie minuty, Mariusz może mieć poważne kłopoty” - niepokoił się Kosedowski przed walką w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Po wyjątkowo dobrym przygotowaniu przez medalistę olimpijskiego, Pudzianowski wygrał tę walkę werdyktem sędziów.

REKLAMA

12 grudnia 2020 rok. Sześćdziesiąte urodziny Krzysztofa Kosedowskiego. Panie Krzysztofie wszystkiego dobrego i sto lat.

 AK

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej