"Docenia się teraz tak oczywiste rzeczy jak chleb i woda". Ukrainka o życiu podczas wojny

- Raz prosiłam męża, żeby poszedł do schronu. Spędził tam jedną noc. Było to jednak nie do zniesienia. Jest tam mało miejsca, bardzo dużo ludzi i zwierząt - powiedziała reporterowi Polskiego Radia 24 mieszkająca w Kijowie Svetlana Gomenuk, wykładowca Ukraińskiej Narodowej Akademii Muzycznej.

2022-04-23, 12:19

"Docenia się teraz tak oczywiste rzeczy jak chleb i woda". Ukrainka o życiu podczas wojny
Svetlana Gomenuk jest wykładowcą na Ukraińskiej Narodowej Akademii Muzycznej. Foto: PR24

Do tej pory w wyniku rosyjskiej inwazji uszkodzeniu lub zniszczeniu uległo blisko 30 proc. ukraińskiej infrastruktury drogowej. Strona ukraińska szacuje poniesione straty na 100 mld dolarów - poinformował minister infrastruktury Ołeksandr Kubakow i dodał, że globalne zniszczenia - począwszy od infrastruktury drogowej po domy i inne budynki - sięgnęły do tej pory nawet 500 miliardów dolarów. Poza zniszczeniami materialnymi wojna niesie śmierć i brak dostępu do podstawowych artykułów żywnościowych. O tym, jak wygląda życie podczas wojny, opowiedziała Pawłowi Kurkowi z PR24 Svetlana Gomenuk z Kijowa.

Ewakuacja

Po inwazji Rosjan na Ukrainę pani Svetlana postanowiła wraz z rodziną uciec z Kijowa do miejscowości pod miastem. - Po rozpoczęciu wojny wyjechaliśmy z rodzicami do domku letniskowego niedaleko Buczy i Irpienia. Spędziliśmy tam dwa tygodnie - powiedziała. Ukrainka dodała, że nie mogli używać światła i elektryczności, żeby pozostać niewidoczni. Rosjanie opanowali pobliskie tereny, ale na ich szczęście nie pojawili się na osiedlu domków letniskowych, ponieważ nie przyszło im do głowy, że ktoś tam może mieszkać.

Całymi dniami rodzina siedziała w ciszy i zimnie. Ogrzewała się tylko kilka razy dziennie, rozpalając drewno w piecu. Nie można było też używać świeczek. Ostatecznie postanowili wrócić do Kijowa.

Ryzykowne mieszkanie

Rozmówczyni podkreśliła, że choć przebywanie w mieszkaniu w wysokim bloku jest niebezpieczne, to zdecydowali się na taki ruch w pełni świadomie. 

REKLAMA

- Raz prosiłam męża, żeby poszedł do schronu. Spędził tam jedną noc. Było to jednak nie do zniesienia. Jest tam mało miejsca, bardzo dużo ludzi i zwierząt. Powiedział, że jednak lepiej będzie tutaj - powiedziała. 

- Zdecydowaliśmy, że zostaniemy w domu. Jesteśmy tutaj całą rodzinę i cieszymy się tym. Docenia się teraz tak oczywiste rzeczy, jak woda, chleb i towarzystwo bliskich - dodała.

Ludobójstwo

Svetlana, zapytana o moment, w którym dotarły do nich informacje o zbrodniach ludobójstwa, jakich Rosjanie dokonali pod Kijowem, powiedziała, że wszystko to działo się wokół miejsca, w którym się ukrywali. 

- Zadzwoniłam wtedy do rodziców i mama powiedziała, że tata siedzi nad mapą i mierzy, ile kilometrów jest z ich domu do miejscowości, gdzie zostali zamordowani ludzie. Działo się to wokół wioski, w której mieszkają - powiedziała.

REKLAMA

Czytaj także:

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

dz

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej