Andrzej Szymczak - wielka postać szczypiorniaka
- Odeszła postać znacząca w historii piłki ręcznej, nie tylko polskiej - wspominał Zygfryd Kuchta. 6 września 2016 roku, zmarł Andrzej Szymczak, jeden z najlepszych polskich bramkarzy szczypiorniaka..
2021-09-06, 05:00
Nasza drużyna narodowa zakwalifikowała się do mistrzostw świata rozgrywane w 1974 roku w NRD. W pierwszym meczu ulegliśmy późniejszym złotym medalistom, Rumunom (14:18). Na szczęście w następnych pojedynkach szło nam zdecydowanie lepiej. 20:10 ze Szwecją oraz 21:15 z Hiszpanią promowało nas do dalszych gier. Rozprawiliśmy się z Czechosłowacją 19:16 oraz Danią 14:9. 9 marca rozegraliśmy mecz o brązowy medal z Jugosławią, w którym ulegliśmy 16:18. Gwiazdami naszej drużyny byli grający na prawym skrzydle Jerzy Klempel, a także okrzyknięty przez specjalistów bramkarzem tych mistrzostw, Szymczak.
- Był po prostu niesamowity. Podczas pamiętnych MŚ 1974 w NRD w meczu z Hiszpanią obronił siedem rzutów karnych, a w całych mistrzostwach dwadzieścia jeden (z 27 strzelanych przyp. red.). Wyczuwał strzelających napastników, doprowadzał ich wręcz do rozpaczy. Ustawiał się tak, że piłka zatrzymywała się na jego nogach, tułowiu, chwytał ją rękami, odbijał piersiami - wspominał trener piłki ręcznej, Janusz Czerwiński cytowany na stronie olimpijski.pl.
Naszego bramkarza spotkał wieki zaszczyt. Pod koniec roku wraz z Klempelem zostali zaproszeni na towarzyski mecz Jugosławia - Reprezentacja Świata.
Od 1972 roku zabezpieczał tyły na olimpiadach
Na XX igrzyskach w Monachium nie udało nam się wyjść z grupy. To zdecydowanie zaostrzyło apetyty na występ w turnieju w Montrealu. Sztab szkoleniowy postanowił w wyjątkowy sposób przygotować się do tego wyjazdu.
REKLAMA
- Na zgrupowaniu w Zakopanem byliśmy 23 dni, z czego przez 20 dni lało. A to zima była. Trzy treningi dziennie: stadion, hala, wycieczki w góry. Gehenna. Zdarzyło się, że na 10 dni w ramach utwardzania charakterów poszliśmy w góry. (…) A tam minus 20 i śnieg do pasa. Turyści patrzyli na nas jak na dziwolągów. Wspomina się fajnie, ale wtedy nie było nam do śmiechu - mówił Andrzej Szymczak w rozmowie z Wojciechem Osińskim na łamach "Przeglądu Sportowego".
W Ameryce Północnej wystartowaliśmy wspaniale. Pierwsze trzy mecze grupowe wygraliśmy. Z Węgrami 18:16, Czechosłowacją 21:18 oraz Stanami Zjednoczonymi 26:20. Niestety w potyczce o pierwsze miejsce w grupie, i tym samym awans do walki o złoty medal, trafiliśmy znowu na Rumunię. Polegliśmy 15:17.W pojedynku o brązowy medal rozprawiliśmy się z Republiką Federalną Niemiec 21:18. Tym samym zdobyliśmy jedyny medal olimpijski w naszych dziejach w piłce ręcznej. W finale Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich pokonał Rumunów 19:15.
- Boli, że w półfinale przegraliśmy z Rumunią. Bo oni potem mecz o złoto oddali bez walki, poszli jak barany na rzeź. Mieli jakiś kompleks Rosjan. A z tymi to my akurat lubiliśmy walczyć! Był na nich jeden sposób, trzeba było cały czas trzymać kontakt. Oni mieli taką presję zwycięstwa, że wtedy zawsze w końcówce potrafiliśmy ich "pyknąć" jedną bramką - stwierdził Szymczak w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl.
Następne igrzyska niestety zupełnie nam nie wyszły. Jechaliśmy do Moskwy w roli jednego z kandydatów do medali. Skończyło się za czwartym miejscu w grupie eliminacyjnej po minimalnych porażkach z NRD 21:22 oraz Hiszpanią 22:24. Tym razem Szymczak, mimo wspaniałej postawy, nie był w stanie ustrzec nas przed przegranymi.
REKLAMA
Dwa lata później udało nam się odnaleźć mistrzowską formę
Udaliśmy się na czempionat globu do RFN. W pierwszym etapie, w pojedynkach grupowych, nie szło nam najlepiej, ale uzyskaliśmy awans do dalszych gier. W fazie zasadniczej przegraliśmy dwa mecze. Z gospodarzami 17:18 oraz z ZSRR 21:27. Ale zrządzeniem losu, tak się poukładały pozostałe spotkania, że zajęliśmy drugie miejsce w tabeli. Wyprzedziliśmy NRD jedną bramką. To dało nam możliwość rywalizowania o brązowy medal z Danią. Po wyjątkowo zaciętym meczu wyszarpaliśmy zwycięstwo 23:22. Szymczak bronił ataki Skandynawów w najbardziej beznadziejnych sytuacjach. Dzięki niemu cała drużyna nabrała pewności siebie. A to zaowocowało skutecznymi atakami. Tym sposobem wywalczyliśmy pierwszy medal w historii występów na mistrzostwach świata. Bez naszego bramkarza ta sztuka by się nie udała.
- Był wielką wartością każdej drużyny i potwierdzeniem utartej tezy, że w piłce ręcznej dobry bramkarz to 50 procent sukcesu. Tak było, bo z Andrzejem za plecami grało się dużo łatwiej, choć na boisku był prawdziwym wulkanem. Dzięki swojej charyzmie potrafił ustawić sobie obronę, z którą jednocześnie świetnie współpracował - ocenił występ naszego bramkarza ówczesny selekcjoner biało czerwonych, Zygfryd Kuchta.
Komuniści odebrali mu możliwość zrealizowania wielkiego marzenia
Zajęcie trzeciego miejsca na czempionacie globu w 1982 roku dawało automatyczny awans na XXIII igrzyska, które miały się odbyć w Los Angeles. Szymczak postanowił, że zakończy karierę po zdobyciu, w co nie wątpił, złotego medalu olimpijskiego. Bojkot igrzysk nie pozwolił naszym reprezentantom na występ w Ameryce Północnej. Zamiast tego wyjazdu zorganizowano turniej pocieszenia w NRD. Tam zajęliśmy trzecie miejsce. W ten sposób zakończyła się zawodnicza kariera Andrzeja Szymczaka, jednego z najlepszych bramkarzy piłki ręcznej w naszych dziejach.
W reprezentacji naszego kraju rozegrał ponad 220 spotkań. Później próbował swoich sił w szkoleniu. Trenował zespół Anilany Łódź. Miał epizod z pierwszą drużyną Biało Czerwonych, w roli drugiego szkoleniowca, gdy selekcjonerem był Michał Kaniowski.
REKLAMA
Andrzej Szymczak przyszedł na świat 8 września 1948 roku w Konstantynowie pod Łodzią. Przygodę z piłką ręczną rozpoczynał w miejscowym Sokole. Później reprezentował barwy, kolejno, Włókniarza, Śląska Wrocław oraz Anilany. Próbował także swoich sił poza granicami kraju. Trzy lata bronił bramki Austriackiego Voest Linz. Karierę klubową zakończył w luksemburskim HC Berchem. W roku 2014 przeszedł zawał. Zmarł 6 września 2016 roku, tuż przed 68 rocznicą urodzin.
- Miałem nadzieję, że uda Mu się wygrać tę ostatnią walkę, ale we wtorek rano dostałem informacje, że niestety zmarł. Dotknęło mnie to bardzo, bo przez wiele, wiele lat byliśmy przyjaciółmi na boisku i poza nim. Ja jako trener, a On jako zawodnik zdobyliśmy pierwszy medal mistrzostw świata i mistrzostwo Polski z Anilaną. Wcześniej przywieźliśmy brąz z igrzysk olimpijskich w Montrealu. A poza sportem nasze rodziny też się przyjaźniły. To dla mnie naprawdę duży cios. Odeszła postać znacząca w historii piłki ręcznej, nie tylko polskiej - stwierdził Kuchta w rozmowie z Jarosławem Bińczykiem opublikowanej na łamach sport.pl.
AK
REKLAMA