"Na Zachodzie bez zmian". Historyczne wątki w nowym filmie na podstawie przełomowej powieści
Przedstawiona w filmie "Na Zachodzie bez zmian" w reżyserii Edwarda Bergera historia żołnierza - zaczerpnięta wprost z literackiego pierwowzoru - przeplata się z inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami wątkiem starań o podpisanie rozejmu kończącego I wojnę światową.
2022-11-08, 05:50
Filmowa adaptacja powieści Ericha Marii Remarque’a "Na Zachodzie bez zmian" bije rekordy popularności w serwisie Netflix. Reżyser Edward Berger kreśli dosłowny, pełen przemocy, brudu, głodu i beznadziei obraz walk w okopach I wojny światowej. Wydarzenia obserwujemy oczami Paula Bäumera (Felix Kammerer). Młody chłopiec, wraz z kolegami, rusza pełen entuzjazmu, omamiony podniosłymi patriotycznymi hasłami, na front. Tam szybko zderza się z piekłem wojny.
Dość swobodnie potraktowany jest w filmie literacki pierwowzór - antywojenna mikropowieść oparta na doświadczeniach samego Remarque’a, weterana Wielkiej Wojny. Na potrzeby obrazu książkę wypatroszono z całych rozdziałów i zmieniono w znacznym stopniu finał. Scenarzyści dopisali jednocześnie dwie równoległe do głównej linie fabularne: jedna przedstawia bezdusznego generała, druga to dramatyczny wyścig z czasem Matthiasa Erzbergera, który stara się doprowadzić do podpisania rozejmu kończącego wojnę tak szybko, jak to możliwe, by tym samym ocalić kolejne tysiące istnień. Obie nakreślają kontekst rzezi, którą widz przeżywa razem z szeregowcami, obie też – w różnym stopniu – również inspirowane są prawdziwymi wydarzeniami.
"Na Zachodzie bez zmian". Kim był Matthias Erzberger? – jedyna historyczna postać w filmie
Nie licząc niewymienionych z nazwiska pozostałych członków niemieckiej delegacji do Compiègne oraz marszałka Ferdinanda Focha i Maxime’a Weyganda, którzy otrzymali kilka linijek dialogu, jedyną postacią historyczną w filmie jest właśnie Matthias Erzberger (Daniel Brϋhl), przewodniczący niemieckiej delegacji wysłanej w celu negocjacji zawieszenia broni.
Polityk, członek katolickiej partii Centrum, był człowiekiem od zadań niewygodnych. To on m.in. podniósł w Reichstagu temat ludobójstwa dokonanego przez niemieckie władze kolonialne na afrykańskich plemionach Herero i Nama. To również on stał za sformułowaniem pierwszej w parlamencie niemieckim rezolucji pokojowej wzywającej do negocjacji z ententą. W "Na Zachodzie bez zmian" widzimy go w najważniejszej roli życia: człowieka, który ma zakończyć I wojnę światową. W filmie Erzberger jest przedstawiony jako altruista, który chce zatrzymać bezsensową rzeź, ale napędza go również motywacja osobista. W przejmujących słowach postać grana przez Daniela Brϋhla wspomina o utracie syna na wojnie. Faktycznie, jedyny syn polityka, Oskar, zmarł na grypę hiszpankę podczas służby wojskowej latem 1918 roku.
REKLAMA
Za swoją postawę Erzberger, czego już się z filmu nie dowiemy, zapłacił najwyższą cenę. W 1921 roku został zastrzelony przez członków skrajnie nacjonalistycznej organizacji Consul. Motywem mordu był udział polityka w wydarzeniach, które doprowadziły do zakończenia I wojny światowej. Z członków Consula rekrutowali się później oficerowie nazistowskich bojówek SA.

"Na Zachodzie bez zmian". Jak odmalowano tło historyczne?
Skrajnym przeciwieństwem Erzbergera jest w filmie postać generała. Zawodowy wojskowy, z rodziny silnie związanej z mundurem ("mój ojciec służył pod Bismarckiem w trzech wojnach", mówi) jest uosobieniem pruskiego ducha militaryzmu - jednego z motorów napędowych, które doprowadziły do wybuchu globalnego konfliktu. Pełen patosu oficer jest zarazem hipokrytą: nie dzieli ze swoimi podwładnymi trudów wojny (stacjonuje w wytwornym pałacu, gdy podlegli mu żołnierze zamarzają w okopach) i w chwili słabości przyznaje, że obawia się pokoju, bo nie zna innego fachu niż wojaczka.
Generał symbolizuje całą kastę wyższych wojskowych, którzy przejęli faktyczną władzę w ogarniętych wojną Niemczech. Od 1916 roku rola kanclerza, parlamentu, a nawet samego cesarza była już coraz bardziej fasadowa. Faktycznymi dyktatorami byli szef sztabu Paul von Hindenburg i generalny kwatermistrz Erich Ludendorff (obaj opromienieni zwycięstwem pod Tannenbergiem). Po raz kolejny potwierdziła się maksyma francuskiego rewolucjonisty Mirabeau: "Prusy są jedynym krajem, w którym nie państwo ma armię, a armia państwo". Dopiero bunty w samej armii i widmo rewolucji w ojczyźnie zmusiły duumwirat do ustąpienia na rzecz większości parlamentarnej złożonej z socjaldemokratów, katolickich chadeków i ludowców.

W finałowej sekwencji generał rzuca swoich żołnierzy do ostatniego, samobójczego i bezsensownego natarcia w imię żołnierskiego honoru, wygłaszając przy tym mowę o "zdradzie socjaldemokratów". To wyraźne nawiązanie do mitu "ciosu w plecy". Opierał się on na prostej manipulacji oceną sytuacji Niemiec pod koniec wojny. Armia cesarska była niepokonana na wschodzie, na zachodzie okupowała część terytorium Francji. Na terenie Rzeszy nie było ani jednego żołnierza wroga. Jak zatem doszło do klęski? Nie brano pod uwagę wyczerpania żołnierzy, niewydolności niemieckiej gospodarki wojennej i przytłaczającej przewagi ententy. Wszystkiemu winni zdradzieccy i ugodowi socjaliści i demokraci – przekonywali zwolennicy tej teorii spiskowej.
REKLAMA
Edward Berger, o wiele mocniej niż mógł to zrobić Remarque w 1929 roku, wiąże w ten sposób koniec I wojny światowej z niezabliźnioną raną, która w końcu doprowadzi do wybuchu nowego konfliktu. M.in. na micie o "ciosie w plecy" swoją popularność zbudował bowiem Adolf Hitler, którego poparł nie kto inny, jak właśnie Erich Ludendorff.
Bartłomiej Makowski/jp/kor
REKLAMA