Taktyka igłowa i samobójcze ataki, z oddziału zostają dwie osoby. "Rosja jest w desperacji"

Agnieszka Kamińska

Agnieszka Kamińska

2024-08-04, 16:00

Taktyka igłowa i samobójcze ataki, z oddziału zostają dwie osoby. "Rosja jest w desperacji"
Desperacja Rosji jest grożna - ostrzega strona ukraińska. Foto: PAP/EPA/YURI KOCHETKOV; https://deepstatemap.live/

O desperacji Rosji świadczą obserwowane ostatnio ataki pododdziałów, które liczą 6-9 osób, bez wsparcia sprzętu wojskowego. Po tym przeżyje może jedna osoba, może dwie - przekazał portalowi polskieradio24.pl ukraiński pułkownik Serhij Hrabski. Ocenił, że Ukraina mogłaby przy wsparciu Zachodu odwrócić bieg wojny w ciągu kilku lat. Byłoby to wskazane, bo, jak dodał, Rosja nie dąży wcale do pokoju i każdy moment wykorzystuje na odnawianie zasobów. W ostatnim czasie wojskowi zauważyli też stosowanie przez Rosjan tzw. taktyki igłowej. Wojskowy wskazał też, że duży obszar Rosji to jej słabość - chodzi m.in. o szlaki logistyczne dostaw wojskowych.

Wiosenno-letnia kampania ofensywna armii rosyjskiej nie osiągnęła swoich celów. Mimo szaleńczego dążenia do skoncentrowania dużej ilości zasobów na froncie, Rosjanie nie byli w stanie wywiązać się z żadnego z zadań, które sobie postawili - powiedział polskieradio24.pl pułkownik rezerwy ukraińskich sił zbrojnych Serhij Hrabski.

Pytany o zagrożenie dla państw NATO, ocenił, że w ciągu najbliższego półrocza nie ma tam już ryzyka agresywnego ataku Rosji na ich terytoria. To zmiana na lepsze, bo kilka miesięcy temu sytuację interpretowano inaczej. Jak ocenił dzięki zaciętej obronie Ukraińców, Moskwa wytraciła zgromadzone zasoby podczas walk w ostatnich miesiącach.

Pułkownik podkreślił przy tym, że dalekoterminowe cele Rosji nie uległy zmianie. Wykorzysta każdą pauzę, w tym nieszczere rokowania pokojowe, na odbudowanie zasobów w celu dalszej inwazji. Ukraińcom nie daje prawa do istnienia, a w Ukrainie jej apetyt nie zatrzymałby się w razie wygranej, przypominał wojskowy.

Co dzieje się na froncie?

Na froncie, jak podkreślił wojskowy, mamy do czynienia ze zjawiskiem określonym przez Instytut Studiów nad Wojną jako ataki igłowe.

REKLAMA

- Jednocześnie obserwujemy falowanie: narastanie i zanikanie aktywności wroga, na coraz to innych obszarach frontu, tam gdzie Moskwa ma nadzieję na osiągnięcie jakiegoś rezultatu siłami i środkami, którymi dysponuje. A to mówi nam o tym, że wróg posiada inicjatywę operacyjną, i może sobie pozwolić na przesunięcie działań wojennych z jednego kierunku na drugi - zaznaczył.

Rosja obecnie atakuje głównie kierunek pokrowski, ważny jest także kierunek torecki, istotny, by przejąć pełną kontrolę nad tzw. doniecką aglomeracją miejską. Tworzy ją szereg miast: w tym Jasynuwata, Makiejewka, Donieck i Horliwka. Na ten obszar, jak zauważył wojskowy, w ostatnim czasie przypada kilkadziesiąt procent ogólnej liczby starć bojowych.

- Mówimy o falowaniu liczby takich starć, ponieważ w maju było ich ogółem 200 dziennie, potem liczna zmniejszyła się do 100, a teraz obserwujemy wzrost intensywności działań wojennych i mówimy o 120, 140, a czasami 150 starciach dziennie. To wiąże się z desperackimi próbami osiągnięcia przez Rosjan jakiegoś rezultatu. Zdają sobie sprawę, że nie będzie natychmiastowych skutków, ale chcą położyć podwaliny pod swoje przyszłe operacje, gromadzenie zasobów i prowadzenie dalszych działań ofensywnych. Pomimo rzekomo pokojowej retoryki Rosja nie myśli o porozumieniach pokojowych. Każdy moment spadku intensywności działań wojennych traktuje jako czas na zwiększenie zasobów wojskowych. Te zasoby i potencjał bojowy niekoniecznie mogą być wykorzystane przeciwko Ukrainie. To też trzeba zrozumieć - mówił rozmówca portalu.

