Anglia - Polska. Jan Tomaszewski nie był pierwszym, który zatrzymał Anglię
Pierwszym Polakiem, który zatrzymał Anglię był Marian Szeja a nie Jan Tomaszewski. 65 lat temu, w Liverpoolu, odbył się pierwszy w historii mecz Polski z Anglią. Zakończył się wynikiem 1:1. Gospodarze byli na drodze do pierwszego tytułu mistrza świata w 1966.
2021-01-05, 05:00
- Synowie Albionu przygotowujący się do mistrzostw świata w swoim kraju, potrzebowali sparingpartnerów
- Mecz towarzyski odbył się w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych, na bardzo złej murawie
- Anglię zadziwił Jerzy Sadek, a powstrzymał Marian Szeja
- Pół roku po meczu z Polską, jedyny raz w historii, wygrali mistrzostwa świata
Przygotowania Anglii do mundialu
Powiązany Artykuł

Pamiętny zwycięski remis na Wembley. Polska zafundowała Anglii koniec świata
22 sierpnia 1960, na kongresie FIFA rozstrzygnęła się kwestia wyboru gospodarza mistrzostw świata w 1966 roku. Bezapelacyjnie wygrała Anglia. Miał to być turniej uświetniający 100 lecie najstarszego związku piłkarskiego na świecie - The Football Association, Angielskiego Związku Piłki Nożnej. Zaczęto zakrojone na szeroką skalę przygotowania. Od roku 1946 selekcjonerem wyspiarzy był Walter Winterbottom. Pracował z reprezentacją od osiemnastu lat. Uznano, że należy powierzyć obowiązki komuś z nowej fali trenerskiej. Sportowa opinia publiczna zwróciła uwagę na Alfa Ramseya. Po ośmiu latach pracy jako manager w Ipswich Town zdobył mistrzostwo. I to zadecydowało o powołaniu go na nowego selekcjonera synów Albionu. Pracę rozpoczął z wielkim entuzjazmem. W związku z tym, że gospodarz turnieju nie bierze udziału w eliminacjach, rozpoczęto poszukiwania sparingpartnerów. Ramsey chciał przeciwników o zdecydowanie mniejszych osiągnięciach piłkarskich niż Anglia. Według tego klucza na jednego z przeciwników wybrano Polskę.
Zostaliśmy bardzo mocno zaskoczeni prośbą o rozegranie sparingu
Zaproszenie naszego zespołu przez Anglików było niemałym zaskoczeniem dla ówczesnych władz Polskiego Związku Piłki Nożnej. Akurat reprezentacja Polski znalazła się w momencie reorganizacji, po sromotnie przegranych eliminacjach do turnieju. Zrezygnowano z tercetu trenerów prowadzących drużynę narodową. Jednak nie wypadało odmówić. W związku z tym poproszono, aby reprezentację skompletował i poprowadził jeden z trójki byłych selekcjonerów, Ryszard Koncewicz. Szkoleniowiec nie maił nic do stracenia. Podjął wyzwanie.
"To był dziwny mecz. Trener Ryszard Koncewicz postawił na, dziś powiedzielibyśmy, eksperymentalne zestawienie. W podstawowym składzie znalazło się aż czterech debiutantów: Henryk Brejza, Zygmunt Schmidt, Jan Wilim oraz Andrzej Rewilak. To byli solidni zawodnicy, ale trudno byłoby powiedzieć, że brylowali wtedy w rozgrywkach ligowych" - wspominał kapitan reprezentacji, Stanisław Oślizło, na slask.sport.pl
65 lat temu, 5 stycznia, Liverpool
Mecz odbył się w bardzo trudnych warunkach. Padał deszcz ze śniegiem. Murawa była bardzo grząska. Mimo to spotkanie zostało rozpoczęte. Raz za razem sunęły na naszą bramkę ataki Anglików. Rewelacyjnie spisywał się nasz golkiper Marian Szeja. My ograniczyliśmy się właściwie do obrony. W 39. minucie na błotnistym stadionie kontuzji doznał Wilim. Koncewicz dokonał zmiany wprowadzając na boisko Jana Banasia. I ten 180 sekund później przeprowadził rajd prawą stroną. Dośrodkował po ziemi na bliższy słupek. A tam już czekał Jerzy Sadek. Naciskany przez obrońcę uderzył obok bramkarza Gordona Banksa. Anglik nie miał żadnych szans. Prowadziliśmy 1:0. Po przerwie wyszliśmy w niezmienionym składzie. Obraz meczu się nie zmienił. Anglicy nadal przeprowadzali składne ataki, ale na nasze szczęście bez powodzenia. Nadeszła 74 minuta meczu. Na prawej stronie George Cohen minął dwóch naszych obrońców. Zagrał wysoką piłkę na dłuższy słupek. Najwyżej wyskoczył do niej słynny Bobby Moore. Główką skierował futbolówkę w bramkę, pod rękami interweniującego Szeji. To był jedyny raz kiedy nasz bramkarz został pokonany. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie. Anglicy byli bardzo rozczarowani.
REKLAMA
"Optymizm Ramseya pękł jak balon! Polacy przeszli wszelkie oczekiwania" - pisała po meczu brytyjska prasa.
"Zaczęliśmy z respektem dla rywala. Może nawet za dużym. Na początku skórę ratował nam Marian Szeja, który bronił dobrze i szczęśliwie. Z czasem zaczęliśmy atakować śmielej, co przyniosło nam trafienie Sadka. Sadek to był błyskotliwy napastnik obdarzony mocnym i celnym strzałem" - opisał mecz Oślizło na slask.sport.pl
Powiązany Artykuł

Kazimierz Górski miał być zwykłym selekcjonerem. "Kolejnym, któremu pewnie się nic nie uda"
Zatrzymał Anglię
Po meczu wszyscy zgodnie przyznali, że bohaterem był nasz bramkarz. Wybronił kilka stuprocentowych okazji do zdobycia goli przez przeciwników. Mimo bardzo złych warunków spisywał się fenomenalnie. To on był pierwszym bramkarzem, który zatrzymał Anglię.
"Biorę pełną odpowiedzialność za te słowa. To Marian Szeja, a nie ja powinien grać w meczach eliminacji do mistrzostw świata z Walią i Anglią. Był wówczas najlepszym polskim bramkarzem na mecze z Wyspiarzami. Udowodnił to w meczu z Anglią, który Polska zremisowała w Liverpoolu 1:1. Decyzja Kazimierza Górskiego o postawieniu na mnie była irracjonalna. Być może wpływ na nią miał mecz ligowy ŁKS Łódź - Zagłębie Wałbrzych, 3:1, przed eliminacjami. Mecz był wyrównany. Marian nie zawalił żadnej z bramek. Fenomenalnie grał na linii i był nieprawdopodobnie sprawny fizycznie" - wspominał Jan Tomaszewski w rozmowie z Arturem Szałkowskim na walbrzych.naszemiasto.pl.
REKLAMA
Anglia zdobyła tytuł
Mogliśmy być bardzo dumni z wyniku osiągniętego w Liverpoolu. Na mistrzostwach świata, które odbyły się pół roku później, gospodarze wywalczyli tytuł. W finale, po dogrywce pokonali reprezentację Republiki Federalnej Niemiec 4:2. Historia kołem się toczy. Siedem lat później zremisowaliśmy na Wembley także 1:1. Bohaterem został nasz bramkarz Tomaszewski. My pojechaliśmy na mistrzostwa do Niemiec, a w Anglii zwolniono selekcjonera. Alfa Ramseya.
AK
REKLAMA