Koniec Belgii? Kraj może się rozpaść po czerwcowych wyborach
Skrajnie prawicowe ugrupowanie Vlaams Belang może wygrać wybory i stworzyć koalicję, która doprowadzi do odłączenia się Regionu Flamandzkiego od Królestwa Belgii - czytamy w dzienniku "Rzeczpospolita".
2024-01-02, 10:31
W czerwcu w Belgii odbędą się jednocześnie wybory do parlamentu federalnego, wybory lokalne oraz wybory do europarlamentu. W ich wyniku władzę w Regionie Flamandzkim może przejąć Vlaams Belang (Flamandzka Sprawa), ugrupowanie dowodzone przez Toma van Griekena. VB stała się główną siłą polityczną Flandrii, a w skali całego kraju cieszy się drugim największym poparciem.
Według autora analizy w "Rz", Jędrzeja Bieleckiego, van Grieken ma prosty plan. Po wyborach miałby utworzyć we flamandzkim parlamencie koalicję z Nowym Sojuszem Flamandzkim (N-VA). Władze regionu miałyby wówczas zasiąść do rozmów z przedstawicielami pozostałych części składowych Królestwa Belgii: Walonii i Brukseli. Celem negocjacji byłoby ustalenie "warunków rozwodu". Przy braku zgody VB może po prostu jednostronnie ogłosić secesję.
Zwolennicy niezależnej Flandrii przejmą władzę?
Jak czytamy, taki plan do niedawna "wydawał się czystą fantazją", jednak to się zmieniło, bowiem van Grieken zbudował siłę polityczną, która może liczyć w koalicji z N-VA na bezwzględną większość w regionalnym parlamencie. Skrajnie prawicowa Vlaams Belang zyskuje poparcie na niechęci mieszkańców Flandrii do narastającej fali emigracji oraz niezadowolenia z drożyzny i kiepskich perspektyw gospodarczych.
Dotychczas VB otaczał "kordon sanitarny", a Nowy Sojusz Flamandzki (który również chce doprowadzić do stworzenia niezależnej Flandrii) współtworzył koalicję z liberałami i chadekami. Po czerwcowych wyborach szef parti N-VA, burmistrz Antwerpii Bart De Wever będzie musiał podjąć decyzję czy stworzyć koalicję z ugrupowaniem van Griekena. Na korzyść VB działa też to, że może się okazać, iż bez tej partii trudno będzie sformować rząd na poziomie federalnym.
REKLAMA
Ponadto, sam De Wever ma zapędy do tego, by przeprowadzić reformę decentralizacyjną, a w rezultacie - przekształcić kraj federacyjny w konfederację.
Czy państwo flandryjskie zostałoby uznane?
"Rz" przytoczyła słowa belgijskiego politologa Ivana De Vaddera dla portalu Politico: "Niezależna Flandria rodzi się dlatego, że Belgia nie funkcjonuje, a nie Belgia się rozpada z powodu flamandzkiego nacjonalizmu".
Przy założeniu, że Flandria bierze "rozwód" z resztą kraju, można sobie wyobrazić scenariusz, w którym pozbawiona "transferów z Antwerpii" Walonia zechce włączenia do Francji. Z kolei Bruksela, aglomeracja francuskojęzyczna, acz otoczona przez Region Flamandzki w 80 proc., mogłaby zostać stolicą flandryjskiego państwa. Van Grienken zapewnia, że w takim scenariuszu miałyby zostać zachowane wszelkie prawa dla posługujących się językiem francuskim.
REKLAMA
Osobną kwestią jest uznanie ewentualnego nowo powstałego państwa. Autor analizy w "Rzeczpospolitej" ocenia, że w odróżnieniu od sytuacji Katalonii, gdzie swój sprzeciw wyrażała "potężna Hiszpania", roli blokującego secesję może nie przejąć żadne państwo "bo Belgii nie będzie". Wielu, podkreśla Jędrzej Bielecki, może nawet odetchnąć z ulgą na myśl, że "przestanie istnieć dysfunkcyjne państwo belgijskie". Problemem dla Unii Europejskiej może być jednak scenariusz, w którym rozpad Belgii staje się przykładem dla innych.
Przewodnictwo Belgii w UE
Wśród zadań na najbliższe pół roku kraj wymienia wzmocnienie praworządności, konkurencyjności Europy, sprawiedliwą i zieloną transformację, oraz kwestie społeczne.
Posłuchaj
ms, "Rzeczpospolita", IAR
REKLAMA
REKLAMA