Australia - Samoa Amerykańskie 31:0 - farsa, o której chce zapomnieć świat
„Międzynarodowa piłka nożna została zredukowana do farsy” - grzmiał "Daily Telegraph". 11 kwietnia 2001 roku Australia pokonała Samoa Amerykańskie 31:0. Jest to najwyższa wygrana w historii w oficjalnych pojedynkach reprezentacji narodowych.
2021-04-11, 04:50
Samoa Amerykańskie to niewielki, rozsiany na kilku wyspach kraj. Zamieszkuje go niewiele ponad 50 000 ludzi. Najpopularniejszą dyscyplina jest Futbol Amerykański. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych miejscowy Związek Piłki Nożnej zgłosił swój akces do udziału w rozgrywkach międzynarodowych. Został przyjęty w poczet członków FIFA w 1998 roku. Rozpoczęto przygotowania do pierwszych eliminacji mistrzostw świata w Korei Południowej i Japonii w 2002. Reprezentacja Samoa Amerykańskiego odbyła 28 spotkań kontrolnych. Wszystkie przegrała. Początek eliminacji także nie bardzo się udał. Polegli 0:13 z Fidżi oraz 0:8 z lokalnym rywalem, Samoa Zachodnim.
Decyzja FIFA, ogłoszona na kilka dni przed wyjazdem na mecz z Australią, miała daleko idące konsekwencje
Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej, na trzy doby przed spotkaniem, poinformowała Federację Piłkarską Oceanii, że zawodnicy Samoa Amerykańskiego muszą posiadać ważne paszporty USA. Inaczej nie wjadą do Australii. Większość piłkarzy drużyny posiadało paszporty, ale Samoa Amerykańskiego, a nie Stanów Zjednoczonych. Nigdy wcześniej nie było takiego wymogu. To spowodowało, że z grupy 20 zawodników, wypadło aż 19. Na domiar złego kwiecień to okres egzaminów w szkołach średnich na Samoa. W związku z tym nie mogli polecieć członkowie młodzieżowej reprezentacji kraju. Aby nie ponieść dotkliwych finansowych sankcji, trzeba było mecz rozegrać. Podjęto decyzję, o zabraniu na mecz, grupy piętnastoletnich piłkarzy.
Grupa licealistów udała się na mecz międzypaństwowy w eliminacjach mistrzostw świata
Jedynym zawodnikiem, który posiadał ważny paszport amerykański był bramkarz Nicky Salapu. Jego zdziwienie nie miało granic, kiedy na lotnisku Faleolo na Samoa zobaczył grupę młodzieży. Trener drużyny narodowej, Tunoa Lui, bardzo szybko wyjaśnił sytuację golkiperowi. Na boisku w Australii, mieli wystąpić sami młodociani debiutanci. Żaden z nich do tej pory nie zagrał w meczu międzypaństwowym. Kuriozalna sytuacja.
10 kwietnia 2001 roku odbył się najdziwniejszy mecz w historii futbolu
Australijczycy trzy dni wcześniej pokonali reprezentację Tonga 22:0. Do dnia spotkania z Samoa Amerykańskim był to najwyższy wynik w historii oficjalnych meczów międzynarodowych w piłce nożnej. Selekcjoner „Kangurów”, Frank Farina, postanowił nie wystawić do tego pojedynku swoich najlepszych zawodników. W związku z tym Mark Viduka oraz John Aloisi zasiedli na trybunach. Mecz rozegrano na stadionie Coffs Harbor w stanie Nowa Południowa Walia. Nie była notowana oficjalna frekwencja. Szacuje się jednak , że potyczkę obserwowało około 3000 widzów.
REKLAMA
Selekcjoner Samoa, Lui, zachowywał cień optymizmu.
„Jesteśmy tutaj, aby się uczyć. Mieliśmy wiele problemów, ale nie poddajemy się. Prosimy Pana o pomoc w uzyskaniu jak najlepszego wyniku” - mówił.
Gospodarze byli totalnie zaskoczeni, że grają z dzieciakami. Do 10. minuty nie zdobyli bramki. Było to o tyle dziwne, że młodzież z Samoa nie do końca była zaznajomiona z przepisami. Może stres powodował, ze zachowywali się dosyć dziwnie.
Tak opisał, jedną z sytuacji boiskowych, Australijczyk Con Boutsianis, na sportingnews.com:
REKLAMA
„Grałem na lewym skrzydle, Farina powiedział mi, żebym trzymał się szeroko. W pewnym momencie wyszedłem daleko poza linię boczną boiska, a pilnujący mnie zawodnik Samoa podążył za mną”.
Do przerwy wynik brzmiał 16:0 dla gospodarzy. Po rozpoczęciu drugiej części spotkania obraz gry nie uległ zmianie. Poza 80. minutą meczu, wtedy zupełnie niespodziewanie padł jedyny, niecelny, strzał Samoa na bramkę golkipera Australii Michaela Petkovicia. Strzelał Pati Feagiai.
„Nie widziałem żadnego powodu, dla którego chcieli nam strzelić tak wiele bramek” - powiedział po spotkaniu Tunoa Lui, menedżer Samoa Amerykańskiego.
O dziwo, po zakończeniu meczu humorem tryskali zawodnicy gości. Byli szczęśliwi, że to koszmarne widowisko już się zakończyło. Zaczęli tańczyć z rodakami obserwującymi pojedynek.
REKLAMA
Po chwili namysłu, ich selekcjoner Lui wypowiedział optymistyczne zdanie.
„Za pięć lat będziemy w stanie rywalizować na znacznie wyższym poziomie”.
Nikt nie wiedział jakim wynikiem zakończył się mecz
Na tablicy świetlnej widniał rezultat 32:0. Jednak sędzia tego spotkania Tahitańczyk Ronan Leaustic nie mógł doliczyć się jednej bramki. Dopiero FIFA po otrzymaniu oficjalnego protokołu ustaliła rezultat na 31:0 dla Australii. Takiego wyniku w historii spotkań międzynarodowych jeszcze nie było. Zawodnik gospodarzy Archie Thompson strzelił 13 bramek. To także absolutny rekord w meczach drużyn narodowych.
„Pobicie rekordu świata to spełnienie marzeń, ale trzeba spojrzeć na drużyny, z którymi gramy. Nie musimy grać takich spotkań. To naprawdę strata czasu” - powiedział Thompson.
REKLAMA
Konsekwencje kuriozalnego spotkania
„Międzynarodowa piłka nożna została zredukowana do farsy” - grzmiał brytyjski "Daily Telegraph".
Władze FIFA także były lekko zażenowane tym, co się stało na Coffs Harbor.
„Nie sądzę, żeby to się powtórzyło. Jest całkiem jasne, że żadna z pozostałych pięciu konfederacji nie ma takiej przepaści między górą a dołem” - powiedział ówczesny rzecznik Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej, Keith Cooper..
Postanowiono. że od następnych eliminacji do mistrzostw świata rozgrywana będzie runda wstępną w Oceanii. Pięć lat później Australia wywalczyła przejście do Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Nie może się już zdarzyć mecz, w którym spotkają się drużyny prezentujące tak różny poziom.
REKLAMA
Jedynie bramkarz Samoa Amerykańskiego, Salapu, do dnia dzisiejszego nie może otrząsnąć się z traumy.
„Nie powinniśmy byli wystawić zespołu. Rozegranie tego meczu to był ogromny błąd” - mówił niedawno w jednym z wywiadów.
AK
REKLAMA