"Wszyscy mamy płacić za Willkommenspolitik". Europoseł PiS o "migracyjnym dyktacie" UE
- Za błędy niemieckiego rządu powinni zapłacić Niemcy, nie Polacy - stwierdziła europoseł PiS Izabela Kloc oceniając propozycję nowego pakietu migracyjnego Unii Europejskiej. Jak dodała, unijnym urzędnikom chodzi raczej o relokację "finansowej i politycznej odpowiedzialności" niż migrantów, dlatego ich działania należy nazwać "migracyjnym dyktatem".
2023-06-11, 08:09
- Autorzy tego pomysłu otwarcie mówią, że nie ma obowiązku przyjmowania nielegalnych przybyszów. Chodzi raczej o relokację finansowej i politycznej odpowiedzialności. Podjęte decyzje określają de facto sposób nakładania na państwa członkowskie haraczu za brak woli przyjęcia migrantów - powiedziała europoseł PiS Izabela Kloc krytykując propozycję nowego pakietu migracyjnego UE.
Konsekwencje polityki Niemiec
- Mamy teraz wszyscy zapłacić za szaleńczy eksperyment, jakim była słynna Willkommenspolitik, polityka bezrefleksyjnego tolerowania nielegalnego napływu imigrantów - wskazuje.
Jak dodaje, "dziś w krajach Europy Zachodniej wyraźnie widać skutki tej polityki". - Ludzie są zmęczeni chaosem i deklarują chęć głosowania na te ugrupowania, które twardo sprzeciwiają się nieograniczonemu napływowi imigrantów. Antysystemowa AfD zrównała się w sondażach z partią kanclerza Scholza i to jest prawdziwa przyczyna nerwowych poczynań polityków europejskiego głównego nurtu - wskazała.
- Dobrze, że polski rząd nie zamierza ulegać moralnym i finansowym szantażom. Za błędy niemieckiego rządu powinni zapłacić Niemcy, nie Polacy - zakończyła Izabela Kloc.
REKLAMA
Czytaj także:
- Beata Płomecka o pakcie migracyjnym: Szwecja chce osiągnąć sukces
- Szydło odpowiedziała Trzaskowskiemu ws. migrantów. Nazwała go "wice-Tuskiem"
- Przydacz: trzeba pomagać uciekinierom wojennym, a nie wszystkim, którzy chcą przekroczyć polską granicę
Nowa procedura azylowa UE
W czwartek Rada UE przyjęła w głosowaniu większością kwalifikowaną stanowisko negocjacyjne w sprawie rozporządzenia dot. procedury azylowej oraz rozporządzenia w sprawie azylu i migracji. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim.
Tzw. pakt migracyjny zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega on na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, w których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".
Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.
REKLAMA
(PAP)
Polska krytykuje unijną propozycję
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji RP Bartosz Grodecki, który reprezentował nasz kraj na posiedzeniu, w przerwie obrad w rozmowie z dziennikarzami powiedział, że "system azylowy, który zmusza do przyjmowania migrantów, a w razie odmowy przewiduje wysokie kary, nie ma nic wspólnego z solidarnością".
Posłuchaj
Wiceszef MSWiA Bartosz Grodecki, który uczestniczył w obradach, ostro skrytykował założenia paktu i zapisaną w nim warunkowość - albo kraje zgodzą się na relokacje migrantów docierających na południe Europy przez Morze Śródziemne, albo będą płacić około 20 tysięcy euro za każdą nieprzyjętą osobę - relacja Beaty Płomeckiej (IAR) 0:54
Dodaj do playlisty
[ZOBACZ TAKŻE] Marcin Horała: sprzeciwiamy się obowiązkowej relokacji migrantów
PAP, IAR/ mbl
REKLAMA