6 lat temu zmarł Andrzej Niemczyk

„Zakochałem się w siatkówce, mając 12 lat. Czym mam żyć, jeśli nie tą dyscypliną?” - pytał Andrzej Niemczyk. 2 czerwca 2016 roku zmarł człowiek, pod którego wodzą kobieca reprezentacja piłki siatkowej święciła największe triumfy.

2022-06-02, 07:05

6 lat temu zmarł Andrzej Niemczyk
Andrzej Niemczyk . Foto: PR/screen

Andrzej Niemczyk całe swoje życie związany był z siatkówką

Przyszedł na świat w Łodzi. Swoją sportową drogę rozpoczął w roli rozgrywającego zespołu Społem. Później występował w jeszcze jednym klubie z rodzinnego miasta, Anilanie. Zawodniczą karierę zakończył w mieleckiej Stali. Od młodzieńczych lat był zafascynowany także inną dyscypliną - brydżem. To właśnie przy zielonym stoliku nauczył się strategii. Sport ten nauczył go też bardzo precyzyjnej komunikacji pomiędzy partnerami, co jest niezbędne w relacji trener - zawodnik. Przydało mu się to później, gdy zainteresował się szkoleniem. Karierę trenerską rozpoczął od chłopięcych zespołów juniorskich. Potem - już na resztę życia - związał się drużynami kobiecymi.

Tak, w rozmowie z Kamilem Drągiem z Przeglądu Sportowego, Niemczyk opisywał swoje zauroczenie siatkówką:

„Z dzisiejszej perspektywy wiele rzeczy zrobiłbym inaczej, ale każdy wiek ma swoje prawa. Jest takie powiedzenie: "Dojrzałość to nie tylko liczba przeżytych lat, często to bagaż życiowych doświadczeń". I taka jest prawda. W sporcie przeżywa się wszystko bardziej intensywnie, balansuje się cały czas na krawędzi. Zakochałem się w siatkówce, mając 12 lat. Czym mam żyć, jeśli nie siatkówką?”.

Wiedza wyniesiona z innych dziedzin życia budowała jego pozycję

Zanim stał się najważniejszą postacią jednego z najładniejszych sportów zespołowych, wzbogacał także swoją wiedzę z dziedziny zarządzania. Mając takie podstawy, stworzył od podstaw zespół kobiecy ChKS Łódź. Potrafił zgromadzić grupę osób, których wspólnym celem było zorganizowanie dobrze prosperującego klubu. Miał niesamowitego nosa do ludzi. Umiał znaleźć chętnych do pomocy w kwestiach organizacyjnych. Dobrze poruszał się w finansach. Pełnił także rolę managera. Dzięki zaangażowaniu, a także dużej wiedzy poza sportowej, zdobył z nowo powstałym zespołem mistrzostwo Polski. Miało to miejsce w 1976 roku.

REKLAMA

Pierwsze koty za płoty

Sukces, jaki był jego udziałem w ChKS Łódź, nie umknął uwadze włodarzom polskiej siatkówki. Przed mistrzostwami Europy w Finlandii w 1977 roku Niemczyk został powołany na selekcjonera reprezentacji. W pierwszej fazie turnieju nasze panie zajęły drugie miejsce i awansowały do półfinału. Tam niestety nastąpił totalny kataklizm. Porażka z ZSRR 0:3. Nie to było najgorsze. Nasz zespół przegrał w trzech setach - 3:15, 1:15 oraz 7:15. Polki nie podniosły się przed meczem o trzecie miejsce: w walce o brązowy medal uległy Węgierkom 2:3.

„Przed startem powiedział, że chce zdobyć medal. Jak nie będzie miejsca na podium, to rezygnuje. Było czwarte miejsce. Andrzej okazał się człowiekiem honorowym i złożył dymisję” - mówił Władysław Pałaszewski, były sędzia i trener siatkarski, w wywiadzie dla pzps.pl.

Jak się okazało, nie był to jeszcze odpowiedni moment, aby jego geniusz w pełni się rozwinął. Brakowało doświadczenia w innych realiach. Zdecydował, że przeniesie się do Niemiec. Przez kolejne 25 lat przebywał poza Polską. Z klubem SV Lohhof 7-krotnie zdobył tytuł mistrza kraju. Prowadził drużynę narodową naszego zachodniego sąsiada. Potem pojechał do Turcji gdzie pracował z takimi klubami jak Vakifbank Ankara oraz Eczacibasi Stambuł.

