65 lat temu urodził się Roman Bierła

65 lat temu urodził się Roman Bierła. Zapaśnik, srebrny medalista z Moskwy w kategorii do 100 kilogramów w stylu klasycznym.

2022-03-21, 05:00

65 lat temu urodził się Roman Bierła
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Złoto skradzione przez sędziów

XXII igrzyska olimpijskie odbyły się w rosyjskiej Moskwie w 1980 roku. Z naszego kraju pojechała na nie rekordowa grupa sportowców. Było ich aż 306. Do dnia dzisiejszego nie wysłaliśmy tylu zawodników na zawody tej rangi. Ilość przerodziła się w jakość. Z ZSRR przywieźliśmy 32 medale. To także najlepszy wynik w naszych dziejach. Jedynym niedosytem okazała się liczba złotych krążków. Było ich tylko trzy. A mogło być zdecydowanie lepiej bo aż 14 krotnie stawaliśmy na drugim stopniu podium. To także najlepsze osiągnięcie w naszej historii. Jednym z najjaskrawszym przykładów pokazujących, że powinniśmy przywieźć większy zasób najwyższych laurów olimpijskich był 23 letni zapaśnik stylu klasycznego Roman Bierła. Wystartował w kategorii do 100 kilogramów. W pierwszej rundzie wyeliminował Duńczyka Svenda Studsgaarda. Skandynaw został zdyskwalifikowany za pasywność. W drugiej, z tego samego powodu, Polak wygrał z Grekiem Georgiosem Piklidisem. Identyczna sytuacja nastąpiła w następnym boju. Z tym, że ofiarą naszego zawodnika padł Rumun Wasile Andrei. W czwartej potyczce, po raz pierwszy na tych igrzyskach, Bierła wygrał na punkty. Pokonał 5:2 Jugosłowianina Refika Memisevicia. Tym samym zameldował się w walce o olimpijskie złoto. Jego przeciwnikiem był Bułgar Georgij Rajkow.

- W finale było 0:0, a w całym turnieju to ja miałem więcej punktów, więc mnie należało się zwycięstwo. Niestety, rumuński sędzia musiał się odwdzięczyć arbitrowi z Bułgarii za medal dla swojego krajana i pod koniec walki ukarał mnie za pasywność. To zdecydowało o niesprawiedliwej porażce. Po turnieju wszyscy pocieszali mnie, że jestem jeszcze młody, mam dopiero 23 lata. Bułgar był grubo po trzydziestce, więc musiał dostać ten medal. A ja za cztery lata złoto mam pewne, tłumaczyli - wspominał Bierła.

Nasz zapaśnik tym samym otrzymał srebrny medal. Niestety jego nadzieje na wywalczenie dobrego miejsca na następnej olimpiadzie zostały zniweczone przez politykę. Kraje bloku wschodniego odmówiły udziału w XXIII igrzyskach, które miały odbyć się w 1984 roku w amerykańskim Los Angeles. Polak po perfidnym zagraniu sędziowskim nie miał niestety już szans na medal. Niesportowe zachowanie arbitra spowodowało, że nie mógł cieszyć się z najcenniejszego lauru.

- Srebrny medal igrzysk olimpijskich nie może się równać w żaden sposób ze złotym - zauważył Roman Bierła.

REKLAMA

Niemniej był to największy, do tamtej pory, polski sukces w zapasach w kategorii do 100 kg. Nikomu nie udało się dojść tak daleko. Dopiero 8 lat później, przyjaciel Bierły, Andrzej Wroński stanął na najwyższym stopniu podium na XXIV igrzyskach w koreańskim Seulu. Sukces ten powtórzył osiem lat później w Atlancie w Stanach Zjednoczonych.

Trudne początki

21 marca 1957 roku w Katowicach przyszedł na świat Roman Bierła. Był postawnym, korpulentnym dzieckiem. W związku z tym nie bardzo garnął się do sportu. Namówił go do niego starszy o 10 lat brat Henryk. Trenował zapasy i uważał, że Roman też powinien się nimi zająć. Zupełnie innego zdania był mama. O mały włos kariera młodszego syna nie miała by miejsca.

- Moja mama była bardzo przeciwna zapasom. Po długich namowach zdecydowała się jednak puścić mnie na trening. No i... wróciłem ze złamaną ręką. Wydawało się, że to koniec marzeń o zapasach, a jednak po dwóch latach spróbowałem jeszcze raz i z czasem okazało się, że mam predyspozycje - wspominał Bierła.

Został zawodnikiem GKS Katowice. W tamtych czasach była to słynna na całą Polskę kuźnia talentów zawodników siłujących się na matach. Z racji swojej postury walczył w kategorii do 100 kilogramów w stylu klasycznym. Mimo swoich rozmiarów i wagi uważany był za wyjątkowo zwinnego, niesamowicie sprytnego, wytrzymałego zawodnika. Szkoleniowcy w klubie przekazali mu bardzo szybko niezbędną wiedzę taktyczną, którą umiał wyjątkowo dobrze wykorzystywać w czasie pojedynków. Walki rozstrzygał na swoją korzyść dzięki niebywałej aktywności na macie. Dziennikarze określali go w wyjątkowo sympatyczny sposób:

REKLAMA

- Olbrzym o twarzy grzecznego dziecka, pełen ciepła i łagodności -.

Jeszcze przed wyjazdem na igrzyska w 1980 roku zdobył dwa tytuły mistrza naszego kraju. Po powrocie z nich także tryumfował dwukrotnie w czempionacie Polski. Jeszcze w czasach kiedy był juniorem zdobył pierwsze miejsce na świecie. W rywalizacji seniorów sztuka ta niestety mu się nie udała ale kilkukrotnie był czwarty. Rok przed olimpiadą w ZSRR został wicemistrzem Europy. W  walce o najwyższy laur przegrał z Rosjaninem Nikołajem Balboszynem. W trakcie kariery wyjechał na trzy lata do Republiki Federalnej Niemiec. Wrócił przed wyjazdem do Atlanty, który został odwołany przez ówczesne władze. Karierę zakończył pod koniec lat osiemdziesiątych.

Nie mógł żyć bez ukochanych zapasów

Gdy przestał walczyć chciał nieco odpocząć. Rzucił się w wir interesów, które prowadził w Niemczech. Jednak życie napisało inny scenariusz. Zarządzający w tamtych latach klubem GKS Katowice Marian Dziurowicz postanowił zlikwidować sekcję zapasów. Jak powiedział tak też zrobił. Wzbudziło to ogromny protest w światku byłych zawodników tej sekcji. Postanowili natychmiast zareagować. Wśród nich prym wiódł Bierła. Uznał, że należy reaktywować działalność. Wraz ze Stanisławem Krzesińskim oraz Janem Średniewskim powołali do życia nowy klub. Nadali mu nazwę Orzeł Wełnowiec. Wełnowiec to historyczna część Katowic. Pod tym szyldem funkcjonował do początku dwudziestego pierwszego wieku. Na szczęście wrócił do korzeni.

- Kiedy tutaj ponownie weszliśmy z zapasami (sala MOSiR przyp. red.), musieliśmy płacić za wynajem 50 złotych, teraz bardzo symbolicznie - 5 zł. To dla nas duża pomoc. Kolejną będzie to, że niebawem, w porozumieniu z działającym w piłce nożnej GKS Katowice, wrócimy oficjalnie do tej właśnie nazwy - wspominał jeden z ówczesnych szkoleniowców, olimpijczyk z Seulu Jarzy Kopański.

REKLAMA

W ten sposób Roman Bierła przyczynił się do tego, że jego ukochana dyscyplina przetrwała w jego rodzinnym mieście. Zaangażował się później w rolę sportowego działacza w Katowicach i wspaniale się w niej realizuje.

Źródła: olimpijski.pl, sport.pl, katowice.naszemiasto.pl

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej