Zdążyć przygotować się do wojny. Raport nie pozostawia złudzeń: NATO ma coraz mniej czasu

Powtarzane od wielu miesięcy hasła o przelewaniu przez Ukraińców krwi za spokój w Europie zdają się przyćmiewać fakt, że NATO staje dziś przed największym od lat wyzwaniem. Raport DGAP nie pozostawia złudzeń: Sojusz nie ma już wiele czasu, groźba wojny jest bardziej realna niż kiedykolwiek.

2023-11-21, 11:00

Zdążyć przygotować się do wojny. Raport nie pozostawia złudzeń: NATO ma coraz mniej czasu
Ile NATO ma czasu na przygotowanie się do wojny z Rosją? . Foto: shutterstock/Sunshine Seeds

Autorami raportu dla DGAP, czyli Deutsche Gesellschaft für Auswärtige Politik (Niemiecka Rada Stosunków Zagranicznych), są Christian Mölling i Torben Schütz – eksperci z prestiżowego berlińskiego think tanku Centrum Bezpieczeństwa i Obrony. Tym razem swoją uwagę skupili na przyszłości bezpieczeństwa Europy oraz groźnej wizji ataku Rosji na Sojusz Północnoatlantycki. Jak się okazuje, wizji w nieodległej przyszłości mogącej stać się rzeczywistością.

Główne wnioski nasuwające się z raportu to:

- Od zakończenia walk na Ukrainie lub zamrożenia konfliktu Rosja będzie potrzebować od 6 do 10 lat na zrekonstruowanie swoich sił bojowych.

- Niemcy i NATO muszą postawić na rekordowe wzmacnianie swoich sił obronnych.

- Rosja jest silniejsza niż zakładano. Stanowi historyczne zagrożenie dla Sojuszu.

Czas największym wrogiem NATO

Na drodze do pokoju w Europie staje Rosja. Wraz z niesprowokowanym atakiem na Ukrainę 24 lutego powróciły demony przyszłości, które przypomniały zachodnim politykom, że reżim Putina wciąż stanowi ogromne zagrożenie.

Zdaniem autorów raportu kraje NATO mają obecnie realną kontrolę jedynie nad swoimi własnymi zasobami obronnymi, a nie nad tym, czy Rosja zaatakuje Sojusz, czy nie. Jednocześnie niezwykle niepokojący jest wniosek ekspertów, że Kreml na odbudowanie swoich sił zbrojnych potrzebuje znacznie mniej czasu, niż wielu z nas sądzi.

"Sojusz musi być w stanie odeprzeć rosyjski atak w ciągu sześciu lat. Dłuższy horyzont czasowy tylko zwiększa ryzyko wojny" – przekonują Mölling i Schütz.

REKLAMA

Swoją uwagę autorzy analizy skupili przede wszystkim na Niemczech. Ich zdaniem nasz zachodni sąsiad musi dokonać "milowego kroku" w kwestiach obronności, skupiając się na rozbudowie Bundeswehry, zarówno pod względem kadrowym, jak i samej produkcji broni. Jest jednak jeden warunek: musi nastąpić radykalna zmiana mentalności społeczeństwa.

"Pytanie, które należy więc obecnie postawić, nie brzmi: czy NATO będzie musiało się zmierzyć z atakiem Rosji, ale: kiedy będzie musiało to zrobić" – podkreślają eksperci. Mimo poprzedniego hurraoptymizmu i wręcz wymuszonego pozytywnego podejścia NATO już nie wyklucza wojny z Rosją. 31 sojuszników musi brać pod uwagę najczarniejszy scenariusz: wojny totalnej w Europie.

Problem stanowi fakt, że to Rosja obecnie "rozgrywa mecz". To reżim Putina określa ramy czasowe. "Motywacje Rosji są bowiem długoterminowe, a okno do ataku otworzy się, kiedy Rosja uzna, że atak, np. na kraje bałtyckie, może zakończyć się sukcesem" – dodają autorzy opracowania.

Czytaj także: "Wojna z Ukrainą jest tylko krokiem do celu". Żaryn przestrzega przed rosyjskim planem destabilizacji NATO

REKLAMA

Motywacja siłą Rosji

Niezaprzeczalnie Rosja ma pewnego asa w rękawie: motywację. Przez ostatnie dwie dekady Władimir Putin i elity Kremla pielęgnowali wśród siebie i w społeczeństwie ambicję odbudowania wielkiego rosyjskiego imperium, przy jednoczesnym odcięciu się od wpływów UE i NATO. "Rosyjska myśl opiera się na analogiach do imperium carskiego i Związku Radzieckiego. W rozumieniu elit Rosja rozciąga się daleko poza swoje obecne granice" – podkreślają naukowcy.

Mamy tutaj do czynienia z tzw. ruskim mirem, konstruktem pochodzącym już z czasów średniowiecza. Obecnie to narzędzie w rękach kremlowskich elit, służące do ekspansji geopolitycznej i polityki "zbierania ruskich ziem". To właśnie jest nadrzędnym celem "wielkiej Rosji" – zbieranie terenów, na których są lub kiedykolwiek byli Rosjanie.

Tu wskazywane jest największe zagrożenie dla należących do NATO krajów bałtyckich. "Putin nie uważa granic ustalonych po rozpadzie Związku Radzieckiego za wiążące. Do krajów należących dziś do NATO zaliczają się państwa bałtyckie, które kiedyś były częścią Rosji i Związku Radzieckiego" – zaznaczają eksperci.  

Północna flanka NATO

REKLAMA

Wschodnia flanka NATO i bazy NATO Północna flanka NATO i bazy NATO

Ideologia Putina oraz historyczne motywacje były już przyczynkiem do ataku w Czeczeni i Gruzji. Co ciekawe, obecnie obowiązująca w Rosji konstytucja zakłada integrację Białorusi z państwem rosyjskim, co zresztą jest realizowane. Nic więc nie stoi na przeszkodzie, by takie same zamiary Rosja miała wobec krajów bałtyckich.

Choć wydawać się może, że od 2014 roku Kreml nie osiągnął zakładanych przez siebie celów: nie zajął Ukrainy, nie stłumił całkowicie proukraińskich sympatii na Krymie, a przede wszystkim nie zajął Kijowa w trzy dni, to osiągnął coś innego. Pierwszy raz od 75 lat doprowadził do tak rozległego i ostrego konfliktu na terytorium Europy, którego skutki odczuwane są daleko poza Ukrainą.

Rosja silniejsza, niż się wydawało

Prezentowany w ostatnich dwóch latach wojny hurraoptymizm związany z rychłym upadkiem Rosji zdaje się już zanikać. Rosja jest bowiem silniejsza, niż się na pierwszy rzut oka wydaje, a jej zdolności do odbudowy stanowią poważne zagrożenie dla Sojuszu. I nie zmieniły tego nawet dwa lata obecnej, wyniszczającej wojny.

"Największe straty personalne i sprzętowe poniosły rosyjskie wojska lądowe; będą one stanowić główny wysiłek w zakresie rekonstytucji. Choć lotnictwo straciło wykwalifikowany personel, to straty materialne są stosunkowo niewielkie (ok. 10–15 proc.). Jednocześnie oba sektory wykazały swoje zdolności adaptacyjne. Rosyjska marynarka wojenna poniosła niezwykle ciężkie straty we Flocie Czarnomorskiej, ale floty: bałtycka, pacyficzna i północna są nadal gotowe do użycia. Zarówno strategiczne siły rakietowe, jak i siły cybernetyczne oraz kosmiczne prawdopodobnie pozostają i pozostaną w dużej mierze nienaruszone" – wyliczają naukowcy.

REKLAMA

Nazywana "kolosem na glinianych nogach" Rosja, zdaje się trzymać bardzo mocno.

Niezwykle niepokojące dane

Zgodnie z raportem Rosja jest w stanie przeszkolić około 280 tys. rekrutów rocznie. I mimo nadziei na społeczny bunt i zmęczenie wojną nic nie zapowiada zmian w najbliższej przyszłości.

"Wciągu sześciu lat będzie to prawie 1,7 mln wojskowych, a w ciągu dziesięciu lat 2,8 mln osób z przeszkoleniem wojskowym. Szkoląc się w jednostkach, które obecnie walczą na Ukrainie, rekruci zyskają doświadczenie bojowe" – dodają Mölling i Schütz.

Czytaj także: Rosja wciąż wysyła więźniów na front. Ukraińskie dowództwo: okupanci ponoszą ciężkie straty

REKLAMA

Pojawia się więc pytanie, skąd na to wszystko Rosja pozyska środki finansowe. Jak się okazuje, mimo sankcji Zachodu obecnie Kreml wykorzystuje w dużej mierze dochody z eksportu ropy i gazu do przekształcania swojego przemysłu wojennego. Zwiększono produkcję w wielu sektorach, a tym samym zatrzymano w nim pracowników. Raport przypomina, że zachodnie sankcje ominięto w przypadku mikrochipów i wielu surowców. Ponadto Kreml pozyskuje broń i amunicję od swoich sojuszników – Korei Północnej czy Iranu.

W kontekście zaplecza wojskowego Rosja mierzy się więc ze znacznie mniejszymi problemami niż NATO. Podobna sytuacja panuje w kwestiach nastrojów społecznych. W demokratycznych krajach NATO każdy wydatek na obronność, wzmacnianie wojska czy zmiany w systemie są długo dyskutowane, poddawane analizom, nierzadko kończąc się fiaskiem. Rosja systematycznie tłumi społeczne oburzenie, protesty i niezadowolenie. Sprzeciwu wobec zwiększania wydatków na zbrojenia praktycznie nie ma.

Zegar zacznie tykać

Znając możliwości Rosji, należy zadać pytanie: ile czasu nam pozostało. W tej kwestii eksperci nie mają dobrych informacji. Służby i analitycy przewidują, że Rosja w ciągu 6-10 lat zdoła odbudować swoje zdolności bojowe na tyle, by być w stanie zaatakować kraje NATO, rozpoczynając od państw bałtyckich.

"Zegar zacznie tykać, gdy tylko ustaną intensywne walki na Ukrainie. Wtedy Rosja będzie mogła przekierować swoją obecną produkcję na odbudowę sił zbrojnych" – podkreślają autorzy raportu. Groźba ta pojawi się nie tylko w momencie zakończenia wojny na Ukrainie, ale także w momencie rozejmu czy zamrożenia konfliktu. Dla Rosji akceptowalna jest tylko jedna opcja: zwycięstwo.

REKLAMA

Przyszłość rysuje się w niepewnych barwach. Zdaniem ekspertów, jeśli założymy, że Rosja potrzebuje 10 lat od ustania walk na odbudowę swojego potencjału, NATO może zdążyć. W tej sytuacji bowiem koszty zarówno gospodarcze, jak i polityczne zostaną rozłożone na dłuższy okres. Pozwoli to uniknąć napięć społecznych.

Wydatki na wojsko w krajach NATO

Wydatki na obronność w krajach NATO Wydatki na obronność w krajach NATO

"Jeśli jednak, Rosji uda się odbudować swój potencjał szybciej, nadrobienie zaległości przez NATO może się okazać niemożliwe" – stwierdzono.

Głównym problemem jest obecnie urzeczywistnienie ambitnych planów NATO, jak choćby 4 proc. PKB na obronność czy zwiększanie liczby żołnierzy. "Potrzebne są co najmniej dwa lata na utworzenie nowych linii produkcyjnych rakiet lub czołgów lub na utworzenie większych jednostek wojskowych. Armia utworzona w ciągu pięciu lat różni się od armii, która ma do dyspozycji dziewięć lat. Jakościowo będzie na obecnym poziomie, ale ilościowo struktury zostaną uzupełnione i możliwe będzie utworzenie rezerw" – wyjaśniają eksperci. By nie zabrakło czasu, wraz z przyspieszeniem rozbudowy armii musi być zwiększone tempo szkoleń.

Najważniejsza konkluzja analiz brzmi: zmiany trzeba zacząć wprowadzać już dzisiaj.

REKLAMA

Co zrobić?

Niezależnie od tego, czy Rosja odbuduje siły w ciągu 10 lat, czy w ciągu 6, analitycy przedstawili w raporcie cztery kierunki, na których Sojusz powinien rozpocząć działania.

Opcja 1: Zyskanie czas

W tym scenariuszu NATO musi wykorzystać czas pozostały do zakończenia intensywnych walk na Ukrainie i rozpoczęcia przez Rosję rekonstrukcji swoich sił. Jednocześnie Sojusz zwiększa wsparcie dla Ukrainy do takiego stopnia, że Kijów będzie mógł zadać cios Rosji na swoim terytorium w kolejnych ofensywach. Takie działanie ma także aspekt psychologiczny: oznacza nie tylko porażkę fizyczną Kremla, ale także demonstrację siły NATO oraz możliwość, że Kreml zmieni swoją strategię na najbliższe lata. NATO musi jednak znaleźć "złoty środek" pomiędzy wzmacnianiem Ukrainy a wzmacnianiem swoich sił.

Opcja 2: Włączenie Ukrainy do europejskiego sektora obronnego

Opcja obecnie najmniej możliwa. Choć eksperci zalecają, by Europa jak najszybciej zacieśniła współpracę wojskową z Ukrainą, w celu "planowania i wdrażania długoterminowej integracji tego kraju z zachodnią obronnością i zbrojeniem", rzeczywistość nie pozwala na rozpoczęcie tego procesu. Sama UE nie jest obecnie zgodna w kwestii zwiększenia pomocy dla Kijowa. Podobnie jest w NATO. Nie zmienia to jednak faktu, że wojna może potrwać jeszcze dziesięciolecia, a Ukraina wciąż będzie stanowić newralgiczny punkt na mapie Europy.

Czytaj także: Szef MON: Polska najważniejszym sojusznikiem USA na wschodniej flance NATO

REKLAMA

Opcja 3: Ustanowienie bardziej zrównoważonych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi

"Wszystkie te plany przyćmiewa obawa, że Stany Zjednoczone mogą zmniejszyć swoje wsparcie dla obronności Europy. Z tego powodu Europejczycy powinni dołożyć wszelkich niezbędnych wysiłków, aby osiągnąć swój własny potencjał wojenny, a także ustanowić bardziej zrównoważone stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Moment jest sprzyjający: Stany Zjednoczone oczekują, że Europa stanie się bardziej samowystarczalna" – wyjaśniają analitycy.

Opcja 4: Utrudnianie produkcji w Rosji

Ostatnia opcja to dalsze rozszerzanie sankcji. Większa ich część powinna dotyczyć rosyjskiego sektora zbrojeniowego. Sami eksperci nie ukrywają jednak, że nadzieje związane z gospodarczym ciosem wymierzonym w Rosję zostały praktycznie zaprzepaszczone. Polityczne decyzje krajów zachodnich – mimo apeli tych z centrum i wschodu – wskazują na to, iż sankcje nie zostaną zaostrzone, przynajmniej we wspomnianym sektorze.

Wschodnia flanka NATO Wschodnia flanka NATO

Trudna rzeczywistość

Mimo widocznego zagrożenia ze strony Rosji oraz wielokrotnie powtarzanych apeli ekspertów i analityków co do potrzeby ciągłego i przyspieszonego wzmacniania obronności krajów NATO, przełomu w wielu krajach wciąż nie ma.

Niemcy od początku wojny na Ukrainie prowadzą niejasną politykę wobec Ukrainy i napadającej na nią Rosji. Szerokim echem odbiły się decyzje Berlina w pierwszych dniach konfliktu, kiedy to padła propozycja wysłania na Ukrainę… hełmów. Berlin przez długi czas wydłużał decyzję o pomocy dla Ukrainy, w tym przede wszystkim dot. ciężkiego uzbrojenia. Dziś zdaje się on dopiero "budzić z letargu". Na początku listopada minister obrony narodowej Niemiec Boris Pistorius wreszcie przyznał, że jednym z celów Bundeswehry jest osiągnięcie "gotowości do wojny".

REKLAMA

Niestety, Wspólnoty dosięgają także konflikty polityczne. Pojawiają się propozycje daleko idących zmian w traktatach unijnych. W ich myśl, do kompetencji dzielonych między Wspólnotę a państwa członkowskie przeszłyby kwestie bezpieczeństwa, obronności, zdrowia publicznego, ochrony granic, polityki zagranicznej, obrony cywilnej, przemysłu i edukacji.

Przed takim rozwiązaniem ostrzega m.in. wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz, zdaniem którego sprawy wojskowości powinny należeć tylko do kompetencji państw członkowskich. - Dzisiaj robienie czegokolwiek pod dyktando Paryża lub Niemiec jest niepożądane i niewłaściwe. Tym bardziej że interesy Francji są rozbieżne z interesami Polski – stwierdził senator PiS w Programie 1 Polskiego Radia.

Czytaj także: Szef MON: przekonanie, że Niemcy będą bronić Polski, to błąd. Dlatego tworzymy silne wojsko

W tym przypadku problem pojawia się już na poziomie decyzyjnym. Kto miałby dowodzić tak wielką, wspólną armią europejską? W konsekwencji pojawiłaby się potrzeba wyłonienia lidera. Państwa Wspólnoty niejednokrotnie, m.in. w kontekście wojny na Ukrainie, pokazały, że ich priorytety nie są zbieżne. Tak samo jest w przypadku relacji z USA, na które stawia Europa Środkowo-Wschodnia.

REKLAMA

Na rozwiązanie tych i wciąż pojawiających się nowych problemów NATO i UE mają coraz mniej czasu.

Raport: Preventing the Next War

DGAP/X/pap/iar/as

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej