Wrocław: miasto jak firma
Wrocław pokazuje, jak miejskie inwestycje przekuć w sukces finansowy, a nie przedsięwzięcia, które służą dzięki księgowym sztuczkom tylko do przyjmowania na siebie długów miasta.
2010-12-17, 14:32
Posłuchaj
W myśl ustawy o samorządach każda polska gmina i powiat mogą prowadzić działalność gospodarczą nastawianą na zysk. Dokładne liczenie przez spółki miejskie każdej złotówki sprawia, że miasto ma pieniądze na nowe inwestycje.
Niestety, zadłużenie samorządów rośnie w oczach. Dlatego gminy i miasta coraz częściej przenoszą do swoich spółek nagromadzone wcześniej długi. Wtedy nie wliczają się bowiem do ogólnego zadłużenia.
Można jednak znaleźć inny sposób. Przykład daje Wrocławski Park Wodny. Z jego prezesem Bartłomiejem Andrusiewiczem rozmawia Justyna Golonko.
Spółki miejskie powszechnie uznaje się za niedochodowe. Dlaczego u was jest inaczej?
Nasza spółka jest w pełni rentowna. Udało nam się obalić mit, że choćby Aquaparki są nieopłacalne. Jesteśmy w stanie pokryć zarówno koszty działalności jak i kredytu.
Na co zaciągnięto kredyt?
Na budowę aquaparku. Spłacamy kredyt w wysokości prawie 7 mln zł rocznie. Co sześć miesięcy wpłacamy w banku raty. W tym roku udało nam się je pokryć ze środków własnych.
Jakie park ma dochody?
W 2008 roku dochody sięgnęły 15 mln zł, w 2009 - około 21 mln zł, a w 2010 - 23 mln zł.
Czyli okazuje się, że spółka miejska może być opłacalna. Jakie rozwiązania w tym pomagają?
Przed wszystkim należy potraktować firmę jak biznes. Wprowadzamy to samo, na co zdecydowałoby się prywatne przedsiębiorstwo - skuteczne zarządzanie, systemy kontroli jakości i obsługi klienta. Od 2009 r. bardzo dużo zmieniłem w parku wodnym - 99 proc. standardów i procesów. Wymieniliśmy też 35 proc. kadry na taką, która myśli biznesowo, skutecznie zarządza i jest skupiona na wynikach.
tk
REKLAMA