"To początki wojny domowej". Francja reaguje na kolejny dzień zamieszek
Francuska klasa polityczna i media reagują na zamieszki, które trzecią noc z rzędu ogarnęły przedmieścia wielu miast. Zarówno politycy, jak i obserwatorzy są podzieleni w ocenie sytuacji. Rząd jest krytykowany za bezradność i zbyt pobłażliwą reakcję na przemoc.
2023-06-30, 12:01
- Nieznośne i niewytłumaczalne - tak nocne zamieszki skomentowała premier Elisabeth Borne. Zdaniem części opozycji skala przemocy przerosła francuskie władze. - Prezydent Republiki jest kompletnie przytłoczony, a premier zniknęła z radarów - skrytykował jeden z liderów nacjonalistycznej partii Zjednoczenie Narodowe Sebastien Chenu. - To początki wojny domowej, etnicznej i rasowej - wskazał z kolei szef antymigranckiego ruchu Rekonkwista Eric Zemmour, podkreślając, że z policją walczą bandy młodych afrykańskiego pochodzenia.
Gniew na ulicach
Według centroprawicy rząd powinien wprowadzić w niektórych miastach stan wyjątkowy. Lewica twierdzi z kolei, że to brutalność policji tłumaczy wybuch gniewu na ulicach. - Nikt nie zajmuje się tym dzielnicami, dopóki nie zostanie użyta siła. Cel uświęca środki - mówi deputowana skrajnej lewicy Alma Dufour.
Podobne podziały widać w mediach. Lewicowe gazety zwracają uwagę na ubóstwo i problemy społeczne w tak zwanych "trudnych dzielnicach". Prawicowe media piszą natomiast o "klimacie insurekcyjnym", który ogarnia kraj. "Francja w skrajnie napiętej sytuacji" - pisze na dzisiejszej okładce "Le Figaro". Gazeta wskazuje, że zabójstwo 17-lata, które wywołało zamieszki, zostało wykorzystane politycznie przez "tych, którzy od lat podsycają anarchizm i wzywają do rewolty".
REKLAMA
Posłuchaj
- Brutalne zamieszki pod Paryżem. Policjant zastrzelił nastolatka
- "Nie uznają naszego państwa". Starcia członków syryjskich i libańskich klanów w Essen
dz/IAR
REKLAMA