PO nie ma nic do zaoferowania Polakom. Braki programowe Donald Tusk nadrabia agresją
Wyzwiska i szydercze określenia padają z ust opozycyjnych polityków tak często, że spisanie ich wymagałoby więcej czasu niż ułożenie sensownego programu wyborczego dla Platformy Obywatelskiej. Donald Tusk nie zawraca sobie jednak głowy aktywnością programową. Zdaje sobie doskonale sprawę, że na tym polu dawno już przegrał rywalizację. Braki programowe nadrabia agresją.
2023-07-26, 18:55
Donald Tusk napisał w niedzielę w mediach społecznościowych: "Smród płonących odpadów w Zielonej Górze. Smród setek bezkarnych nielegalnych składowisk. Smród pisowskiej korupcji w całej Polsce. Kaczyński i Sasin na pikniku". W ten sposób przewodniczący Platformy Obywatelskiej skomentował pożar na składowisku odpadów chemicznych w Przylepie. Zapomniał, że zgodę na składowanie toksycznych odpadów wydał starosta zielonogórski Ireneusz Plechan z PO. Zapomniał też, że za jego czasów Polska była miejscem składowania niebezpiecznych odpadów, w tym również tych, które były wwożone z Niemiec.
W odpowiedzi na niezgodne z prawdą sformułowania Tuska zareagował przebywający na pikniku rodzinnym Jarosław Kaczyński. Wicepremier i prezes Prawa i Sprawiedliwości powiedział, że Donald Tusk wykorzystuje każdą okazję, żeby budzić niepokój, nienawiść, żeby stawiać różne zarzuty. - To może być tragedia jakiejś kobiety, a może być, jak ostatnio, pożar - pożar, za który oni odpowiadają - powiedział Jarosław Kaczyński w Stawiskach.
Cyniczna gra Tuska
Z wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego trudno się nie zgodzić. Donald Tusk w swoich wystąpieniach wielokrotnie brutalnie atakował nie tylko wicepremiera, ale także polityków Prawa i Sprawiedliwości, jak również ludzi, którzy popierają rządy Zjednoczonej Prawicy.
REKLAMA
Na jednym z ostatnich spotkań Tusk wyśmiewał Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc, że ten debatuje na spotkaniach z dziećmi. W drwiący sposób dodawał, że uwielbia on rodzinne gry i zabawy na świeżym powietrzu. Prezes Jarosław Kaczyński stracił w katastrofie najbliższe i ukochane osoby. W Smoleńsku zginał jego brat, prezydent Polski Lech Kaczyński razem z żoną Marią Kaczyńską. Trzy lata później zmarła jego mama Jadwiga Kaczyńska. Donald Tusk doskonale zdaje sobie z tego sprawę, ale w sposób cyniczny i bezduszny postanowił wykorzystać tragedię do politycznych rozgrywek.
Onet w swoim żywiole
Jednak część prywatnych mediów pod dyktando opozycyjnych polityków zdaje się tego nie dostrzegać. Nie reaguje na szokujące wypowiedzi przewodniczącego PO i jej polityków. Postępuje wręcz odwrotnie i atakuje Jarosława Kaczyńskiego. Po słowach wicepremiera Kaczyńskiego w redaktorów Onetu, portalu zarządzanego przez kapitał zagraniczny, wstąpił bojowy duch.
Dziennikarze portalu ocenili, że Jarosławowi Kaczyńskiemu "puściły nerwy". W artykule możemy przeczytać również opinie polityków z opozycji, którzy podsumowali wystąpienie jako "chamskie" i "obraźliwe". Autorzy materiału nie biorą jednak pod uwagę faktu, że jest to reakcja na brutalny i agresywny język, który od lat wymierzony jest właśnie przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego zwolennikom.
REKLAMA
Wulgarne wyzwiska Marty Lempart skierowane do policjantów nie są w stanie wzruszyć dziennikarzy dbających o opozycyjne interesy. Jednak nazwanie Donalda Tuska słowem "ryży" to jest już coś, czego darować i odpuścić nie można. "Skandal, wulgarny język, upadek demokracji" - napisał na Twitterze użytkownik o nicku @WasatyJanusz. Dla przypomnienia - "ryży" według słownika oznacza kogoś, kto ma rudy, podobny do ubarwienia lisa lub wiewiórki, kolor włosów.
Historia ataków
Historia agresywnych ataków na Jarosława Kaczyńskiego, związanych z nim polityków czy osoby popierające ugrupowania związane z wicepremierem zaczęła się bardzo dawno. Jeszcze w latach 90. "Gazeta Wyborcza" wszystkich, którzy byli w opozycji do środowisk liberalno-lewicowych, określała mianem oszołomów. Donald Tusk po przegranych wyborach w 2005 roku kpił ze zwycięskiego obozu i środowisk konserwatywno-patriotycznych, nazywając ich "moherową koalicją".
Choć zaostrzony, to do wiosny 2010 roku dialog w publicznej debacie odbywał się jeszcze w ramach dopuszczalnych norm. Wszystko zmieniło się po katastrofie smoleńskiej. Wtedy werbalna agresja stała się nierozerwalnym elementem wypowiedzi polityków przeciwnych obozowi kierowanemu przez Jarosława Kaczyńskiego. Janusz Palikot zapowiadał "wypatroszenie" prezesa Kaczyńskiego. Pełniący wtedy ministerialne obowiązki Radosław Sikorski straszył "dorżnięciem watahy". Zdominowane w większości przez PO media jeszcze bardziej podkręcały ostrość przekazu.
REKLAMA
Jak miłuje Tusk?
Donald Tusk nazwał przed laty politykę prowadzoną przez PO "polityką miłości". Dziś zapowiada marsz "miliona serc". W praktyce okazuje się jednak, że z miłością i tolerancją Platforma Obywatelska ma niewiele wspólnego. Przewodniczący Tusk sympatyzuje dla przykładu ze Strajkiem Kobiet. Jak wiemy, szefowa tej grupy zasłynęła z organizacji wulgarnych i agresywnych protestów, które były wspierane przez prywatne media i opozycyjnych polityków. To właśnie wtedy ulice zalały rynsztokowe hasła wraz ze sztandarowym "j…ć PiS".
Język środowisk opozycyjnych jest zaprzeczeniem debaty cywilizowanych i dobrze wychowanych ludzi. Brakuje w nim argumentów, ale przede wszystkim szacunku dla przeciwnika. Wypowiedzi niektórych osób brzmią, jakby były żywcem zaczerpnięte z miejskich spelunek. Ich treść sugeruje nie tylko pogardę wobec oponentów, ale również inspiruje do działań zagrażających zdrowiu i życiu ludzi. Dramatycznych wydarzeń z przeszłości nie dostrzegają opozycyjne media, które przerzucają winę na partię rządzącą. Jeden z gości radia Tok FM posunął się w swoich wizjach na tyle daleko, że zaczął ostrzegać słuchaczy przed słowami Jarosława Kaczyńskiego i sugerował, że "to może skończyć się nieszczęściem".
Agresja werbalna i fizyczna
REKLAMA
W audycji nie padło nawet słowo o tym, że tylko w tym tygodniu doszło do dwóch niebezpiecznych incydentów. W poniedziałek ktoś strzelał z broni pneumatycznej do pracowniczki TV Republika. Zaledwie dzień później we Wrocławiu został zaatakowany radny PiS. Na ten temat w programie Tok FM panowała dziwna cisza. W przekazach opozycyjnych mediów na próżno szukać informacji o atakach na pracowników TVP Info. Nie znajdziemy tam również słów potępiających agresywne zachowanie Katarzyny Augustynek, odpowiedzialnej za fizyczne ataki na policjantów czy Bogu ducha winnych przechodniów.
Agresywna kampania wymierzona w wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego trwa od wielu lat. Wyzwiska i szydercze określenia padają z ust opozycyjnych polityków tak często, że spisanie ich wymagałoby więcej czasu niż ułożenie sensownego programu wyborczego dla Platformy Obywatelskiej. Donald Tusk nie zawraca sobie jednak głowy aktywnością programową. Zdaje sobie doskonale sprawę, że na tym polu dawno już przegrał rywalizację. Jego działanie obliczone jest wyłącznie na kreowanie przy pomocy zaprzyjaźnionych mediów równoległej rzeczywistości i podsycanie konfliktów wywołujących kolejne podziały wśród Polaków.
Strategia Tuska
W ocenie Arkadiusza Jabłońskiego, profesora KUL, Donald Tusk jest od dłuższego czasu oskarżany przez stronę rządową o niewłaściwe, i uderzające w ludzi rządu i Prawa i Sprawiedliwości, wypowiedzi.
