80 lat temu urodził się Zygfryd Szołtysik
Zygfryd Szołtysik, jeden z najlepszych napastników w historii polskiej piłki nożnej lat powojennych/
2022-10-24, 05:00
Miał być muzykiem
Wieś Sucha Górna leży na terenie Górnego Śląska nieopodal Radzionkowa. Praktycznie wszyscy jej mieszkańcy zatrudnieni byli w otaczających ją kopalniach. Nie inaczej było w czasie rozpętanej przez Niemców II wojny światowej. W tej osadzie 24 października 1942 roku przyszedł na świat Zygfryd Szołtysik. Jego tata był górnikiem. Całymi dniami nie było go w domu. Wieczorami, gdy tylko wracał oddawał się swojej wielkiej pasji. Była nią gra na skrzypcach. Nie stać go było na edukację w tym kierunku. Chciał zrobić wszystko aby jego syn nie tyrał na kopalni. Jego marzeniem było aby Zygfryd został muzykiem. Maluch bardzo szybko rozwiał te nadzieje. Stało się to na jednej z Wigilii.
- Kiedy po wieczerzy rozpakowałem z przejęciem ten wspaniale opakowany prezent, nie mogłem ukryć rozczarowania. Bliski płaczu krzyknąłem - „Jo nie chcą skrzipiec, ino bal” (piłka przyp. red.). Z rozpaczą ciepłem te skrzypce o ziemię. Rozbiły się na malutkie kawałeczki - wspominał Szołtysik.
Ojciec wykazał się dużym spokojem. Nie skrytykował zachowania syna. Jak tylko uzbierał pieniądze kupił mu futbolówkę. Tak mały Zygfryd rozpoczął przygodę z piłką nożną. Był niewysoki, ale za to niesamowicie szybki i zadziorny. Brylował pod bramką przeciwników. I tak został napastnikiem.
REKLAMA
Biało-Niebiesko-Czerwoni
W niedalekim Chorzowie funkcjonowała bardzo dobra szkółka dla młodych adeptów futbolu o nazwie Zryw. Zygfrydowi udało się do niej dostać. Większość uzdolnionych piłkarsko młodych ludzi zasilała później szeregi Ruchu. W przypadku urodzonego w Suchej Górnej napastnika stało się inaczej.
- Nigdy nie myślałem, że Ruch z Górnikiem będą się o mnie bić! Poszedłem do wielkiego Górnika. Na mnie robiło wrażenie, że tam kibice nawet na trening przychodzili i nas oglądali. Górnik to była wtedy potęga. Miałem dużo szczęścia, że mnie chcieli - stwierdził Szołtysik.
W szeregach klubu z Zabrza spędził najlepszy czas swojej wspaniałej klubowej kariery. „Mały” jak go nazywali koledzy z drużyny spędził na Roosevelta 81 szesnaście lat. Wywalczył w tym czasie 7 krajowych czempionatów oraz 6 Pucharów Polski. Dostąpił także zaszczytu uczestnictwa w finale europejskich Pucharów. Tylko raz w naszych dziejach udało się to naszemu klubowi. W 1970 roku Górnik zmierzył się na wiedeńskim Praterstadionie z angielskim Manchesterem City. Niestety został pokonany 1:2. Szołtysik znalazł się w gronie 13 piłkarzy, którzy wystąpili w tym historycznym pojedynku.
W barwach biało niebiesko czerwonych wystąpił ponad 500 razy. W lidze zagrał 395 potyczek, w których strzelił 91 bramek co jest najlepszym wynikiem w historii Górnika.
REKLAMA
Poza występami na polskich boiskach dwa sezony spędził we Francji w US Valenciennes. W 1978 roku przeniósł się za ocean gdzie próbował swoich sił w kanadyjskim Toronto Falcons. Karierę zakończył w 1990 roku w niemieckim SVA Bockum-Hovel. Na terenie naszych zachodnich sąsiadów żyje do dnia dzisiejszego.
Biało-Czerwoni
Jego nieprzeciętny talent został bardzo szybko dostrzeżony przez szkoleniowców polskiej reprezentacji młodzieżowej. Wywalczył w wieku 19 lat wicemistrzostwo Europy. Na turnieju rozegranym w 1961 roku w Portugalii przegrali dopiero w finale. Ulegli 0:4 gospodarzom. Dwa lata po tym sukcesie „Mały” zadebiutował w drużynie narodowej. W tamtym czasie biało czerwonych prowadził tercet selekcjonerów. Byli nimi Wiesław Motoczyński, Tadeusz Foryś oraz Wacław Pegza. Pod ich skrzydłami Szołtysik wystąpił w towarzyskim pojedynku przeciwko Norwegii rozegranym w Szczecinie.
- Środa 4 września 1963 r. przejdzie do historii polskiego piłkarstwa jako pamiętna data. Nasza reprezentacja odniosła najwyższe cyfrowo zwycięstwo na przestrzeni 42 lat, gromiąc jedenastkę Norwegii 9:0 (3:0)! - obwieściła ówczesna sportowa prasa.
Piłkarz z Zabrza miał w tym tryumfie znaczący udział. Jako pierwszy wpisał się na listę strzelców już w 10 minucie. W 67 drugi raz trafił do siatki przeciwników.
REKLAMA
Najważniejszy tryumf w karierze
Apogeum jego reprezentacyjnej przygody przyszło w 1972 roku. Już pod wodzą Trenera Tysiąclecia Kazimierza Górskiego Polska awansowała na XX letnie igrzyska, które miały odbyć się w niemieckim Monachium. W rozgrywkach grupowych Szołtysik wystąpił w wygranym 5:1 pojedynku z Kolumbią. W drugiej fazie pojawił się na murawie w zremisowanym 1:1 meczu z Dania. Obie te potyczki nie należały do najlepszych w jego wykonaniu. Później przyszło nam walczyć z zespołem ZSRR. Aby myśleć o występie w finale musieliśmy tę rywalizację rozstrzygnąć na swoją korzyść. Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:1. Niestety nic nie wskazywało aby cokolwiek miało się zmienić. Wtedy selekcjoner zaordynował zmianę.
- Na około 25 minut przed końcem Górski postanowił wzmocnić atak i powiedział do siedzącego na ławce napastnika Zagłębia Sosnowiec Andrzeja Jarosika: - Rozbieraj się. Ale Jarosik urażony, że trener nie wystawił go w żadnym z wcześniejszych meczów, nie ruszając się z miejsca warknął: Teraz to ja nie gram. Górskiego zamurowało. Nie miał czasu się zdenerwować. Obok Jarosika siedział Zygfryd Szołtysik i jemu kazał wejść na boisko. Dopiero po kilku chwilach, kiedy nieco ochłonął, popatrzył na Jarosika i powiedział: – A ja, ku…, skończę z turystami. Pan Kazimierz nie klął prawie nigdy” - opisano tę bardzo nieprzyjemną sytuację.
Wejście „Małego” tchnęło w nasz zespól nowe życie. Po chwili Kazimierz Deyna zdobył wyrównanie z rzutu karnego. Sowietów dobił filigranowy napastnik Górnika. Trzy minuty przed końcem Robert Gadocha zacentrował w lewej strony. Piłkę przejął Włodzimierz Lubański. Krótko podał do lepiej ustawionego Szołtysika a ten kropnął z całej siły nie do obrony. Zwycięstwo 2:1 dało nam prawo gry o złoto z Węgrami. I nie zmarnowaliśmy tej szansy. Także 2:1 odprawiliśmy z kwitkiem naszych bratanków. Tak zdobyliśmy jedyne w naszej historii mistrzostwo olimpijskie w piłce nożnej. Po igrzyskach „Mały” zakończył reprezentacyjną karierę.
Urodzony w Suchej Górnej napastnik rozegrał według oficjalnych statystyk 46 pojedynków w koszulce z białym orłem na piersi. Jednak on sam nie zgadza się z tą liczbą.
REKLAMA
- Za 50 mecz dostałem pamiątkowy proporczyk. Zawsze tych meczów było 52, a teraz zmniejszyli mi do 46 - stwierdził niepocieszony.
Pewna jest natomiast ilość goli, które strzelił. Ma ich na swoim koncie 10.
Niemiecki Hamm
Po zakończeniu uganiania się za piłką uczestniczył w różnego rodzaju spotkaniach piłkarskich oldboyów. Jednak od kilku lat zaprzestał występów na boisku. Ma inną pasję. Kultywuje ją w swoim domu w Hamm. To niewielka miejscowość położona niedaleko Dortmundu w Niemczech.
- Od marca w zasadzie odliczamy dni i czekamy, aż się zrobi cieplej, żeby w końcu zacząć pracować. Działka to teraz w zasadzie sens naszego życia. Siedząc w domu na emeryturze, człowiek by się zanudził, a tak mamy co robić, przebywamy dużo na powietrzu i pracujemy nad kondycją, szczególnie wieczorami, gdy po robocie rozpalamy grilla i jest czas na piwo - stwierdził niedawno Zygfryd Szołtysik.
REKLAMA
Źródła: „Górnik Zabrze, opowieść po latach” autorstwa Pawła Czado, laczynaspilka.pl, olimijski.pl, retro.pl, przegladsportowy.onet.pl, rp.pl,
AK
REKLAMA