"Płakaliśmy i padliśmy na kolana". Mieszkańcy Jackiwki wspominają chwilę wyzwolenia
- My nawet nie wiemy, ilu naszych zginęło. Wiosną, kiedy bombardowali nas samolotami, śmierć poniosło wielu. Bombardowali od wieczora, przez całą noc - mówi Wołodymyr Hryhorenko, mieszkaniec Jackiwki w obwodzie donieckim, która była pod rosyjską okupacją. - Rosja przegra tę wojnę, nie może być tak, jak mówi Putin, że Ukrainy nie ma i nie będzie. Ona będzie zawsze - dodaje Hałyna Hryhorenko.
2022-10-14, 08:43
Jackiwka to wieś letniskowa, ładnie położona wśród gęstych, sosnowych lasów nad rzeką Oskoł w obwodzie donieckiem. W sąsiedztwie wiejskich chat budowano dacze, pensjonaty i ośrodki wypoczynkowe. Dziś po wielu z nich pozostały tylko wypalone ruiny. Ukraińcy wyparli stąd Rosjan 20 września.
- Kiedy wchodzili Ukraińcy to płakaliśmy i padaliśmy na kolana. Tak bardzo cieszyliśmy się, że wróciło nasze państwo - opowiadają Hałyna i Wołodymyr Hryhorenko, spotkani przed zrujnowanym sklepem w centrum wsi.
Całonocne bombardowania
- Wieś była bombardowana od 24 kwietnia. Weszli ruscy i się zaczęło. Było tak strasznie, że nawet nie wiem, jak o tym mówić. Siedzieliśmy w cztery osoby w piwnicy dwa na dwa metry, co przejedzie czołg, to wszystko się trzęsie. To było dzikie przerażenie - wspomina Hałyna. Hryhorenko.
Centrum wsi zostało starte z powierzchni ziemi. Na poboczu stoi zniszczony pojazd opancerzony. Nieliczni mieszkańcy, którzy przeżyli tu okupację, zaczęli wychodzić z piwnic dopiero kilka dni po wyzwoleniu. Przez kilka miesięcy byli odcięci od świata. - My nawet nie wiemy, ilu naszych zginęło. Wiosną, kiedy bombardowali nas samolotami, śmierć poniosło wielu. Bombardowali od wieczora, przez całą noc - relacjonuje Wołodymyr Hryhorenko.
REKLAMA
Obawy o zimę
Ludzie gromadzą się obok sklepu, do którego idą po szkle z rozbitych witryn, cegłach i kawałkach betonu, ostrożnie przechodząc nad odłamkami pocisków. W Jackiwce nie działa administracja ani służby komunalne, dlatego zniszczeń nikt jeszcze nie sprząta. - Nie mamy światła, a bez niego nie mamy też wody. Nie mamy żadnej łączności, żeby zadzwonić do bliskich. Dzieci, wnuki i prawnuki mamy w Dnieprze i innych miastach i nie możemy nawet z nimi porozmawiać - narzeka mężczyzna.
Małżeństwo najbardziej martwi się dziś tym, jak przeżyje zimę. Zapasy z poprzedniego roku zniknęły, kiedy ukrywało się w piwnicy, a nowych nie można zrobić, bo w czasie walk i okupacji nikt nie myślał o uprawianiu ogródka. Mieszkańcy Jackiwki otrzymują obecnie pomoc od ukraińskiego wojska i paczki żywnościowe od wolontariuszy.
Prawdziwa twarz Rosji
Za wszystko, co przeżyli w ostatnich miesiącach, Hryhorenkowie winią Putina, ale i popierających go Rosjan. - Zawsze myślałem, że jest tak, jak mówili w telewizji, że jesteśmy z Rosjanami braćmi. Nigdy nie myślałem, że Rosja pójdzie na Ukrainę wojną! - oburza się Wołodymyr.
- Ale poszła i przegra tę wojnę. Nie może być tak, jak mówi Putin, że Ukrainy nie ma i nie będzie. Ona będzie zawsze - twardo zapewnia pani Hałyna.
REKLAMA
Posłuchaj
Rosjanie szturmują w obwodzie donieckim. Atakują tam w kierunku miasta Bachmut. Rosyjska armia nie rezygnuje z ostrzałów obiektów cywilnych w miejscowościach w pobliżu linii frontu i oddalonych od bezpośrednich walk - relacja Pawła Buszki (IAR) 1:00
Dodaj do playlisty
Czytaj także:
- Ewakuacja ludności z Chersonia. BBC: szef władz okupacyjnych prosi Moskwę o pomoc
- Dzikawicki: w rzeczywistych działaniach wojennych mogłoby wziąć udział maksymalnie 12 tys. żołnierzy Białorusi
Wiceszef MSZ Marcin Przydacz gościem Programu 1 Polskiego Radia - zobacz nagranie video
mbl
REKLAMA