Ponowne objęcie sterów naszej reprezentacji zaowocowało największymi sukcesami w dziejach tego sportu w naszym kraju

Po powrocie do Polski objął funkcję selekcjonera drużyny narodowej. Efekty były widoczne od razu. Prowadzone przez Niemczyka siatkarki zdobyły czempionat starego kontynentu. Dwa razy z rzędu. Do dzisiaj są to jedyne w historii tytuły. W 2003 roku panie udały się do Turcji. Sytuacja w grupie eliminacyjnej była mocno skomplikowana. Aby Polska weszła do półfinału, Bułgarki musiały wygrać z Włoszkami. Tak się stało. Drużyna z Bałkanów zwyciężyła 3:2, w tie-breaku 19-17. Dalej już wszystko potoczyło się po naszej myśli. W półfinale Polki pokonały zespół niemiecki 3:2. Mistrzostwo Europy zapewniła nam bardzo łatwa wiktoria 3:0 z zawsze groźnymi na swoim terenie Turczynkami.

REKLAMA

„W 2003 roku miał pomysł jak połączyć umiejętności doświadczonych zawodniczek z talentem młodszych. W naszą pracę tchnął nowego ducha. My chciałyśmy trenować, a on nas psychicznie wsparł, zmobilizował” - wspominała Niemczyka na pzps.pl jedna z najlepszych siatkarek tamtego zespołu, Dorota Świeniewicz.

Dwa lata później wcale nie było łatwiej. Zawody rozgrywano w Chorwacji. Do historii przeszedł mecz półfinałowy naszej drużyny z Rosją. Ciężko wywalczone pierwsze sety 26:24 oraz 25:22. I nagle przegrywamy następne dwa 26:28 oraz 20:25. W tie-breaku walka toczyła się o każdą piłkę. Dramatyczna walka zakończyła się w 3 secie wynikiem 22:20. W finale nasze „Złotka” rozprawiły się z Włoszkami w stosunku 3:1.

Był człowiekiem o bardzo silnym charakterze

W kontaktach z podopiecznymi był wyjątkowo stanowczy. Czasami używał bardzo mocnych słów. To doprowadziło do konfliktu. Zakończył się on usunięciem z drużyny jednej z najlepszych polskich zawodniczek, Małgorzaty Glinki. Po tym incydencie Niemczyk zakończył współpracę z reprezentacją. Mimo rozstania ze „Złotkami” pozostał w środowisku polskiej siatkówki osobą, z której zdaniem liczono się najbardziej.

"Często mi się wytyka, że tylko krytykuję, a ja po prostu mówię o tym, co złego dzieje się w siatkówce, pokazuję błędy. Telewizja daje mi szansę, bym mógł się podzielić opinią na temat pracy trenerów czy aktualnej sytuacji w tej dyscyplinie. Sprawia mi przyjemność, że mogę coś doradzić. Owszem, jeden czy drugi stwierdzi, że głupoty gadam, ale może ktoś inny skorzysta z tego" - stwierdził w wypowiedzi dla sport.tvp.pl.

REKLAMA

Przegrał walkę z chorobą

W przeszłości zoperowano mu, tuż przed jej pęknięciem, ślepą kiszkę. Kilka lat później wyszedł obronną ręką z walki z rakiem węzłów chłonnych. Wydawał się niezniszczalny. Jednak choroba zaatakowała ponownie. Tym razem zajęte nowotworem okazały się oba płuca.

„Nie załamuję rąk. Chcę stanąć na nogi i walczyć” - mówił Niemczyk w ostatnim wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

„Szczęściem nazywam dzień, co się budzi, gdy otrzymuję uśmiech od ludzi, gdy pojedynek wygram z chorobą, gdy mimo wszystko jestem wciąż sobą. Mimo lat tylu duszę mam młodą” - napisał w dedykacji dla Sary Kalisz, dziennikarki TVP Sport.

Andrzej Niemczyk zmarł 2 czerwca 2016 roku.

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej