W PO przybywa rozczarowanych Tuskiem. Fogiel: sami są sobie winni

Powrót Donalda Tuska do władzy w Platformie Obywatelskiej nie przyczynił się do znaczącego wzrostu notowań tej partii. W sondażach PO wciąż ustępuje PiS, a postulaty zgłaszane przez jej lidera są przedmiotem krytyki autorytetów obozu liberalnego, czy wreszcie samych polityków ugrupowania. - Dziwi mnie, że ktoś jest rozczarowany tym, że Donald Tusk nie jest zbawcą PO - mówi portalowi PolskieRadio24.pl rzecznik PiS Radosław Fogiel. 

2022-07-18, 20:00

W PO przybywa rozczarowanych Tuskiem. Fogiel: sami są sobie winni
Przybywa rozczarowanych Tuskiem. Fogiel: sami są sobie winni. Foto: Fotophoto/Shutterstock

Kiedy Donald Tusk rok temu ponownie obejmował władzę w Platformie Obywatelskiej, partia w wielu sondażach ustępowała nie tylko liderującemu PiS-owi, ale również Polsce 2050 Szymona Hołowni. Byłemu przewodniczącemu Rady Europejskiej udało się dość szybko przywrócić PO na pozycję najsilniejszego ugrupowania opozycyjnego, ale od tamtej pory jej notowania nie mogą przebić szklanego sufitu - poziomu ok. 30 proc. - nie mówiąc już o wyprzedzeniu w sondażach PiS, którego pokonanie miał zapewnić były premier.

Tusk składa sprzeczne obietnice

Donald Tusk w ostatnich tygodniach bardzo się uaktywnił. Lider PO jeździ po kraju i spotyka się z wyborcami, a podczas tych spotkań mocno krytykuje PiS oraz składa szereg obietnic, które są przedmiotem krytyki nawet osób przychylnych jego partii. "Czterodniowy tydzień pracy to niebywała populistyczna brednia, która oznaczałaby z jednej strony ograniczenie produkcji, a z drugiej podbicie inflacji" - w ten sposób Leszek Balcerowicz skomentował w rozmowie z Interią pomysł Donalda Tuska dotyczący skrócenia tygodnia pracy o jeden dzień. A to niejedyny populistyczny postulat szefa PO z ostatnich tygodni.

W jednym z wywiadów Donald Tusk wypalił niedawno, że gdyby został premierem, to na pierwszy ogień wziąłby stłumienie inflacji. Zdaniem wicepremiera Mariusza Błaszczaka szef PO wykazuje się w tej kwestii złą wolą. "Sądzę, że jest człowiekiem inteligentnym i zdaje sobie sprawę z tego, że inflacja została wywołana przez Władimira Putina, przez wojnę" - powiedział szef MON w Polsat News. Do tego politycy PiS chętnie przypominają, że gdy Donald Tusk był premierem, to wcale nie próbował walczyć z inflacją, o czym najlepiej świadczą jego słowa z 2011 roku.

"Ci, którzy rozumieją elementarnie gospodarkę, wiedzą, że gdyby rząd miał guziki i na jednym byłoby napisane "niskie ceny żywności", a na drugim "wysokie", to ja nic innego bym nie robił, tylko naciskał ten guzik "niskie ceny". Tylko takich guzików nie ma" - tłumaczył wówczas Donald Tusk.

REKLAMA

Inne populistyczne pomysły Donalda Tuska to obniżenie cen benzyny do poziomu 5 zł za litr czy zwiększenie płac w sferze budżetowej o 20 proc. Deklaracje byłego premiera są krytykowane nawet przez sprzyjający PO tygodnik "Polityka", którego publicysta Rafał Kalukin zauważa, że obietnice Tusk są nie tylko nierealne, ale do tego wzajemnie się wykluczają. "Dzisiaj można odnieść wrażenie, że 65-letni polityk doszedł do takiego momentu w swojej karierze, że jest w stanie wygłosić dowolny pogląd. Pomstować na drożyznę i jednocześnie obiecywać podwyżki. Obiecywać państwo skuteczne i zarazem tanie. Publicznie deklarować wiarę w Boga i stanowczo odcinać się od Kościoła" - napisał. 

Jęk zawodu pod adresem lidera

Donald Tusk zapowiada też rozliczenia personalne. Szef PO stwierdził, że jeśli PO wygra wybory, to "odkuje" od stanowiska obecną prezes Trybunału Konstytucyjnego Julię Przyłębską oraz "wyprowadzi" z NBP obecnego prezesa tej instytucji Adama Glapińskiego. Czy osobie, która mieni się demokratą, wypada składać takie deklaracje? - Nie wyobrażam sobie, żebym została "odkuta" od stanowiska, to byłaby anarchia - mówi prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska, która przypomina, że jej kadencja trwa dziewięć lat i jest konstytucyjna. Oznacza to, że Donald Tusk albo składa kolejną obietnicę bez pokrycia, albo zamierza złamać konstytucję, której obronę jego partia od wielu lat deklaruje nieść na sztandarach. Podobnie sprawa ma się, jeśli chodzi o Adama Glapińskiego. Szef NBP słowa byłego premiera odebrał zresztą jako groźby karalne i złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Coraz to nowe obietnice i coraz agresywniejsza retoryka wcale nie przekłada się na wzrost notowań Koalicji Obywatelskiej. Jak wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego przez pracownię Estymator na zlecenie tygodnika "Do Rzeczy", na KO chce głosować 26,6 proc. Największa formacja opozycyjna zanotowała więc niewielki spadek notowań (o 0,3 proc.). KO traci ponad 10 pkt proc. do PiS, na które według tego badania chce głosować 37,1 proc. Polaków.

Większość polityków Platformy Obywatelskiej broni lub wręcz zachwala pomysły zgłaszane przez Donalda Tuska. W rozmowach na korytarzu sejmowym sekundują swojemu szefowi, obwiniając PiS o inflację czy prezentując walory czterodniowego tygodnia pracy. Są jednak w PO i tacy politycy - choć w zdecydowanej mniejszości - którzy nie podzielają niedawnych postulatów swojego lidera.

REKLAMA

- Niepotrzebnie ścigamy się z PiS na obietnice socjalne. Nasz elektorat ma inne oczekiwania i powinniśmy o tym głośno mówić, ale Donald Tusk boi się otwarcie poruszyć pewne kwestie - mówi portalowi PolskieRadio24.pl poseł PO pragnący zachować anonimowość. Czy chodzi np. o likwidację programu 500+ czy legalizację małżeństw homoseksualnych? Na to pytanie nasz rozmówca tylko się uśmiecha i odchodzi. 

- Donald rzuca propozycje, do których trudno może być przekonać naszych wyborców. Zawsze zabiegaliśmy o przedsiębiorców, a teraz mówimy im, że mają skrócić tydzień pracy pracownikom, czyli de facto zmniejszyć swoje zyski. Trochę jestem rozczarowany tymi deklaracjami - tłumaczy portalowi PolskieRadio24.pl inny poseł PO. "Robi wokół siebie dużo szumu, ale nic z tego nie wynika. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy tęsknić za Grześkiem Schetyną. Jemu chociaż udało się w pewien sposób zjednoczyć opozycję - dodaje inny parlamentarzysta PO.

PO grozi podział?

Rozmówca portalu PolskieRadio24.pl, który należy do frakcji tzw. schetynowców, nawiązuje do wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których PO wraz z Lewicą i PSL wystartowała pod szyldem Koalicji Europejskiej i nieznacznie przegrała z PiS. O tym, że Donald Tusk ma problemy z namówieniem innych sił parlamentarnych do zjednoczenia, pisaliśmy tutaj.

Takiego obrotu spraw wewnątrz PO spodziewał się rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel. - Dziwi mnie, że ktoś jest rozczarowany tym, że Donald Tusk miał być zbawcą PO, a nim nie jest. To raczej wina tych, którzy w to wierzyli. Przecież można było zaobserwować, że Tusk to polityk wypalony, który przez ostatnie lata zajmował się podawaniem marynarek na brukselskich salonach - mówi portalowi PolskieRadio24.pl. Rzecznik PiS przypomina, że za obecnym szefem PO ciągną się sprawy, o których Polacy łatwo nie zapomną. - Tusk to polityk, który w momencie spadku sondażowego PO postanowił czmychnąć na dobrą posadę w Unii Europejskiej. Polacy pamiętają, że jedną z jego najgorszych decyzji jest podniesienie wieku emerytalnego. Dla wielu jest premierem polskiej biedy, więc nie wiem, jak ktoś mógł mieć nadzieję, że jego powrót zmieni coś na scenie politycznej - stwierdza Fogiel. 

REKLAMA

Zdaniem rzecznika PiS ostatnie wypowiedzi szefa PO, jak np. ta o czterodniowym tygodniu pracy, są przygotowane na użytek wewnętrzny. - Wygląda na to, że odbija się od ściany do ściany, żeby trochę podkraść elektorat Lewicy, a trochę na użytek wewnętrznej wojny Tuska z Trzaskowskim pod platformerskim dywanem. Ten drugi stanowi lewicowo-liberalne skrzydło, więc Tusk postanowił go "opiłować", jak mawia poseł Nitras - wyjaśnia Fogiel. Czy to wewnętrzne niezadowolenie doprowadzi do powstania nowej partii po stronie opozycji?

Jakiś czas temu o możliwości powstania nowej formacji politycznej po stronie opozycji mówił szef klubu PiS Ryszard Terlecki. - W kuluarach krążą plotki o nowej partii po stronie opozycji. To nas w tej chwili bardzo interesuje, bo to jest zapowiadane na wrzesień. Pewne szczegóły już znam, ale może nie będę ich w tej chwili jeszcze zdradzać - powiedział Terlecki. Politycy PO w oficjalnych rozmowach określają tę wypowiedź szefa klubu PiS "myśleniem życzeniowym" lub przekonują, że ta nowa formacja może powstać, ale po stronie Zjednoczonej Prawicy. Jak podaje część mediów, twarzami tej nowej formacji mają być jednak nie Rafał Trzaskowski, ale Grzegorz Schetyna, Paweł Poncyliusz i Paweł Kowal. 

- Myślę, że to jest potencjał na otwarcie drugiego frontu w PO, bo walka Trzaskowski - Tusk jest dość gorąca, z informacji, które do nas docierają z wnętrza PO. Tutaj, jeśli zgromadzeni wokół Schetyny działacze rozczarowani Tuskiem również postanowią podjąć jakieś działania, to rzeczywiście może się coś wydarzyć - uważa Radosław Fogiel. Tym rewelacjom zaprzecza jednak jeden z polityków typowanych na ojców założycieli nowej formacji - Paweł Poncyliusz. W Polskim Radiu 24 stwierdził, że z Grzegorzem Schetyną widuje się bardzo często na posiedzeniach Sejmu, jednak sam nigdy nie dostał propozycji przejścia do nowej formacji. Jak podkreślił, nic na ten temat nie wie.

- Myślę, że Grzegorz Schetyna na tyle ściśle jest związany z Platformą Obywatelską, przez tyle lat - on ją zakładał, był jej szefem - że dziś jego odejście z PO byłoby trochę zaprzeczeniem czy też zakwestionowaniem tej całej historii, która wiąże go z Platformą - powiedział Poncyliusz.

REKLAMA

MF, PolskieRadio24.pl 


Czytaj więcej:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej