Premier League: Antonio Conte ostatnią nadzieją Tottenhamu? Włoch stoi przed trudnym zadaniem
Mieszanka euforii i nadziei - to czują kibice Tottenhamu, kiedy dowiedzieli się, że nowym trenerem "Spurs" został Antonio Conte. Włoski menedżer, który znany jest z tego, że wygrywa wszędzie tam, gdzie się pojawia, stanie przed najtrudniejszym wyzwaniem w karierze.
2021-11-03, 12:26
Niedawne spotkanie Tottenhamu z Manchesterem City było meczem, w którym wielu kibiców obu klubów było rozdartych - z jednej strony zwycięstwo w tym spotkaniu było cenne w kontekście ligowe walki, ale mogło mieć znacznie bardziej poważne konsekwencje niż ewentualna porażka.
Bolesna klęska i podwójne zwycięstwo
Gra toczyła się o coś więcej niż tylko ligowe punkty - w dużej mierze był to punkt zwrotny, który będzie rzutował na najbliższych latach zarówno "Spurs", jak i "Czerwonych Diabłów".
Naprzeciwko siebie stanęło dwóch menedżerów, którzy mieli wszelkie prawo, by bać się o swoje posady. Ole Gunnar Solskjaer i Nuno Espirito Santo nie mają wielu zwolenników na trybunach, ich notowania w ostatnich tygodniach szybowały w dół.
Manchester United wydawał na nowych piłkarzy ogromne pieniądze, ale norweski menedżer, klubowa legenda, nie potrafił wyciągnąć z drużyny maksimum możliwości, notował wiele wpadek, nie zdołał sięgnąć po żadne trofeum i włączyć się do wyścigu o mistrzostwo Anglii. Manchester United cały czas nie wypełnił pustki po tym, jak na emeryturę odszedł sir Alex Ferguson. Żaden z kolejnych menedżerów nawet nie zbliżył się do jego osiągnięć.
REKLAMA
Dla Nuno Espirito Santo był to 17 mecz w roli trenera Tottenhamu. Został wybrany po kilku miesiącach poszukiwań, podczas których z klubem było łączonych wielu szkoleniowców - począwszy od Erika ten Haga czy Juliana Nagelsmana, a skończywszy na Paulo Fonsece czy Gennaro Gattuso.
Po nieudanej przygodzie z Jose Mourinho Daniel Levy zapowiadał, że kolejny trener będzie podzielał klubowe wartości i wróci do atrakcyjnej, ofensywnej gry, której za czasów Pochettino nie można było uświadczyć. Zatrudnienie Santo było odbierane jako związanie się z "Mourinho 2.0", a nowy trener kojarzony z defensywnym stylem gry, bazującym na kontratakach.
W sobotę okazało się, że 17 spotkanie Nuno Espirito Santo w Tottenhamie było jego ostatnim. Manchester United gładko wygrał 3:0, a kluczowym momentem było zdjęcie z boiska Lucasa, jednego z nielicznych, którzy pokazali przeciwko "Czerwonym Diabłom" jakiekolwiek zaangażowanie.
REKLAMA
Radość fanów Manchesteru United była krótka - dwa dni później Tottenham ogłosił nazwisko nowego szkoleniowca. Został nim Antonio Conte, który wydaje się dokładnie tym, kogo potrzebują "Spurs". I kogo potrzebują "Czerwone Diabły", które wcześniej zabiegały o tego menedżera.
Zdaniem wielu ekspertów, kluczowy w tym ruchu był dyrektor sportowy londyńczyków, Fabio Paratici, który zna się z Conte od lat. I namawiał go do przyjścia już po odejściu z Interu. Teraz dopiął swego.
REKLAMA
52-letni Włoch, wracający na trenerską ławkę po blisko półrocznej przerwie, to zdecydowanie największe nazwisko spośód szkoleniowców pozostających w zasięgu. Jego znak firmowy nie mógłby być bardziej wyrazisty - gdziekolwiek się pojawia, wygrywa.
W siedmiu ostatnich sezonach Conte sięgał po pięć mistrzostw kraju. Zdołał błyskawicznie pozbierać rozczarowującą Chelsea, zbudował Inter, który przerwał dominację Juventusu, za każdym razem świetnie punktował i był w stanie momentalnie wpłynąć na drużynę.
Włoch ma jednak swoje wady - zarzuca mu się konfliktowość, wymaga autonomii, chce rządzić niepodzielnie, co wydaje się nie pasować do tego, co robił w Tottenhamie Daniel Levy. Choć być może prezes wreszcie zrozumiał, że to jedyna droga do tego walki o najwyższe cele.
REKLAMA
Tottenham odniósł jednak podwójne zwycięstwo - zatrudnił menedżera z najwyższej półki i jednocześnie zabrał go sprzed nosa jednego z największych rywali.
- Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę wrócić na stanowisko trenera w klubie Premier League, który ma ambicję. Tottenham Hotspur posiada najnowocześniejsze obiekty i jeden z najlepszych stadionów na świecie. Nie mogę się doczekać rozpoczęcia pracy, aby przekazać zespołowi i kibicom pasję, mentalność i determinację, które zawsze wyróżniały mnie jako zawodnika i trenera - powiedział Włoch.
Prawdopodobnie zdaje sobie też sprawę z tego, że będzie to jedno z jego największych wyzwań w karierze. Tottenham znajduje się w tym momencie w ogromnym dołku.
REKLAMA
Równia pochyła
1 czerwca 2019 roku to dzień, który fani Tottenhamu będą pamiętać przez lata - to wtedy ich zespół przegrał 0:2 w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Sam mecz nie był wielki, a "The Reds" byli stroną po prostu lepszą. Droga do finału była jednak dla "Spurs" tak niezwykła, jak i wycieńczająca - po koszmarnym początku w fazie grupowej przyszło odrodzenie, awans i niezapomniane mecze z Manchesterem City i Ajaksem Amsterdam.
Po porażce w decydującym spotkaniu, które było szansą na największy sukces we współczesnej historii klubu, stało się jasne, że drużyna potrzebuje świeżej krwi, być może nawet rewolucji.
Mauricio Pochettino, który obecnie prowadzi PSG, od dłuższego czasu czekał na wzmocnienia, dające mu więcej możliwości do tego, by nawiązać walkę z najlepszymi. Zbudował zespół za stosunkowo niewielkie pieniądze, a ostatnie dwa transferowe okienka przed starciem z Liverpoolem do klubu nie dołączył żaden nowy piłkarz. Argentyńczyk przez długi czas dawał jednak radę walczyć w wyższej kategorii wagowej.
Później nastąpił kryzys, a prezes Daniel Levy zdecydował się odprawić Pochettino. Trudno powiedzieć, ilu fanów spodziewało się wówczas, że to dopiero początek bardzo bolesnego czasu, który czekał klub.
REKLAMA
Mourinho, który od czasu zwolnienia z Manchesteru United pozostawał bez pracy. Portugalczyk miał dać to, czego prezesowi brakowało do potwierdzenia, że obrał dobrą drogę w budowie klubu - trofea. Nie zrobił tego, ale to nie jedyne zarzuty. Wydaje się, że po odnoszącym wielkie sukcesy szkoleniowcu zostało tylko nazwisko i coraz bardziej polaryzująca opinia. Daniel Levy chciał jednak sukcesów - tyle tylko, że mimo ogromnych finansowych nakładów, Mourinho nie był mu w stanie tego dać. Prezes postawił fortunę na niewłaściwego konia.
Jeśli istnieje coś takiego jak klubowe DNA, to Tottenham miał w nim zakodowane dostarczanie emocji. "Spurs" właściwie od zawsze (może za wyjątkiem kadencji Andre Villas-Boasa) grali ofensywnie, z rozmachem, momentami szaleńczo, na pewno jednak charakterystycznie.
Mourinho udało się skutecznie to zabić, a Nuno Espirito Santo dołożył do tego swoje trzy grosze - po 10 kolejkach Premier League Tottenham jest na 9. pozycji, ma fatalne statystyki ofensywne, ujemną różnicę bramek, razi nie tyle nieskutecznością, co tym, że nie potrafi kreować sytuacji. Do tego dochodzi gęsta atmosfera w szatni, grupa piłkarzy grających znacznie poniżej oczekiwań. I Harry Kane, który po nieudanej próbie przejścia do Manchesteru City sprawia wrażenie kompletnie niezainteresowanego grą. Krótko mówiąc, tak źle nie było od dawna.
REKLAMA
Conte nie będzie chodził głodny?
Na przestrzeni ostatniej dekady Tottenham z ligowego średniaka stał się zespołem aspirującym, który potrafił dobrze dobierać piłkarzy i poruszać się na transferowym rynku.
Daniel Levy nie przestawał działać. Rozwijał klubową infrastrukturę, powiększał płacowy budżet, inwestował w drużynę. Nie był przy tym rozrzutny, doskonale wiedział, że musi też sprzedawać wyróżniających się piłkarzy, dla których Tottenham był po prostu zbyt mały - tak było choćby w przypadku Dimitara Berbatowa, Luki Modricia czy Garetha Bale'a.
Kolejnym krokiem było wskoczenie do czołowej szóstki Premier League. Patrząc na to, jak szybko następował wzrost w przypadku klubów, które przejęli bajecznie bogaci właściciele, takich jak Chelsea pod rządami Romana Abramowicza czy Manchester City, kojarzące się z rozrzutnością i wydawaniem ogromnych pieniędzy, widać wyraźnie, że Tottenham poszedł inną drogą. Żmudną, momentami frustrującą, obfitującą w momenty zwątpienia.
REKLAMA
Przegapił jednak chwilę, w której trzeba było zaryzykować i znów zajrzało mu w oczy widmo powrotu do przeciętności. Wpadki z trenerami, złe transfery, brak wizji budowy drużyny i odejście od ofensywnego, emocjonującego futbolu - to wszystko sprawiło, że z tego Tottenhamu, który kojarzymy z Mauricio Pochettino, zostało niewiele.
Conte ma to zmienić. Media spekulują, że jednym z warunków przyjęcia pracy były duże pieniądze na wzmocnienia
- Mogę zaakceptować mała szansę na zwycięstwo, choćby 1 procent, ale musi być chociaż tyle. W Interze miałem dużo do stracenia. Ale mam twardą głowę, więc będę parł naprzód i jestem gotowy przebijać nią ściany - powiedział.
REKLAMA
Conte będzie musiał przemówić do Harry'ego Kane'a, by ten wrócił na właściwy tor. Udało mu się doprowadzić do najlepszej formy w karierze Romelu Lukaku, który błyszczał w Interze. Kolejnym zadaniem będzie optymalne zestawienie bloku obronnego i zdecydowanie, którzy zawodnicy będą zbędni w jego drużynie.
Conte znany jest z ogromnych ambicji, ale też z tego, że wymaga, by sprostali im pracodawcy. Będzie to też wyzwanie dla Daniela Levy'ego, który przez długi czas mocno ograniczał ruchy trenerów, szukał oszczędności, próbował dojść wysoko za pomocą półśrodków.
I tu można przypomnieć słowa samego Conte, kiedy ten odchodził z Juventusu.
- Nie da się zjeść za dziesięć euro w restauracji, w której danie główne kosztuje sto. A ja nie chcę chodzić głodny - powiedział.
REKLAMA
Utytułowany Włoch zdołał sięgnąć po tytuł z Chelsea, która sezon wcześniej zajęła dziesiąte miejsce w Premier League. Od sezonu 2016/17 minęły jednak cztery lata, podczas których liga angielska poszła mocno do przodu, ligowi rywale Tottenhamu są bardzo mocni, a wewnątrz drużyny Conte będzie miał tytaniczną pracę do wykonania.
Warto jednak zauważyć jedno - pierwszy raz od lat kibice Tottenhamu pokazują doskonale widoczną mieszankę euforii i nadziei na to, że wreszcie uda się naprawić to, co w ostatnich latach zostało zniszczone. Z drugiej strony można zastanawiać się, czy jeśli nie zdoła tego dokonać Conte, będzie to w ogóle możliwe przy obecnych właścicielach.
- Liga Mistrzów: nie tylko Bayern. Juventus też jest pewny awansu
- Liga Mistrzów: Lewandowski na czele klasyfikacji strzelców. Sensacyjny wicelider
- Ligue 1: PSG rozwiąże kontrakt z Sergio Ramosem? Klub żałuje transferu Hiszpana
- La Liga: fatalne wieści ws. Sergio Aguero. Problemy z sercem okazały się poważne
REKLAMA