80 lat temu urodził się Jerzy Kopa
Jerzy Kopa, piłkarz, trener oraz działacz futbolowy.
2023-01-02, 05:00
Wirtuoz w pełnym tego słowa znaczeniu
Bardzo zawiłe są losy naszych rodaków, którzy musieli żyć w czasie niemieckiej agresji na nasz kraj w czasie II wojny światowej. Nie inaczej było z rodziną Kopa. Wywodzili się z przedwojennych polskich Baranowicz. Aktualnie znajdują się one na terenie Białorusi. W miejscowości tej 2 stycznia 1943 roku przyszedł na świat mały Jurek. Gdy miał cztery lata wraz z mamą przenieśli się do Szczecina.
- Mój ojciec dołączył do nas około 3 lata później, bo wcześniej był na wojnie, w niewoli. Tatę wzięli do wojska i myśleliśmy, że zaginął - wspomniał Jerzy Kopa.
Gdy tylko wrócił natychmiast zapisał syna do szkoły… muzycznej. Młodzieniec pobierał tam naukę w grze na fortepianie i innych instrumentach. Jednak bardzo ciągnęło go do piłki nożnej. Postanowił zapisać się do drużyn młodzieżowych lokalnego Chrobrego. Nie przebił się jednak do wielkiej piłki. Dopiero kiedy rozpoczął studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu został zawodnikiem seniorskiego teamu AZS ze stolicy Wielkopolski. W międzyczasie założył z przyjaciółmi zespół… bigbitowy. Tak łączył obie swoje wielkie pasje.
Futbol zwyciężył
Dopiero po ukończeniu wyższej uczelni podjął decyzję co do swojej przyszłości. Został szkoleniowcem i tej profesji podporządkował swoje dalsze życie zawodowe. Pierwsze kroki w roli trenera stawiał w Arkonii Szczecin. Tam prowadził grupy juniorskie a przy okazji także reprezentację zachodniopomorskiego OZPN-u. W 1972 roku postanowił przejść do Stali Stalowa Wola ponieważ zaproponowano mu objęcie pierwszego zespołu. Z nią osiągnął znaczący sukces. Po raz pierwszy w historii klubu awansował na drugi szczebel rozgrywek ligowych. W tym samym czasie poznał się z późniejszym Trenerem Tysiąclecia. To zaowocowało bardzo ciekawą propozycją.
REKLAMA
- Gdy trener Górski prowadził reprezentację Polski podczas Mundialu w 1974 roku w RFN, ja byłem „obserwatorem” z ramienia kadry. Podobnie było 4 lata później, w Argentynie. Byłem wtedy „obserwatorem” i współpracownikiem Jacka Gmocha. To było coś na kształt banku informacji - zauważył Kopa.
Dzięki znajomości z Panem Kazimierzem udało mu się dostać w roli szkoleniowca do pierwszej ligi. Po rocznym pobycie w Szombierkach trafił do miasta gdzie skończył studia.
Cud w Błażejewku
Lech Poznań w 1976 r. był praktycznie pewny degradacji z najwyższej klasy rozgrywkowej. Urodzony w Baranowiczach trener postanowił wproadzić swoje porządki. Zabrał drużynę na obóz do ośrodka położonego niedaleko Poznania nad jeziorem Bnińskim.
- Pracowaliśmy bardzo ciężko, trzy razy dziennie. Bardzo często przyjeżdżali do nas specjaliści z Akademii Wychowania Fizycznego, którzy przeprowadzali u piłkarzy badania. Wiedzieliśmy na temat ich kondycji i możliwości wszystko - wspominał Kopa.
REKLAMA
Dzięki tej zupełnie nowatorskiej metodzie mógł w 100% wykorzystać potencjał drużyny. Walka o pozostanie toczyła się do ostatniej kolejki. W niej pokonali 2:0 Śląsk Wrocław, który właśnie zdobył swój pierwszy tytuł mistrza kraju. Tym samym pozostali w pierwszej lidze. Szkoleniowiec prowadził Kolejorza jeszcze tylko dwa sezony.
- W trakcie pracy trenerskiej nie umiałem przywiązywać się do klubów, ciągle szukałem czegoś nowego. Po 2-3 latach w jednym miejscu wszyscy piłkarze przyzwyczajali się do ciebie i już nic nowego nie mogłeś im pokazać - stwierdził Kopa.
W drodze po tytuł
Postanowił wrócić do Szczecina. I znowu był tam jedynie trzy sezony. Niemniej w tym czasie dwukrotnie dotarł do finału Pucharu Polski. Niestety obie potyczki przegrał po 0:1. Najpierw z Legią Warszawa a rok później z Lechem. Następnie zatrudniono go w klubie z Łazienkowskiej 3. Z niego na krótko przeniósł się, rekomendowany przez Gmocha, do greckiego Iraklisu Saloniki. Tam zabawił tylko kilka miesięcy. Potem prowadził Zagłębie Sosnowiec i Olimpię Poznań. Wtedy po raz drugi zawitał na Bułgarską 17 w stolicy Wielkopolski. Zatrudniono go aby ponownie ratować Poznańską Lokomotywę przed spadkiem. A on nie dość, że bez problemu w niej pozostał to dotarł na sam szczyt.
- Po kilku miesiącach wspólnej pracy mogliśmy świętować mistrzostwo Polski i szykować się do podboju Europy - zadeklarował Kopa.
REKLAMA
Starego kontynentu nie zawojowali, ale w drugiej rundzie Pucharu Mistrzów Krajowych utarli nosa jednej z najlepszych w ówczesnym czasie drużyn francuskiemu Olimpique Marsylia pokonując ją 3:2. W rewanżu nie było już tak wesoło. Polegli 1:6 i odpadli z dalszych gier.
Działacz klubowy
Po największym sukcesie w swojej szkoleniowej karierze postanowi spróbować czegoś nowego. Został prezesem do spraw sportowych Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski.
- Będę zajmował się tymi sprawami, które dotychczas były w gestii prezesa Zbigniewa Drzymały. Konkretnie mam odpowiadać więc za rozwój sportowy klubu, za reprezentowanie go wobec struktur związkowych, międzynarodowych i za kontakty z mediami. Chcemy ponadto powołać drugi zespół i przeprofilować pracę z młodzieżą - stwierdził zdobywca mistrzostwa Polski.
Zrealizował większość z zakładanych celów. Ale jak to miał w zwyczaju po kilku latach opuścił Wielkopolski klub. Jeszcze na rok postanowił popracować z Legią. W 1999 roku definitywnie rozstał się futbolem.
REKLAMA
- Mam ten feler, że nigdy nie piłem, nie piję, nie paliłem i nie palę. Przez to czasami nie byłem poważnie traktowany w środowisku - zauważył Kopa.
Odszedł od nas pół roku temu
Wybitny szkoleniowiec grający na fortepianie odszedł od nas 26 czerwca 2022 roku w Poznaniu.
- Zawsze jednak niezwykle pogodny, godzinami potrafił gawędzić o sporcie i z niesamowitymi szczegółami wspominać boiskowe wydarzenia. W ostatnich latach ze względu na chorobę wycofał się z życia sportowego - przekazały władze Lecha Poznań.
Został upamiętniony minutą ciszy przed rozegranym 9 lipca na stadionie przy Bułgarskiej 17 meczu o Superpuchar Polski pomiędzy Lechem i Rakowem Częstochowa.
REKLAMA
Źródła: przegladsportowy.pl, lechpoznan.pl, poznan.naszemiasto.pl, sport.se.pl, portowaduma.pl, laczynaspilka.pl,
AK
REKLAMA