REKLAMA
- Wynika to z faktu, że on przyjął taką strategię działań w ramach kampanii wyborczej. Nie ma programu, więc nie wchodzi w dyskusję programową. Stara się na bieżąco reagować na pewne sytuacje, które dzieją się w Polsce, i o wszystko oskarżać rządzących - recenzuje zachowanie Tuska prof. Jabłoński i dodaje, że tym samym PiS traci swój największy oręż, jakim jest wejście w merytoryczną dyskusję, i nie może jej kontynuować.
PiS w reakcji na agresywne zachowania przewodniczącego PO zaczyna prowadzić coś w rodzaju monologu, który staje się dla odbiorców coraz nudniejszy. Brak bowiem dramaturgii wynikającej z rywalizacji na programy.
Według socjologa to spowodowało, że dla wzmocnienia programowego przekazu, unikający tego typu wypowiedzi od dłuższego czasu, prezes Jarosław Kaczyński podjął ten rodzaj narracji, którą od dawna uprawia Donald Tusk.
- Odpowiedział mu pięknym za nadobne. Na to tylko czekały różnego rodzaju medialne instytucje, żeby teraz śmiało powiedzieć: oskarżają o ataki Tuska, a zobaczcie, jak sami atakują. Ponieważ żyją w swojej medialnej bajce, to nie wahają się teraz przedstawiać tego jako najgorszego, najbardziej bezczelnego i chamskiego uderzenia w przewodniczącego Platformy - skomentował prof. Jabłoński.
REKLAMA
Według profesora Tusk zbywa półsłówkami kwestie programowe. Chętniej zaś podejmuje atak na PiS polegający na wciągnięciu we własną grę i oczekuje na reakcję.
Przywilej obrażania
Tusk podpiera się przy tym przekonaniem, że opozycja ma przywilej, który pozwala odbierać ich za słabszych i takich, którzy mogą mniej zaszkodzić rządzącym.
- W myśl tego przekonania, każda forma agresji ze strony rządzących może być łatwo odbierana jako napastliwa, zagrożenie i brak opanowania. Opozycji więcej można, ponieważ ona walczy o władzę, więc ona ma prawo do używania nawet niegodnych środków. Natomiast rządzący, którzy wszystko kontrolują, mogą mniej, ponieważ powinni dbać o dobro wspólne. Z tej słabej argumentacji i prowadzonej w jej myśl narracji, nie tylko w mojej opinii, ale również zdaniem wielu ekspertów, korzysta właśnie Donald Tusk - przekonuje prof. Jabłoński.
Według Donalda Tuska opozycji wszystko wolno. To jest przecież walka polityczna. Opozycja ma prawo czepienia się najdrobniejszych spraw związanych z rządzącymi, ale jakiekolwiek słowo skierowane pod adresem Donalda Tuska jest wyolbrzymiane i odbierane jako atak władzy na opozycję.
REKLAMA
Właściwe reakcje
Donald Tusk w ten sposób "ustawia sobie" przeciwnika. Dlatego tutaj powinna być właściwa reakcja ze strony Prawa i Sprawiedliwości.
- Jedną z nich jest pokazywanie tego mechanizmu, o którym mówimy. Trzeba przypominać, że nie da się z nią prowadzić merytorycznej dyskusji, ponieważ ona jej unika i nie pokazuje wyrazistych tez programowych, z którymi można by dyskutować i przeciwstawiać własne pomysły - proponuje prof. Jabłoński
Podkreśla, że należy też ujawniać i prezentować w rozmowach z wyborcami, na czym polega słabość opozycji. Jest to jedna z form skutecznej obrony.
- Inaczej to zawsze rządzący, kiedy wejdą w tłumaczenie się z nieprawdziwych zarzutów i oskarżeń, będą tracić energię i nie zapobiegną eskalacji tego typu agresywnych zachowań ze strony opozycji - podsumowuje prof. Arkadiusz Jabłoński i dodaje, że społeczeństwo zdaje sobie doskonale sprawę z tego, gdzie jest bodziec, a gdzie reakcja, gdzie jest przyczyna, a gdzie skutek, kto reaguje, a kto prowokuje.
REKLAMA
Czytaj również:
- "Szmaty", "cyngle", "kundle". Skandaliczne słowa Lempart o policjantach
- Atak przed siedzibą TV Republika. Sakiewicz: oddano sześć strzałów do naszej pracownicy, potem strzelano do innych osób
- Wrocław: atak na radnego PiS. Polityk złożył zawiadomienie
Maciej Marcinek/Polskie Radio 24.pl
REKLAMA