Do tego Rosjanie próbują rozmyć ukraińskie zasoby, przez działania w innych miejscach, w obwodzie charkowskim, na kierunku Kupiańska, Łymańska, Marinki, Kurachowa.

REKLAMA

Czytaj także:

Z oddziału zostaje może jedna osoba

Widoczne są świadectwa determinacji Kremla i jednocześnie dowód, jak mało dla niej znaczy ludzkie życie.

- Dynamika działań wojennych nadal jest niezwykle wysoka. Jednak z operacyjnego punktu widzenia Rosjanie powinni byli zatrzymać się bez prowadzenia dalszych aktywnych działań wojennych, ponieważ znajdują się na granicy swojego potencjału bojowego. Mimo przewagi liczebnej w ludziach, cierpią na braki kadrowe jednostek, na brak wyposażenia w różne rodzaje broni i sprzętu wojskowego. Nawet intensywność ostrzału artyleryjskiego się zmniejszyła  Rosjanie twierdzą, że mają tysiące pocisków, ale nie jest to nieskończona ilość.  Do tego ponoszą straty w wyniku ataków ukraińskich dronów - stwierdził wojskowy.

Nasz rozmówca ocenił także, że Rosjanie opierają dziś głównie na zasobach ludzkich, które, bez względu na to, jak duże, nie są w stanie zastąpić wystarczającego potencjału bojowego - uzbrojenia, sprzętu .

REKLAMA

- W raportach bojowych czytamy o takiej sytuacji, gdy wojska rosyjskie przeprowadzają ofensywę siłami tzw. samodzielnego oddziału strzelców zmotoryzowanych bez wsparcia sprzętu wojskowego. Taki oddział to najmniejsza jednostka taktyczna w armii rosyjskiej, która składa się z 7 do 9 osób. Jak w ogóle wyobrażać aktywne akcje ofensywne w wykonaniu takiego oddziału? Dla mnie to zawsze był nonsens. Nigdy nie braliśmy tego pod uwagę. Jak taki mały oddział może coś osiągnąć, nie prowadząc samobójczych ataków. I na tym opiera się taktyka Rosjan - przeprowadzają takie samobójcze ataki. Z takiego oddziału zostają dwaj żołnierze, może jeden. Potem wystawia się następną jednostkę. Ci co zostali gromadzą się w określonym miejscu bezpośrednio przed pozycjami bojowymi ukraińskich sił obronnych w liczbie czterdziestu-pięćdziesięciu osób. Atakują ukraińskie pozycje, gdzie zwykle jest 5-6 osób. W jednym momencie zatem mogą tworzyć przewagę 1 do 10. Wówczas używają już artylerii, kierowanych bomb lotniczych - zaznaczył.

Stosują też taktykę igłową - na wąskim odcinku frontu atakują dużą ilością sił.


Ataki igłowe w rejonie wioski Wesele (zdobytej właśnie przez Rosjan). https://deepstatemap.live/ Ataki igłowe w rejonie wioski Wesele (zdobytej właśnie przez Rosjan). https://deepstatemap.live/

- Mamy dwa różne podejścia w kwestii skuteczności działań bojowych. Dla Ukrainy miernikiem efektywności jest zniszczenie potencjału bojowego przeciwnika. Dla wroga jest to zdobywanie terytorium i kontrola terytorium, Rosjanie nie biorą pod uwagę rozmiarów strat - zaznaczył. Zatem, tak na to patrząc, Rosjanie realizują swoje cele.

Pułkownik dodał, że wojna to dzisiaj nie walki ludzi z kałasznikowami, ale podrozdziały i ich związki taktyczne. Wojna zakłada użycie artylerii, czołgów, pojazdów opancerzonych, lotnictwa, moździerzy i do tego potrzebni są specjaliści. Może to znaczyć, że Rosja w związku ze stratami będzie musiała się zatrzymać. Jak szybko to nastąpi - trudno na razie powiedzieć - zaznaczył.

REKLAMA


Mapa starć na Ukrainie. https://deepstatemap.live/ Mapa starć na Ukrainie. https://deepstatemap.live/

Jak pomóc Ukrainie w obecnej sytuacji?

Płk Hrabski ocenił, Ukraina nie m tak dużej liczby ludności jak Rosja. Demokratyczna społeczność nie ma także odpowiedniej ilości czołgów, pojazdów opancerzonych, artylerii. Dodał, że możemy zwiększać ich ilość, ale warto przede wszystkim skoncentrować się na siłach powietrznych.

- Rozwój komponentu sił powietrznych sił obronnych Ukrainy to niezwykle trudny, kosztowny złożony proces, ale może pozwolić Ukrainie odwrócić bieg wydarzeń w dość krótkim okresie dwóch lub trzech lat - zaznaczył.

Jak mówił, samolotów F-16 w Ukrainie powinno być więcej, powinny mieć wsparcie techniczne i system zabezpieczenia. Ważne byłoby przekazanie Ukrainie dużej liczby samolotów różnych typów, ważna jest też artyleria dalekiego zasięgu.

- Rosja ma olbrzymie terytorium. Nikt nie były w stanie fizycznie go okupować. Z drugiej strony to jest wielka słabość. Zabezpieczenie logistyki na tak wielkim obszarze jest trudne. Widzimy codziennie, że Rosja cierpi z powodu setek różnych katastrof, awarii technicznych. To pęknięte tamy, brak zasobów. Tej zimy wiele regionów Rosji cierpiało z powodu braku dostaw ciepła, wody i energii i to bez żadnej wojny. Dlatego możemy podważyć podstawy agresywnej polityki Rosji, niszcząc rosyjski kompleks wojskowo-przemysłowy. Chciałbym podkreślić, że nie mówimy tu o walce z ludnością cywilną. Chodzi o uderzenia w obiekty, które zapewniają agresywną politykę Rosji. To obiekty kompleksu paliwowo-energetycznego, przemysłu wojskowego, to są obiekty infrastrukturalne. Złamanie logistyki Federacji Rosyjskiej to połowa drogi do wygranej w tej wojnie - dodał.

REKLAMA

Jego zdaniem obecnie Ukraina nie ma możliwości uderzać dalej niż na 100 km od granicy nawet z zachodniej broni - bo nie ma możliwości zabezpieczenia tych cennych środków, z których by strzelała. Nie chodzi o zakazy, o to, że ktoś Ukrainie czegoś zakazuje. Dlatego, jak mówił, potrzeba "fundamentalnej decyzji politycznej" -  przewidywałaby ona dostarczenie Ukrainie sił, które pozwoliłyby uderzenie na odległość 1500 km, jak minimum - do Uralu. Kijów potrzebowałby rakiet Tomahawk, by niszczyć fundamenty kompleksu wojskowo-przemysłowego Federacji Rosyjskiej - dodał.

Pytany o wojnę hybrydową, dywersję Rosji w państwach NATO,  pułkownik mówił, że Federacja Rosyjska testuje algorytmy prowadzenia nieliniowych działań wojennych przeciwko innym krajom. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że czym innym jest walka z Ukrainą, z krajem, który od dziesięciu lat prowadzi rozpaczliwą walkę zbrojną, i że społeczeństwo ukraińskie jest gotowe na wszystkie próby. - Przetrwaliśmy kryzys paliwowy i energetyczny, kiedy były problemy z elektrycznością i w naszych domach było światło przez cztery-sześć godzin w ciągu dnia. Czy Polska jest gotowa na życie w takich warunkach?

- Zatem Federacja Rosyjska aktywnie testuje i wystawia na próbę siłę demokracji, państw NATO - zaznaczył.

Kryzys migracyjny, jak dodał, testuje wydolność państwa polskiego. Do tego pod pozorem migrantów na terytorium Polski i dalej do Europy mogą przeniknąć jednostki dywersyjne - zaznaczył.

REKLAMA

Podkreśli, że na razie, dzięki walce Ukrainy, odsunięta została groźba bezpośredniego ataku Rosji na NATO - przynajmniej na pół roku.

***

Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

REKLAMA

PAP PAP

Rejon aglomeracji donieckkiej: Rosjanie starają się zająć cały jej obszar. Źr. Google Maps Rejon aglomeracji donieckkiej: Rosjanie starają się zająć cały jej obszar. Źr. Google Maps

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej