Liga Mistrzów: Lewandowski królem Barcelony? Start miał lepszy niż Maradona czy Neymar

FC Barcelonę reprezentowało w historii wielu wybitnych ofensywnych graczy. Niektórzy z nich tak dawno, że nie mieli nawet możliwości, by zagrać w jej barwach w Lidze Mistrzów. Robert Lewandowski błyszczy już od pierwszej kolejki - przy tej okazji przypominamy jak w debiutach radzili sobie jego wielcy poprzednicy.

2022-09-13, 10:50

Liga Mistrzów: Lewandowski królem Barcelony? Start miał lepszy niż Maradona czy Neymar
FC Barcelona miała w historii wybitnych napastników jak choćby Samuel Eto'o czy Diego Maradona. Niewielu z nich zaliczyło jednak tak udany początek w Katalonii jak Robert Lewandowski. . Foto: Facebook - Samuel Eto'o, Robert Lewandowski, UEFA Champions League
  • Robert Lewandowski zadebiutował w Lidze Mistrzów w barwach FC Barcelony w starciu z Viktorią Pilzno
  • Kataloński klub zawsze miał wyczucie do transferów ofensywnych gwiazd
  • Cruijff, Maradona, Ronaldnho, Eto'o to tylko niektóre z długiej listy wielkich nazwisk w ataku "Blaugrany"
  • W tym doborowym gronie to Lewandowski zaliczył jeden z najbardziej imponujących startów

Lewandowski ustrzeli Viktorię?

FC Barcelona trafiła w Lidze Mistrzów do typowej "grupy śmierci" - w grupie C zmierzy się z Bayernem Monachium, Interem Mediolan i Viktorią Pilzno. Robert Lewandowski wyjątkowo szybko wraca więc na Allianz Arena i dostaje szansę skarcenia dawnych pracodawców za rozstanie, które nie przebiegło w najlepszej atmosferze. Mecz Bayern Monachium - FC Barcelona, na który czekają nie tylko polscy kibice odbędzie się 13 września. Początek spotkania o godzinie 21.

Lewandowski wraca do Monachium. Będzie katem Bayernu, jak przed laty Elber?

Lewandowski po raz pierwszy w elitarnych rozgrywkach w nowych barwach zagrał za Camp Nou w starciu z Viktorią Pilzno, która w doborowym zestawieniu typowana jest na dostarczyciela punktów. "Lewy" był bezwzględny - kapitan reprezentacji Polski otworzył swoje bramkowe konto w Champions League dla "Blaugrany" spektakularnie. Zdobył hat-tricka i przeszedł do historii Champions League.

Dla "Lewego" był to kolejny hat-trick w barwach nowego klubu w LM (wcześniej dla Borussii Dortmund i Bayernu Monachium). Tym samym "Lewy" został pierwszym piłkarzem w historii Ligi Mistrzów, który dokonał tej sztuki. Były napastnik mistrza Niemiec przyznał jednak, że najważniejsze jest co przed Barceloną. 

REKLAMA

- Musimy pozostać skupieni. Wiemy, że sezon jest bardzo długi. Zagraliśmy dopiero kilka spotkań i będziemy musieli to udowodnić w kolejnych meczach ligowych czy Champions League. Przed nami długa droga, nie myślimy już o tym co było, ale o tym co przed nami i co powinniśmy zrobić. Najważniejszy jest następny mecz. Trzeba być przygotowanym, czeka nas ciężki sezon - powiedział napastnik "Blaugrany" po pierwszym występie w LM w barwach Barcelony.

La Liga Lewandowski także błyszczy ma już bowiem sześć trafień po pięciu meczach i porównania do najwybitniejszych snajperów w historii "Barcy" są coraz głośniejsze. Ci nie zawsze mieli tak dobre wejście do drużyny jak "Lewy".

Węgierski początek sztafety

O boiskowych dokonaniach snajperów FC Barcelony pisaliśmy już w innym miejscu. Tutaj zajmiemy się głównie ich debiutami w bordowo-granatowych barwach. I to nie tylko debiutami w Lidze Mistrzów, bo niektórzy z nich nie mieli okazji w ogóle w niej zagrać. Elitarne rozgrywki zostały utworzone w 1992 roku. "Barca" wielkich napastników miała o wiele wcześniej. 

Sztafeta - to słowo pasuje w tym kontekście najbardziej. Kiedy bowiem jeden wybitny strzelec kończył swoją "zmianę" na Camp Nou, zazwyczaj "pałeczkę" przejmował kolejny. Najpierw byli Brazylijczyk Evaristo i Węgrzy - Kocsis, Czibor i Kubala, którzy w latach 50-tych XX wieku doprowadzili kataloński zespół do triumfów w dwóch pierwszych edycjach Pucharu Miast Targowych - późniejszego Pucharu UEFA, a dziś Ligi Europy. W ich przypadku ciężko jednak jednoznacznie określić datę debiutu - statystycy nie pracowali wówczas na pełnych obrotach, jak dziś, a wiele rozgrywanych spotkań miało charakter nieoficjalny.

REKLAMA

Z dużym prawdopodobieństwem można jednak ustalić, że wejście Kubali do La Liga nie było tak efektowne, jak Lewandowskiego. Zaledwie jeden gol w pierwszych czterech meczach. Najtrudniejszy był dla niego jednak drugi sezon, przez którego połowę zmagał się z gruźlicą.

Cruijff zmienił historię

Johan Cruijff jak mało kto pisał i zmieniał historię futbolu. Był częścią najlepszej reprezentacji, która nigdy nie sięgnęła po mistrzostwo świata - Holandii lat 70-tych. Na początku tej dekady z Ajaxem Amsterdam trzykrotnie zdobył za to Puchar Mistrzów i...zagroził zakończeniem kariery, jeśli władze nie wyrażą zgody na jego przejście do Barcelony. Szantaż powiódł się i zaowocował pierwszym milionowym transferem w dziejach futbolu. W 1973 roku za 1,3 mln dolarów trafił do upragnionej Katalonii.

Zadebiutował dopiero w ósmej kolejce ligi hiszpańskiej. Barcelona znajdowała się wówczas w strefie spadkowej z dorobkiem zaledwie czterech punktów. Z "Boskim Johanem" w składzie nie przegrała kolejnych 26 spotkań, zdobywając pierwsze od 14 lat mistrzostwo kraju. Cruijff już w debiucie z Granadą ustrzelił dublet. Trafiał w każdym z siedmiu pierwszych spotkań, w których zgromadził 9 goli. Jeszcze w premierowym sezonie przyczynił się też do najwyższej w historii wygranej z Realem Madryt - 5:0.

Jego przejście do Barcelony odmieniło zarówno ten klub, jak i rynek transferowy, na którym złamana została magiczna bariera miliona dolarów.

REKLAMA

Maradona strzelał, asystował i bił

Kolejny z wielkich nie osiągnął na Camp Nou tyle ile oczekiwano, a od jego debiutu bardziej pamięta się ostatni mecz. Diego Armando Maradona był jednak piłkarzem tyleż wybitnym, co przez całą karierę wzbudzającym ogromne kontrowersje.

Kiedy w 1982 roku trafiał do Barcelony padł kolejny transferowy rekord. Argentinos Juniors zainkasowali za niego ponad 7 mln dolarów. W debiucie strzelił gola, ale Blaugrana przegrała 1:2 z Valencią. Do pierwszego zwycięstwa poprowadził nowych kolegów bramką i dwiema asystami tydzień później, a jego ofiarą - podobnie jak niedawno Roberta Lewandowskiego - został Real Valladolid.

Drugi sezon okazał się jego ostatnim w Katalonii. W jego końcówce najpierw otrzymał jedyną czerwoną kartę w czasach swojej gry w La Liga, prawdziwą bombę odpalił jednak w finale Pucharu Króla. Athetic Bilbao to był wówczas synonim brudnej gry, coś jak dzisiaj Atletico Madryt Diego Simeone. Przez pełne 90 minut finałowej rozgrywki Diego był faulowany i obrażany przez baskijskich piłkarzy, a rasistowskie obelgi leciały też z trybun. Maradona nie wytrzymał po ostatnim gwizdku i rozpętał ogromną bijatykę na murawie.

- Gdy zobaczyłem te sceny z bijącym się Maradoną i chaos jaki wywołał, wiedziałem, że nie może zostać w klubie - powiedział jeden z działaczy Barcelony.

Niespełniony kat Polaków


Na długo przed Robertem Lewandowskim synonimem środkowego napastnika stał się pewien kat reprezentacji Polski. Gary Lineker Biało-Czerwonym strzelił aż 6 goli, w tym trzy w pamiętnym meczu podczas mundialu 1986. W tym samym roku trafił do Barcelony i choć wejście miał imponujące, wkrótce miało się okazać, że - jak wielu Anglików - najlepiej radzi sobie na krajowym podwórku.

W debiucie w bordowo-granatowych barwach Lineker ustrzelił dublet z Racingiem Santander. W kolejnych spotkaniach miał już jednak zdecydowanie pod górkę, a trzeci - ostatni - sezon w Barcelonie zakończył z ledwie sześcioma ligowymi trafieniami na koncie. Jak na napastnika tej klasy - stanowczo za mało.

REKLAMA

Z Linekerem wiąże się kilka ciekawych okołofutbolowych historii. W 1986 roku był murowanym faworytem do zdobycia Złotej Piłki. Przegrał jednak z Igorem Bielanowem - piłkarzem, który nawet w ojczystym Zwiazku Radzieckim nie został piłkarzem roku. Wszystko przez politykę reform zmarłego niedawno Michaiła Gorbaczowa i honory oddawane mu z tego powodu przez zachodni świat na wszystkich możliwych polach.

Inna ciekawostka dotycząca Gary'ego Linekera dotyczy jego występu w meczu z Irlandią podczas mistrzostw świata 1990 roku. Ze względu na jej "śmierdzący" charakter pozostawimy ją jednak do znalezienia we własnym zakresie bardziej dociekliwym czytelnikom.

Bułgarsko-brazylijski super-duet

Angielski kat reprezentacji Polski był ostatnim z wielkich napastników "Barcy", który nie miał przyjemności zagrania w Lidze Mistrzów. Lata 90-te stały pod znakiem początków tych elitarnych rozgrywek, a także wielkich postaci w ataku "Blaugrany".

Dwóm z nich dane było w latach 1993-1995 grać ze sobą. Najpierw, bo jeszcze w 1990 roku, zadebiutował Christo Stoiczkov. Bułgar już w pierwszym występie przesądził golem o skromnej wygranej 1:0 w derbach z Espanyolem. Trzy lata później dołączył do niego Romario. Brazylijczyk wejście miał jeszcze bardziej okazałe - 5 września 1993 roku w debiucie zaliczył hat-trick.

REKLAMA

Obaj panowie pierwszy raz zagrali ze sobą w Lidze Mistrzów w trzeciej kolejce fazy grupowej. Obaj trafili po razie do bramki Spartaka Moskwa, a Bułgar dodatkowo asystował przy golu Brazylijczyka. Jak na super-duet przystało mieli także na Camp Nou swój popisowy numer. Było nim spotkanie Ligi Mistrzów rozegrane 2 listopada 1994 roku. Stoiczkov strzelił dwa gole i zaliczył asystę, Romario zanotował po golu i asyście. Kluczowym podaniem, do tego piętą, obsłużył oczywiście partnera z ataku.

Ronaldo - jeden sezon wystarczył

Obaj opuścili Katalonię w 1995 roku, a na ich miejsce przyszedł wkrótce Ronaldo - oczywiście nie Cristiano, a Luis Nazario de Lima. "Fenomen" spędził na Camp Nou zaledwie jeden sezon, ale było to 12 niezapomnianych miesięcy.

W pucharowym debiucie trafił dwukrotnie. Nie było to jednak w Lidze Mistrzów, a nieistniejącym już dziś Pucharze Zdobywców Pucharów, a rywalem był zaledwie cypryjski AEK Larnaka. W tych rozgrywkach doprowadził jednak "Barcę" do końcowego triumfu, rozstrzygając jedynym golem także losy meczu finałowego.

W La Liga na strzelenie pierwszych pięciu goli potrzebował pięciu spotkań. Wynik świetny, ale...wciąż o jedno gorszy od Roberta Lewandowskiego.

Gdy po roku "Il Fenomeno" zamienił Barcelonę na Inter Mediolan jego miejsce zajął inny wielki Brazylijczyk - Rivaldo. Ten w Lidze Mistrzów przez cały sezon nie zdobył ani jednego gola, regularnie trafiał za to w La Liga. W całych rozgrywkach dokładnie 19 razy, a dwie pierwsze bramki zdobył już w debiucie z Realem Sociedad.

REKLAMA

Jego partnerem w ataku miał być Francuz Christophe Dugarry, ale ten zapisał się jedynie większą ilością żółtych kartek niż bramek, co było o tyle łatwe, że bramki dla "Blaugrany" nie zdobył ani jednej. Pierwszy sezon w Barcelonie, był więc zarazem ostatnim dla mistrza świata z 1998 roku.

"Ibra" nie pasował Guardioli


A skoro już przy rozczarowaniach jesteśmy. Za każdym razem, gdy w Argentynie rodzi się piłkarska gwiazda, zwłaszcza niewielkiego wzrostu, jest porównywana do Diego Maradony. Nie inaczej było z Javierem Saviolą, który w 2001 roku trafiał na Camp Nou z łatką wielkiego talentu. Nie on pierwszy i nie ostatni nie sprostał tej etykiecie. 

Pierwszego gola w Lidze Mistrzów strzelił jednak już w debiucie - dokładając cegiełkę do wygranej 3:0 z Fenerbahce. W La Liga kazał czekać do czwartej kolejki. Był jednak snajperem nieregularnym, do tego słabiej wypadającym na tle mocniejszych rywali. Kataloński rozdział kariery zakończył z 49 trafieniami w 123 meczach. Wkrótce stał się piłkarskim obieżyświatem, zaliczając nawet epizod dla wielkiego rywala - Realu Madryt.

Pięć goli w pierwszych pięciu meczach - po jednym w każdym - i do tego dwie asysty nie pomogły pozbyć się miana nie do końca udanego transferu innemu wielkiemu snajperowi - Zlatanowi Ibrahimoviciowi. Szwed trafił na Camp Nou w 2009 roku i mimo świetnego startu, a nawet decydującego gola w Gran Derbi nigdy nie stał się ulubieńcem trenera Josepa Guardioli.

Real sprzedał Barcelonie połowę Eto'o

Hiszpańskiemu szkoleniowcowi zarzucano zwłaszcza niezbyt udany ruch na rynku transferowym. Za "Ibrę" do Interu oddał bowiem Samuela Eto'o i jeszcze sowicie dopłacił. Kameruńczyk pod wodzą Jose Mourinho udowodnił swoją wartość zdobywając Puchar Mistrzów. Szwed już po pierwszym sezonie został wypożyczony do AC Milan, do którego rok później odszedł definitywnie.

Kariera Eto'o w Hiszpanii od początku nie był jednak usłana różami. Zaczynał w...Realu Madryt, dla którego w trzy lata zanotował trzy występy. Wkrótce stał się piłkarzem Realu Mallorca, który nabył...połowę praw do jego karty zawodniczej. Z tego też powodu, gdy w 2004 roku przechodził do Barcelony, na jego transferze zarobili także "Królewscy". Gdyby wiedzieli jak bardzo wzmacniają największego rywala, zapewne podbiliby cenę.
Kameruńczyk świetnie wprowadził się na Camp Nou. w Lidze Mistrzów trafił do bramki Szachtara Donieck w drugim występie, w La Liga nie kazał "tak długo" czekać - zdobył gola już w debiucie w nowych barwach. Jeszcze w tym samym sezonie dwukrotnie pokonywał bramkarza niedawnego pracodawcy - Realu Madryt. Gdy niechciany przez Guardiolę opuszczał Katalonię miał na koncie ponad 100 bramek w barwach jej dumy.

REKLAMA

Nagroda pocieszenia lepsza od Beckhama

W Barcelonie Eto'o miał przyjemność dzielić szatnię z chyba największym artystą futbolu w historii. Paradoksalnie brzmi przy tym informacja, że w 2003 roku Ronaldinho Gaucho - bo o nim mowa - trafił na Camp Nou w ramach pocieszenia za brak finalizacji transferu Davida Beckhama, który ostatecznie przeszedł do Realu Madryt.


Brazylijczyk to jeden z tych piłkarzy, w przypadku którego liczby mówią niewiele. Wartością samą w sobie było podziwianie jego niepowtarzalnego stylu. Na szczęście ze statystyką też było mu po drodze. Zanim strzelił pierwszego gola dla Barcy zdążył złapać żółtą kartkę. W tym samym meczu z Sevillą otworzył jednak konto bramkowe strzałem z dystansu, a przy tym historycznym wydarzeniu asystował mu...bramkarz - Victor Valdes.

Na premierę w Lidze Mistrzów musiał poczekać rok, bo najpierw trzeba było do niej awansować. W pierwszym meczu z Celtikiem Glasgow zaliczył asystę, bramkę zdobył w drugim - z Szachtarem Donieck. Barca pożegnała się z rozgrywkami w 1/8 finału po nieznacznej porażce w dwumeczu z Chelsea Londyn, mimo heroicznej postawy Ronaldinho, który zdobył dwa gole.

Neymar debiutował w Gdańsku

Rodak wielkiego Brazylijczyka Neymar jest ostatnim piłkarzem w tym zestawieniu i zarazem pierwszym, który wciąż aktywnie gra. I to jak - w pierwszych sześciu meczach obecnego sezonu Ligue1 strzelił 7 goli i dołożył do tego 6 asyst. Mimo, że PSG to dopiero jego trzeci klub w karierze, był już bohaterem dwóch głośnych transferów na łączną kwotę ponad 300 mln euro.

REKLAMA

W Europie po Neymara pierwsza sięgnęła Barcelona. Zapłaciła Santosowi 88 mln euro aby jego wychowanek mógł na Camp Nou stworzyć magiczne trio z Lionelem Messim i Luisem Suarezem. Opłaciło się i to nie tylko dlatego, że cztery lata później paryski potentat niemal potroił te kwotę.

Debiut Brazylijczyka w "Blaugranie" nastąpił 30 lipca 2013 roku na PGE Arenie w Gdańsku. To wydarzenie zepchnęło na dalszy plan sensacyjny wynik sparingu Lechii z Barceloną - 2:2. Neymar pojawił się na boisku w 79' minucie. Pierwszego gola strzelił 21 sierpnia w zremisowanym 1:1 meczu Superpucharu Hiszpanii z Atletico Madryt. Trafienie dało od razu pierwsze trofeum.

W Lidze Mistrzów popisał się hat-trickiem na zakończenie fazy grupowej z Celtikiem Glasgow i były to jego pierwsze trzy trafienia w tych rozgrywkach. W La Liga również na eksplozję jego talentu trzeba było trochę poczekać. Trafił dopiero w szóstej kolejce, ale uczciwie trzeba przyznać, że na obu frontach wcześniej popisał się aż siedmioma asystami.

Lewandowski z najlepszym startem?

Barcelona od lat ma przysłowiowego "nosa" do transferów wielkich napastników. I choć większość z nich notowała bardzo udany start na Camp Nou, to chyba żaden tak dobrego jak Robert Lewandowski. Kapitan reprezentacji Polski już udowodnił, że należy mu się miejsce w panteonie wielkich ofensywnych gwiazd "Dumy Katalonii" obok Cruijffa, Ronaldinho czy Eto'o. A to dopiero początek...

REKLAMA


Program meczów 2. kolejki piłkarskiej Ligi Mistrzów:

wtorek, 13 września

grupa A

Liverpool - Ajax Amsterdam (godz. 21.00)
Rangers - Napoli (mecz przeniesiony na środę, 21.00)
Tabela:
M Z R P bramki pkt
1. Ajax Amsterdam 1 1 0 0 4-0 3
2. Napoli 1 1 0 0 4-1 3
3. Liverpool 1 0 0 1 1-4 0
4. Rangers FC 1 0 0 1 0-4 0

grupa B
FC Porto - Club Brugge (21.00)
Bayer Leverkusen - Atletco Madryt (21.00)

1. Atletico Madryt 1 1 0 0 2-1 3
2. Club Brugge 1 1 0 0 1-0 3
3. FC Porto 1 0 0 1 1-2 0
4. Bayer Leverkusen 1 0 0 1 0-1 0

grupa C
Viktoria Pilzno - Inter Mediolan (18.45)
Bayern Monachium - Barcelona (21.00)

1. Barcelona 1 1 0 0 5-1 3
2. Bayern Monachium 1 1 0 0 2-0 3
3. Inter Mediolan 1 0 0 1 0-2 0
4. Viktoria Pilzno 1 0 0 1 1-5 0

grupa D
Sporting Lizbona - Tottenham Hotspur (18.45)
Olympique Marsylia - Eintracht Frankfurt (21.00)

1. Sporting Lizbona 1 1 0 0 3-0 3
2. Tottenham Hotspur 1 1 0 0 2-0 3
3. Olympique Marsylia 1 0 0 1 0-2 0
4. Eintracht Frankfurt 1 0 0 1 0-3 0

środa, 13 września

grupa E

AC Milan - Dinamo Zagrzeb (18.45)
Chelsea Londyn - FC Salzburg (21.00)

1. Dinamo Zagrzeb 1 1 0 0 1-0 3
2. AC Milan 1 0 1 0 1-1 1
FC Salzburg 1 0 1 0 1-1 1
4. Chelsea 1 0 0 1 0-1 0

grupa F
Szachtar Donieck - Celtic Glasgow (18.45)
Real Madryt - RB Lipsk (21.00)

1. Szachtar Donieck 1 1 0 0 4-1 3
2. Real Madryt 1 1 0 0 3-0 3
3. RB Lipsk 1 0 0 1 1-4 0
4. Celtic Glasgow 1 0 0 1 0-3 0

grupa G
Manchester City - Borussia Dortmund (21.00)
FC Kopenhaga - Sevilla (21.00)

1. Manchester City 1 1 0 0 4-0 3
2. Borussia Dortmund 1 1 0 0 3-0 3
3. FC Kopenhaga 1 0 0 1 0-3 0
4. Sevilla 1 0 0 1 0-4 0

grupa H
Juventus Turyn - Benfica Lizbona (21.00)
Maccabi Hajfa - Paris Saint-Germain (21.00)
1. Benfica Lizbona 1 1 0 0 2-0 3
2. Paris Saint-Germain 1 1 0 0 2-1 3
3. Juventus Turyn 1 0 0 1 1-2 0
4. Maccabi Hajfa 1 0 0 1 0-2 0

Czytaj także:

PolskieRadio24.pl PolskieRadio24.pl

MK

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej