Niemiecka nieuczciwość w praktyce. Berlin nie chce imigrantów, ale finansuje ich przeprawy do Włoch
Niemcy, wycofując wsparcie dla mniejszości blokującej wprowadzenie rozporządzenia w sprawie przymusowej relokacji imigrantów, udowodniły, że nie zależy im na rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. W chwili przesilenia na Lampedusie Berlin porzucił idee mechanizmu solidarnościowego. Pod naporem niemieckiej opinii publicznej zamknął granicę z Włochami i uniemożliwił wjazd na teren Republiki imigrantom przypływającym do Europy. Jak się jednak okazuje, to właśnie niemiecki rząd finansuje i wspiera organizacje pozarządowe, które organizują przeprawy nielegalnych imigrantów przez Morze Śródziemne.
2023-10-03, 16:29
Przed wakacjami, na posiedzeniu ambasadorów państw członkowskich w Brukseli, Austria, Czechy, Niemcy, Holandia, Słowacja i Węgry zablokowały rozpoczęcie w Parlamencie Europejskim prac nad pakietem migracyjnym, który zakładał przymusową relokację imigrantów do państw Europy. Zgodnie z zapisami będzie on regulował liczbę imigrantów, których trzeba przyjąć, oraz wysokość kar finansowych, które kraj musiałby zapłacić w przypadku odmowy ich przyjęcia.
Rejterada Niemiec
Minęło zaledwie kilka miesięcy i Niemcy zmieniły zdanie w kwestii unijnego projektu dotyczącego tzw. rozporządzenia kryzysowego i wycofały się z grupy mniejszościowej sprzeciwiającej się przymusowej relokacji. Rząd w Berlinie podjął taką decyzję w chwili, kiedy Włochy zalewa fala nielegalnych imigrantów. Od kilku tygodniu łodzie wypełnione migrantami wciąż dobijają do brzegów Lampedusy.
Polityka migracyjna, zapoczątkowana prawie dekadę temu przez Angelę Merkel, którą wciąż prowadzi rząd niemiecki do spółki z Brukselą, nie sprawdziła się. Co więcej, doprowadziła do poważnego kryzysu na kontynencie. W obliczu dramatycznej sytuacji we Włoszech rząd niemiecki nie tylko nie pomaga w opanowaniu apokaliptycznej sytuacji na południu Europy, ale wręcz ją komplikuje. Gabinet premier Meloni, podobnie jak rządy w Polsce i na Węgrzech, nie należy do hołubionych przez Berlin i Brukselę, jednak to, jak zachowują się niemieckie władze, pokazuje, że nie zależy im na zażegnaniu kryzysu migracyjnego w Europie. Świadczą o tym choćby dwa przykłady z ostatniego tygodnia.
Biznes na imigrantach
Tuż po dotarciu na Lampedusę kolejnej fali migracyjnej okazało się, że Niemcy finansują organizacje pozarządowe, które pomagają nielegalnym imigrantom przedostać się do Europy. Informacje potwierdzające ten proceder przekazało niemieckie MSZ oraz organizacja "SOS Humanity". Dodatkowo wyszło na jaw, że na konwojowaniu nielegalnych imigrantów przez Morze Śródziemne zarabiają niemieccy politycy. Jak podały media, partia CDU/CSU oskarża wiceprzewodniczącą niemieckiego Bundestagu Katrin Goreing-Eckardt o finansowe wsparcie organizacji pozarządowej kierowanej przez jej partnera, która zajmuje się ratowaniem migrantów płynących na kontynent.
REKLAMA
Statek ratowniczy "SOS Humanity" jednym kursem potrafi przywieźć do Włoch około 1600 migrantów. Na ten cel organizacja otrzymała blisko 800 tysięcy euro dofinansowania. Jest więc oczywiste, że rząd Niemiec, udzielając wsparcia finansowego, koordynuje transport nielegalnych przybyszów z Afryki i tym samym przyczynia się do destabilizacji sytuacji na południu Europy. Na domiar złego w chwili największego przeciążenia szefowa niemieckiego MSW Nancy Faeser wstrzymała przyjmowanie do Niemiec migrantów pochodzących z Włoch.
Zabierzcie ich do siebie
Decyzję niemieckich władz skrytykowali Włosi, którzy przekonują, że jeśli Niemcy angażują się w ściąganie nielegalnych imigrantów do Włoch, to powinni zabrać ich do siebie. Włoski minister spraw wewnętrznych Matteo Piantedosi wyraził zdumienie i nazwał tę decyzję poważną anomalią. Jednak niemieccy politycy, na czele z kanclerzem Scholzem, za nic mają bezpieczeństwo w Europie i nie licząc się z powagą sytuacji, wciąż uparcie stoją przy swoim stanowisku.
Na spotkaniu z włoskim ministrem spraw zagranicznych Antonio Tajanim szefowa MSZ RFN Annalena Baerbock pozostała niewzruszona i oświadczyła, że Niemcy będą nadal finansować statki organizacji pozarządowych. Tajani z kolei podkreślił, że spora część Niemców myśli podobnie jak Włosi, którzy są przekonani o tym, że jeśli rząd niemiecki przykłada rękę do wsparcia nielegalnych imigrantów, to powinien zabrać ich do siebie.
REKLAMA
Morze pokoju, nie śmierci
Po spotkaniu z Baerbock szef włoskiego MSZ przypomniał, że "ludzie, którzy giną w wypadkach morskich, nie chcą jechać do Włoch, ale do innych części Europy (w domyśle: do Niemiec)". Włoski polityk wyjaśnił, że "jego zdaniem finansowanie [niemieckich organizacji pozarządowych] promuje cierpienie na Morzu Śródziemnym".
- Włochy są zainteresowane tym, aby otaczające je morze było morzem pokoju i handlu, a nie morzem śmierci - oświadczył włoski minister.
Żeby tak się stało, niemiecki rząd (bo do większości zwykłych obywateli już to dotarło) musi zrozumieć, że strategia, jaką przyjął, nie służy rozwiązaniu problemów wywołanych napływem nielegalnych imigrantów. Zachowanie Berlina prowadzi jedynie do eskalacji kryzysu migracyjnego. Dlatego może warto choć w tej jednej sprawie zgodzić się z rozwiązaniami proponowanymi przez Jacka Saryusza-Wolskiego, który przekonuje, że prawdziwym rozwiązaniem problemu nielegalnej migracji jest zamknięcie szlaków migracyjnych. Takie rozwiązania powinny zostać wprowadzone na odcinku południowym, czyli na Morzu Śródziemnym. Należałoby - jak podkreślił europoseł - ustawić blokadę morską. Dodał, że migrantów należy zatrzymywać w miejscach, gdzie żyją, lub tam, skąd wypływają do Europy. Libia i Tunezja są głównymi szlakami przerzutu nielegalnych migrantów przez Morze Śródziemne na Stary Kontynent.
Czytaj również:
- Debata w PE ws. wiz. Politycy PiS nie kryją oburzenia. "To kolejny bezprecedensowy atak na Polskę"
- Rzecznik rządu: niemiecki pakt migracyjny wprowadza mechanizm przymusu
- Ogromny wzrost migracji szlakiem bałkańskim. Rzecznik SG: przy granicy ze Słowacją zatrzymano już ponad 1600 migrantów
Poranek Polskiego Radia 24 - Beata Szydło
REKLAMA
mm/PR24
REKLAMA