Eksperci: chcąc hamować inflację musimy ograniczać konsumpcję
Niemal 14 proc. inflacji i jej systematyczny wzrost oznaczają konieczność zdecydowanej ingerencji, w tym zacieśniania polityki monetarnej i fiskalnej. Musimy ograniczyć konsumpcję, zachęcić do oszczędzania. Do tego konieczne jest staranie o jak najmniejsze obniżanie wzrostu gospodarczego poprzez inwestycje, choć ten spadek jest nieunikniony - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan i Andrzej Sadowski prezydent Centrum im. Adama Smitha.
2022-06-01, 10:00
Ekonomiści komentowali najnowsze dane GUS dotyczące inflacji oraz PKB. Według nich inflacja za maj wyniosła 13,9 proc. (licząc rok do roku), a wobec marca ceny wzrosły o 1,7 proc. Drożały przede wszystkim: energia, paliwa i żywność.
Druga ważna informacja z GUS dotyczy PKB Polski za I kwartał 2022 r. Tu obserwujemy wzrost o 8,5 proc. (rok do roku). O 13,2 proc. zwiększył się stan zapasów firm, a o 6,6 proc. wzrosła za ten okres konsumpcja.
Tempo nie do utrzymania w skali roku?
- Tak szybkiego wzrostu gospodarczego nie da się już utrzymać. Po okresie luźnej polityki NBP i zbyt luźnej polityki fiskalnej rządu, będziemy musieli być bardziej wstrzemięźliwi. Jeżeli chcemy stłumić inflację, która jest największym zagrożeniem dla polskiej gospodarki, to trzeba będzie ograniczyć podaż pieniądza, ograniczyć konsumpcję i to spowoduje wyhamowanie wzrostu inflacji - mówił Jeremi Mordasewicz.
Ekspert Lewiatana dodał, że rząd w wieloletnim planie finansowym zakłada w tym roku średnioroczną inflację 9 proc. tymczasem w maju dostaliśmy już do niemal 14 proc.
REKLAMA
- Jeżeli chodzi o wzrost PKB to wyraźnie widać, że dominuje w nim konsumpcja, a nie inwestycje. A przecież każdy wie, że bez inwestycji nie zwiększymy produktywności, nie będziemy się rozwijać. Opieranie wzrostu na konsumpcji, 13,14, 15, 16 emeryturze itd. nie doprowadzi nas do dobrobytu, a wręcz przeciwnie będzie nasilało procesy inflacyjne. Żeby móc inwestować trzeba jednak mieć oszczędności. Te w skali kraju to ok. 1 bilion zł. Przy 14 proc. inflacji oznacza to, że każdego roku posiadacze oszczędności tracą 140 mld zł. Jest to absolutnie nieakceptowalne - stwierdził Jeremi Mordasewicz.
Brakuje inwestycji prywatnych
Zdaniem Andrzeja Sadowskiego utrzymanie wzrostu gospodarczego jest możliwie, ale wymaga poważnych zmian w systemie. Wskazywał przede wszystkim na problemy prawne. To w jego opinii jest też przyczyną braku inwestycji prywatnych.
- Gromadzenie przez przedsiębiorców zapasów jest zaś efektem tego, że w ostatnich kilkunastu miesiącach zarobili oni właśnie na nich, a nie na normalnej działalności inwestycyjnej. Dziś żyją z wyprzedaży zapasów, które w międzyczasie wielokrotnie zdrożały. To świadczy o nie najlepszej kondycji gospodarki i pokazuje, że może być coraz gorzej. Zresztą kupienie dziś jakiegokolwiek surowca, stali, blachy, cementu, może w przyszłości zwrócić się jako czysta inwestycja - powiedział Andrzej Sadowski
Zaznaczył też, że w ostatnim czasie spada konsumpcja Polaków bo "na coraz mniejszy koszyk wydają coraz więcej".
REKLAMA
- Po informacjach z rynku widać natomiast jak znikają najtańsze artykuły wykupowane przez obywateli Ukrainy. To jest dodatkowy czynnik, impuls, który sprawia, że odczyt inflacji jest coraz wyższy – ocenił Andrzej Sadowski.
Według Jeremiego Mordasewicza na inflację wpływa też zwiększenie w minionych 2 latach podważy pieniądza na rynku. Podał kwotę 250 mld zł. Porównywał Polskę do Czech, gdzie polityka fiskalna była ciaśniejsza więc "deficyt finansów publicznych w ciągu ostatnich 15 lat jest mniejszy 2 razy niż w Polsce".
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
REKLAMA
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA