Zły stan wód powierzchniowych w Polsce. "Trzeba szukać nowych rozwiązań"

2024-03-14, 12:00

Zły stan wód powierzchniowych w Polsce. "Trzeba szukać nowych rozwiązań"
Ekohydrolog: stan wód powierzchniowych w Polsce raczej zły, podobnie jak na Zachodzie. Foto: Adam Burakowski/REPORTER/East News

- Mimo ogromnych postępów, jakie dokonały się w ciągu kilku dekad, sytuacja polskich wód powierzchniowych jest raczej zła, choć nie odbiegamy w tym względzie od zachodu Europy. Wiele można zmienić prostymi metodami - uważa ekohydrolog dr Paweł Jarosiewicz z Uniwersytetu Łódzkiego.

Badacz pracuje nad biologicznymi oczyszczalniami ścieków. Jak powiedział w rozmowie z PAP, stan wód powierzchniowych Polski jest "mocno niezadowalający".

- Na przykład ponad 90 proc. polskich rzek, według ramowej dyrektywy wodnej jest w stanie określanym jako zły. Podstawa zanieczyszczeń to azot i fosfor. Są to substancje biogenne, które powodują eutrofizację czyli przeżyźnienie środowiska wodnego. Właściwie każdego lata obserwujemy tego skutki w postaci rozwoju glonów i zakwitów sinic. Wtedy zaczyna się zwykle rozmawiać o zanieczyszczeniach, ale one spływają do wód przez cały rok. Substancje te pochodzą ze źródeł rozproszonych, takich jak pola uprawne i odpływy wody burzowej w miastach, a także źródeł punktowych, czyli np. oczyszczalni ścieków - opowiedział dr Jarosiewicz.

Zanieczyszczenie wody

Zwrócił przy tym uwagę, że i tak pod uwagę bierzemy tylko niewielką część zanieczyszczeń, które mogą się pojawić w wodzie. Wielu substancji się jeszcze w ogóle nie bada. Do wody przedostają się bowiem różnego rodzaju ksenobiotyki, czyli substancje obce środowisku, które produkuje nowoczesny przemysł chemiczny.

- Można tutaj wymienić np. pestycydy czy farmaceutyki. Związków tych jest coraz więcej, ponieważ cały czas powstają nowe. Obecnie monitorujemy wodę pod kątem obecności ok. 40 związków, a może być ich nawet 20 razy więcej. Niestety, nawet dobrze pracujące oczyszczalnie wszystkiego nie usuwają - podkreślił ekspert.

Podobnie jak na Zachodzie

Jego zdaniem pod względem stanu wód wypadamy podobnie do zachodnich krajów. - Jakość wody zależy przy tym dosyć mocno od części kontynentu. Na przykład w Danii, gdzie wody są zanieczyszczone przez intensywne rolnictwo i hodowlę zwierząt, wody są silnie zanieczyszczone związkami azotu, w innych regionach dominuje fosfor, w innych pestycydy. W krajach o dużej lesistości, udział zanieczyszczeń w rzekach jest mniejszy, jednak na przeważającym obszarze Europy, 60-70 proc. terenu stanowi rolnictwo, obszary zurbanizowane i zabudowa rozproszona, gdzie jest generowana największa presja na zasoby wodne - zauważył ekohydrolog.

Dodał, że w ostatnich 2-3 dekadach zaszła ogromna poprawa. Regulacje prawne pozwoliły znacząco zredukować zanieczyszczenia pochodzące ze ścieków m.in. poprzez programy budowy oczyszczalni ścieków.

- Jednak analizując wieloletnie dane choćby na temat Wisły i Odry, możemy zobaczyć, że np. spadek stężenia fosforu i azotu już się zatrzymał. Doszliśmy do pułapu, którego dzięki obecnym przepisom i oczyszczalniom już nie możemy przekroczyć. Trzeba szukać nowych rozwiązań, ponieważ, jak wspomniałem, nadal jest źle. W Europie sytuacja jest podobna.

W jaki sposób można poprawić sytuację?

Według ekohydrologa wiele można osiągnąć prostymi metodami.

- Jeśli chodzi o nieduże cieki wodne, to kluczem jest wprowadzenie stref buforowych. Wystarczy między polem uprawnym i rzeką wyznaczyć kilkumetrowy pas wyjęty spod użytkowania, aby aż o 90 proc. zmniejszyć nie tylko przedostawanie się do wody azotu i fosforu, ale także pestycydów czy farmaceutyków. W ten sposób możemy przywrócić doliny rzeczne do ich naturalnego stanu, a to zapewni nam naprawdę duży sukces. Rzeka ma bowiem niesamowicie duże możliwości samooczyszczania, co widzieliśmy na przykładzie awarii Czajki. Kilkanaście kilometrów w dół rzeki woda była już w podobnym stanie, jak powyżej oczyszczalni" - przekonywał ekspert.

Zauważył, że woda rzek, które meandrują, rozlewa się, po czym wraca do koryta i "widzimy dobrą jakość wody nawet mimo intensywnego rolniczego wykorzystania terenu". - Małe cieki wodne spływają do większych, a te ostatecznie kierują wodę do Bałtyku. Zaczynając od małych rzek, w dużej mierze oczyścimy wodę wszędzie - wskazał.

Dr Jarosiewicz dodał, że naturalne oczyszczanie może też być wykorzystane jako wsparcie dla miejskich oczyszczalni.

Systemy usuwające zanieczyszczenia

Badacz kontynuował: - W naszej Katedrze UNESCO Ekohydrologii we współpracy z Centrum Ekohydrologii Polskiej Akademii Nauk, pracujemy nad Rozwiązaniami Bliskimi Naturze, które mogą być uzupełnieniem wszystkich typowych oczyszczalni ścieków. Nasze systemy mogą być montowane pomiędzy standardową oczyszczalnią i rzeką. Mogą być też montowane w miejscach odpływu wód burzowych. Systemy tego typu usuwają z wody różnorodne substancje - wspomniane azot i fosfor, pestycydyfarmaceutyki czy mikroplastik. Rozwiązania bliskie naturze mogą służyć nie tylko do poprawy jakości wód ale też pracować jako bufor chroniący przed powodziami i suszami. Gdy wody jest nadmiar - powinniśmy ją gromadzić, aby później wykorzystać w okresie suszy – opisał badacz z UŁ.

Podobne systemy działają już na świecie, a te opracowane przez łódzki zespół - w różnych miejscach Polski. - Jako przykład możemy podać systemy pracujące w Radomiu, gdzie doczyszczają wody burzowe z terenu miasta, a dodatkowo spłaszczają wezbrania na rzekach. Działają też na terenie Łodzi, na górnej Bzurze. System taki usuwa też zanieczyszczenia pochodzenia rolniczego w gminie Przedbórz. W sumie zainstalowaliśmy już ponad 10 układów tego typu w Polsce - powiedział.

Ponieważ systemy takie składają się głównie z naturalnych elementów, nie są drogie - stanowią ok. 5 proc. kosztu budowy tradycyjnej oczyszczalni.

- Wykorzystujemy rośliny pochłaniające zanieczyszczenia naturalne, skały czy sorbenty, które nie są drogie. Utrzymanie też nie jest kłopotliwe - mniej więcej raz do roku trzeba podkosić rośliny, usunąć osady i wymienić pochłaniające zanieczyszczenia sorbenty. Taka dodatkowa naturalna oczyszczalnia może wtedy działać 10, 20, nawet 30 lat - podkreślił ekohydrolog.

Udoskonalanie biooczyszczalni

Tego typu biooczyszczalnie mają stać się jeszcze doskonalsze. - Na Uniwersytecie Łódzkim opracowaliśmy nowego typu sorbent, który pod nazwą BioKer wdrażamy razem z firmą APRS świadczącą usługi w tym zakresie. Otóż dotąd w barierach sorpcyjnych stosowaliśmy zwykle naturalne skały wapienne. Niestety, są one dosyć ciężkie, co w pewnym stopniu utrudnia ich wymianę. W nowym, zastępującym je preparacie stosujemy lekkie kruszywo opłaszczone biopolimerem z dodatkiem materiałów sorpcyjnych, np. naturalnego kalcytu - wyjaśnił naukowiec.

Czytaj także:

PAP/łl

Polecane

Wróć do strony głównej