Śmiertelny punkt tuż przy plaży. To nagranie daje do myślenia

Najbardziej niebezpieczne miejsca w morzu znajdują się tuż przy brzegu i to tam, w pozornie bezpiecznej odległości od plaży, ludzie najczęściej toną. Mechanizm "porywania" plażowiczów przez morski żywioł wyjaśnia Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa. 

2024-07-10, 16:22

Śmiertelny punkt tuż przy plaży. To nagranie daje do myślenia
Ludzie w Bałtyku najczęściej topią się przy brzegu. Foto: X/KluskaSebastian/screen

Sebastian Kluska opublikował film ukazujący ratownika, który tuż przy brzegu nagle znika pod wodą.  

"Dzisiejszy mój plażing. Budowla hydrotechniczna zwana ostrogą brzegową. Poprosiłem ratownika wodnego, żeby się przespacerował do tej budowli. Efekt widać na filmie - ostrzegł w mediach społecznościowych Sebastian Kluska, dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.

Na nagraniu ratownik wchodzi do morza i po kilku krokach całkowicie znika pod powierzchnią wody tuż przy palach.

REKLAMA

Pale wchodzą w morze od linii brzegowej, by rozbijać fale i chronić ląd przed niszczeniem. 

We wcześniejszym wpisie Kluska wyjaśnił, dlaczego falochrony, rafy i ostrogi brzegowe stanowią niebezpieczeństwo.

"Wzdłuż tych budowli powstaje prąd skierowany do morza i wiry, który wciąga człowieka pod powierzchnię wody ". Prąd powoduje też, że występuje duża różnica głębokości. Kilka kroków w bok lub w głąb morza woda może nagle przykryć człowieka - kąpiący się wpada w rów o głębokości 2-3 metrów i zachłystuje się wodą lub tonie, blisko plaży. 

Im wyższa fala, tym głębsze doły

Kluska tłumaczył też mechanizm tego zjawiska.

REKLAMA

"Przy bocznych kierunkach wiatru, zachodnich, wschodnich, przy mocnym wietrze, jest wysoka fala i ona pcha człowieka na falochron lub ostrogę brzegową. Im silniejszy wiatr, im wyższa fala, tym szybciej i tym głębsze doły tworzą się właśnie przy palach. Woda potrafi wypłukać i zabrać stamtąd piach, że w miejscu, gdzie wcześniej był metr, głębokość potrafi dojść nawet do trzech metrów" - wyjaśnił.

Jak podkreślił, złudne jest też liczenie przez pływaka na to, że złapie się pali i trochę odpocznie.

"Po pierwsze, złapać się tego nie jest łatwo, a o drugie, one są pokryte drobnymi pąklami, które tną jak żyletki i papier ścierny. Po trzecie, boczny wiatr i fala przyklejają człowieka do tych ostróg, a prąd, który się wytwarza właśnie wskutek bocznych kierunków wiatru, wyrzuca go w morze" - ostrzegł Kluska.

Jak dodał, powstaje w ten sposób błędne koło.

REKLAMA

Szansa na ratunek jest dopóki człowiek się utrzyma na wodzie. "Jeśli się nie utrzyma, to idzie pod wodę i umiera" - podsumowł Kluska.

Czytaj także:

kg 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej