Po meczu ze Świątek powiedziała: dość. Danielle Collins będzie jak Bartoli i Pennetta?
W styczniu Danielle Collins ogłosiła zakończenie kariery. Nieco ponad dwa miesiące później odniosła największy triumf w karierze, a następnie dołożyła kolejny tytuł. W ostatnich latach tenisistki potrafiły żegnać się z profesjonalnym tenisem zwycięstwem w wielkoszlemowym turnieju. Czy Amerykankę stać na to samo?
Jan Kosewski
2024-04-08, 08:00
Danielle Collins: to będzie mój ostatni sezon i nie mogę się go doczekać
Danielle Collins w nie najlepszym stylu rozpoczęła 2024 rok. Szybko pożegnała się z rozgrywkami w Brisbane i Hobart. Kolejnym przystankiem amerykańskiej tenisistki był wielkoszlemowy Australian Open.
30-latka rozpoczęła od zwycięstwa z Angelique Kerber, jednak w drugiej rundzie po trzech setach zmagań musiała uznać wyższość Igi Świątek. Na pomeczowej konferencji prasowej Collins powiedziała: to koniec.
- To będzie ostatni rok, w którym będę rywalizować. Jeszcze nie wiem, kiedy dokładnie go zakończę, ale to będzie mój ostatni sezon i nie mogę się go doczekać. Myślę, że miałam całkiem niezłą karierę - podsumowała.
Polka po raz szósty w karierze pokonała Danielle Collins. Wcześniej, w 2022 roku, Świątek przegrała w najważniejszym z siedmiu spotkań pomiędzy obiema tenisistkami, półfinale Australian Open. Collins zwyciężyła 6:4, 6:1, jednak w starciu o tytuł uległa bezkonkurencyjnej Ashleigh Barty. Był to jedyny wielkoszlemowy finał w karierze Amerykanki.
REKLAMA
Brak presji kluczem do sukcesu
To, co stało się po ogłoszeniu decyzji o zakończeniu kariery, rozbudziło nadzieje kibiców Collins na kolejną, być może ostatnią wielkoszlemową szansę.
Z każdym turniejem 30-latka grała coraz lepiej, czego zwieńczeniem był triumf w turnieju rangi WTA 1000 w Miami. No właśnie - zwieńczeniem... czy może początkiem czegoś większego?
W drodze do finału Collins ogrywała najlepsze tenisistki świata, takie jak Sorana Cirstea, Caroline Garcia czy Jekaterina Aleksandrowa. Forma Amerykanki wzbudzała podziw, jednak w starciu o tytuł zdecydowaną faworytką była Jelena Rybakina.
Kazaszka w dobrym stylu rozpoczęła spotkanie i kilkukrotnie była bliska przełamania. 30-letnia tenisistka wyszła jednak z opresji i zaatakowała, co ostatecznie przełożyło się na największy triumf w jej karierze.
REKLAMA
- To dla mnie naprawdę ważne. Dużo o tym rozmawiałam ze wszystkimi bliskimi mi osobami. Naprawdę chciałam dać z siebie wszystko, aby móc wydobyć swój najlepszy tenis - zaznaczyła po zwycięstwie.
Naturalnie pojawiło się pytanie o decyzję ze stycznia. Collins ją podtrzymała i zapewniła, że w swoim ostatnim sezonie da z siebie wszystko, a może nawet więcej.
Są rzeczy ważniejsze od tenisa. Collins walczy z chorobą
Udowodniła to w Charleston. Paula Badosa, Ons Jabeur, Sloane Stephens, Elise Mertens oraz Maria Sakkari musiały uznać wyższość amerykańskiej tenisistki, która nie zatrzymywała się w drodze do kolejnego finału.
W starciu o tytuł rozbiła Darię Kasatkinę, wygrywając drugi turniej z rzędu. W najnowszym rankingu WTA jest już na 15. miejscu.
REKLAMA
W grze Collins nie brakuje agresji i fajerwerków. Amerykańska tenisistka nie ma już niczego do stracenia, co pokazuje w każdym punkcie. W tym sezonie zwyciężała już 26 razy. W zeszłym roku skompletowała... 20 wygranych.
Czemu więc 30-latka podjęła taką, a nie inną decyzję, skoro na korcie bywa wręcz perfekcyjna?
- Żyję z przewlekłą chorobą zapalną, która wpływa na zdolność zajścia w ciążę - powiedziała Collins, która w 2019 roku ujawniła, że zdiagnozowano u niej reumatoidalne zapalenie stawów.
Jak zaznaczyła, na korcie bawi się świetnie, ale decyzja o zakończeniu kariery to coś więcej niż tenis.
REKLAMA
Collins jak Bartoli? W tym przypadku kolejność była inna
W ostatnich latach zdarzały się przypadki tenisistek, które ostatnie sezony w karierze wieńczyły wielkoszlemowym triumfem. Jedną z nich jest Marion Bartoli.
Francuska tenisistka należała do czołówki, jednak do 2013 roku nie zapisała na swoim koncie triumfu w Wielkim Szlemie. W Australian Open i US Open jej najlepszym rezultatem był ćwierćfinał, a podczas Rolanda Garrosa udało jej się awansować do półfinału.
Najbliżej triumfu była podczas Wimbledonu w 2007 roku, jednak w starciu o tytuł uległa legendarnej Venus Williams.
Triumfu na trawiastych kortach w Londynie doczekała się sześć lat później. Co prawda w czasie rozgrywek nie trafiła na ani jedną rywalkę z czołowej dziesiątki, lecz ostatecznie dopomogła szczęściu i w finale pokonała Sabine Lisicki.
REKLAMA
Problemy zdrowotne Francuzki w kolejnych miesiącach nasilały się - w Toronto musiała skreczować z powodu urazu mięśni brzucha, a w Cincinnati przegrała z Simoną Halep. To właśnie po tym meczu ogłosiła zakończenie kariery.
Pennetta dopięła swego na sam koniec. "W taki sposób chciałam pożegnać się z tenisem"
W innym stylu z profesjonalnym tenisem rozstała się inna utytułowana tenisistka, Flavia Pennetta. Włoska tenisistka, która równie mocno błyszczała w rozgrywkach deblowych (mistrzyni Australian Open 2011), rozegrała fantastyczny turniej w Nowym Jorku, w którym wyeliminowała takie tenisistki jak Wiktoria Azarenka czy Simona Halep.
We włoskim finale okazała się lepsza od Roberty Vinci. Pennetta, dla której zwycięstwo w US Open było pierwszym triumfem wielkoszlemowym w singlu, dopięła swego i ogłosiła zakończenie kariery po zakończeniu sezonu.
- Mam wszystko, czego pragnęłam. Z punktu widzenia zawodowca to idealna chwila, by odejść - zaznaczyła. - W taki sposób chciałam pożegnać się z tenisem - dodała.
REKLAMA
Później nie wykluczała zmiany decyzji, jednak ostatecznie po występie w WTA Finals w Singapurze rozstała się z zawodowym tenisem.
Danielle Collins jest znacznie mniej utytułowaną tenisistką od powyższej dwójki, jednak jak pokazuje historia, ostatnie sezony mogą być czasem największych triumfów w karierze. Amerykanka taki właśnie osiągnęła, jednak wysłała jasny sygnał sugerujący, że nie powiedziała ostatniego słowa.
- WTA Miami. Życiowy sukces Danielle Collins. W finale pokonała Rybakinę
- WTA Charleston. Danielle Collins nie pozostawiła złudzeń Darii Kasatkinie. To drugi tytuł Amerykanki z rzędu
- Ranking WTA. Iga Świątek rozpoczęła 98. tydzień jako liderka. Polka dogoniła Lindsay Davenport
REKLAMA