Zabija ich samotność. "Ktoś z rodziny przyjeżdża i znajduje starszą osobę na podłodze"

Joanna Zaremba

Joanna Zaremba

2024-08-16, 18:39

Zabija ich samotność. "Ktoś z rodziny przyjeżdża i znajduje starszą osobę na podłodze"
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: De Visu/Shutterstock

- Chcą wrócić do domu. To też jest problem, że mimo, iż nie są w stanie sami wstać z łóżka, chcą wrócić do swoich mieszkań. Ale też zdarza się, że mówią wprost: "Panie doktorze, ja to bym już chciała umrzeć" - mówi nam prof. Tomasz Kostka, były krajowy konsultant w dziedzinie geriatrii. - Często proszą np. o skierowanie na rehabilitację lub wizytę. Wtedy mają jakiś cel, czekają na coś. Żyją od wizyty do wizyty. Nierzadko lekarz rodzinny to jedyna osoba, do której mogą otworzyć usta - dodaje dziennikarka medyczna, Monika Rachtan.

- Moja przyjaciółka ma 94 lata. Wszystkie jej koleżanki w większości nie żyją. Ma tylko siostrzenicę, która odwiedza ją raz na jakiś czas - mówi pan Władysław Rybiński. Świat starszych Polaków zna bardzo dobrze. Jest wolontariuszem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia "mali bracia Ubogich". W wolnym czasie dodatkowo spotyka się z seniorami. Chodzi nie tylko o doraźną pomoc, przyniesienie zakupów z warzywniaka czy odebranie przesyłki z poczty. Pan Władek po prostu jest. Żeby porozmawiać, wymienić się refleksjami. Wysłuchać.

- Jestem głęboko przekonany, że samotnych, starszych osób jest w Polsce bardzo dużo. Wielu z nich jest trudno przyznać się samemu przed sobą do tej samotności. I wielu z nich też nie szuka żadnego wsparcia ani pomocy - dodaje.

Samotność to plaga wśród seniorów. "Trudno jest po prostu wyjść i szukać towarzystwa"

Utrudniają to również inne czynniki. - Osoba starsza często ma też problem ruchowy. Trudno jest jej więc tak po prostu wyjść na zewnątrz i szukać towarzystwa -  zauważa.

Czytaj także:

Co do liczb, pan Władysław się nie myli. W Polsce żyje ponad 400 tysięcy osób powyżej 80. roku życia, które zmagają się ze znacznym osamotnieniem. To więcej niż np. populacja Lublina. Pokazał to raport "Samotność osób 80+" Stowarzyszenia "mali bracia Ubogich" z ubiegłego roku.

Z wcześniej przeprowadzanych badań wynikało, że spośród seniorów po 60. roku życia, aż 40 proc. to osoby samotne. W badaniu z 2023 roku skoncentrowano się jednak na obywatelach naszego kraju, którzy przekroczyli 80. rok życia. To grupa społeczna, która jest najbardziej narażona na samotność i jednocześnie ma najmniej możliwości, by jej przeciwdziałać.

Aż 60 proc. tej grupy wiekowej stanowią wdowy i wdowcy. 58 proc. z nich mieszka samotnie, a 26 proc. z nich odczuwa samotność. 12 proc. w ogóle nie wychodzi z domu - czytamy w zeszłorocznym raporcie.

Eksperci wskazywali, że samotność jest już chorobą cywilizacyjna, i plagą wśród osób starszych. To seniorzy najczęściej odczuwają tęsknotę za najbliższymi, nie mają przyjaciół i znajomych, z którymi mogliby porozmawiać, ponadto zmagają się z chorobami i często niepełnosprawnością. To sprawia, że narasta w nich poczucie wykluczenia.

REKLAMA

"Samotność ma twarz kobiety po 80-tce"

Według raportu, ponad 60 proc. samotnych seniorów twierdzi, że czują się nieważni. 70 proc. z nich nie ma nikogo, kto mógłby ich wesprzeć.

To jednak nie wszystko. Przeważającą płcią w tej grupie są kobiety. - Samotność ma twarz kobiety po 80. roku życia, wdowy, mieszkającej w średnim i większym mieście w Polsce - mówiła w czerwcu w Polskim Radiu 24 Joanna Mielczarek, dyrektorka stowarzyszenia "mali bracia Ubogich". - Osoby po 80. roku życia najczęściej skarżą się na osamotnienie. Kobiety żyją dłużej, mniej więcej wtedy wdowieją, ale też kurczy się grono bliskich osób - znajomych, przyjaciół, dalszej i bliższej rodziny - tłumaczyła. 

Prof. Tomasz Kostka o samotności wśród seniorów. "Często towarzyszy temu depresja"

Problem jest ogromny. Zauważają go lekarze, wolontariusze, działacze, aktywiści, dziennikarze. Jednak odpowiednich rozwiązań w polityce senioralnej brakuje, tak samo jak w państwowej opiece geriatrycznej. A samotność zabija. W jednym z artykułów spotykam się ze stwierdzeniem, że to nie publicystyka - tylko potwierdzone naukowo fakty.

Zgadza się z nim prof. Tomasz Kostka, były konsultant krajowy w dziedzinie geriatrii, specjalista chorób wewnętrznych i rehabilitacji medycznej.

REKLAMA

- Samotność powoduje, że osoba starsza zaczyna przebywać tylko i wyłącznie ze sobą. Bardzo często towarzyszy temu depresja która jest chorobą dotyczącą około 30 proc. seniorów. Często nie jest do końca rozpoznana i w związku z tym, nieleczona - zauważa specjalista w rozmowie z PolskieRadio24.pl.

Co druga starsza osoba w mieście nie ma na kim polegać

- Taka osoba ma coraz mniejszą motywację, żeby rano wstać, umyć się, ubrać, w przypadku mężczyzn: ogolić, wyjść do sklepu… A jak już wyjdzie do sklepu, to kupuje byle co, byle szybko. Nie ma motywacji, żeby ugotować sobie treściwy obiad, czyli odżywia się niewłaściwie. Potem dochodzi niedożywienie. I nieprawidłowe leczenie chorób, których najczęściej jest co najmniej kilka. Brak chęci do życia, brak aktywności - wylicza.

Kilka lat temu prof. Kostka wraz z zespołem badawczym przeprowadził badania wśród osób starszych na wsiach i w miastach. - Pytaliśmy o to, czy w razie czego ma pan/pani kogoś, na kogo może pan/pani liczyć. Okazało się, że mamy do czynienia z zasadniczymi różnicami. Na wsi około 90 proc. seniorów mówi, że może na kimś polegać. Natomiast w mieście prawie co druga osoba twierdzi, że nie ma takiej osoby - zaznacza.

"Symptom naszych czasów"

Sytuacja, w której seniorzy mają silne więzi rodzinne, to sytuacja idealna. - W Polsce mamy z tym do czynienia głównie na wsi. Ale w wielu krajach południowej Europy jest też model rodziny wielopokoleniowej, w którym najstarsi członkowie rodziny mieszkają z bliskimi. Wówczas nie ma aż tak dużego problemu samotności, chociaż i tak najczęściej dopada ona tych, którzy dożywają 80 lub 90 lat - wskazuje ekspert.

REKLAMA

- To jest symptom naszych czasów - uważa prof. Kostka. I potwierdza, że te przykre fakty dotyczą w większości starszych kobiet.

- Chociaż z drugiej strony są też osamotnieni starsi mężczyźni. Bardzo często nie chcą żadnej pomocy, choć znajdują się w poważnym stanie chorobowym lub są zaniedbani. Na to nakłada się też niekiedy nadużywanie alkoholu - mówi rozmówca PolskieRadio24.pl.

Samotni seniorzy większość czasu spędzają więc w czterech ścianach, niczym zamknięci w klatce. Nierzadko jedyny dźwięk to włączony telewizor. Te osoby najczęściej nie mają rodziny, albo ich najbliżsi mieszkają za granicą. - Lub w innym dużym mieście. I taka starsza pani jest zdana na siebie. Póki funkcjonuje, to funkcjonuje, sąsiedzi pomagają, itp. Ale w pewnym momencie przestaje funkcjonować - kontynuuje lekarz.

To prawie codzienność oddziału geriatrycznego Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Takich osób przyjeżdża tam po kilka tygodniowo. Zazwyczaj wcześniej jest siłowe wejście do mieszkania, bo ktoś nie otwiera drzwi, sąsiedzi się orientują, że coś jest nie tak. Albo rodzina nie może się dodzwonić.

REKLAMA

"Wiele osób nie ma nikogo, kto by się nimi zajął"

- Zdarza się też tak, że ktoś z rodziny w końcu przyjeżdża i znajduje starszą osobę, która się przewróciła, leży na podłodze i nie jest w stanie wstać. Bo np. wyszła do łazienki, potknęła się, upadła - dodaje.

Rzeczywistość na oddziale geriatrycznym bywa przytłaczająca. Wciąż często można spotkać się z tym, że rodzina specjalnie usiłuje "podrzucić" starszego członka rodziny do szpitala - np. na czas świąt lub wakacyjnego wyjazdu. Prof. Kostka podkreśla jednak, że taka sytuacja może być w wielu aspektach bardzo skomplikowana.

- Nie zawsze należy tę rodzinę oceniać do końca negatywnie. Wyobraźmy sobie, że np. na co dzień opiekują się osobą cierpiącą na Alzheimera, od lat. Wtedy taka rodzina często sama wymaga pomocy, wytchnienia - zauważa ekspert.

I dodaje, że dobrze, jeśli w ogóle starsza osoba ma wokół siebie jakąkolwiek rodzinę. - Wiele osób nie ma nikogo, kto by się nimi zajął. Często jest np. tak, że przyjmujemy do szpitala starsza osobę, która jeszcze niedawno sama robiła sobie zakupy, gotowała obiad i nagle - zazwyczaj po jakimś zdarzeniu typu upadek, uraz, zapalenie płuc itp. przestaje już samodzielnie funkcjonować. I pojawia się problem: Co dalej? - mówi specjalista.

REKLAMA

"Panie doktorze, ja już bym chciała umrzeć"

No właśnie, co dalej? Tu kłaniają się braki polityki senioralnej, m.in. w zakresie opieki. Pozostaje bowiem prywatny ośrodek, który dla większości rodzin jest po prostu poza zasięgiem finansowym lub Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, Dom Pomocy Społecznej, w których na miejsce można nierzadko czekać miesiącami.

- Takich samotnych pacjentów leżących na szpitalnych oddziałach jest bardzo wielu, nie tylko u nas. Można spotkać się z obraźliwym określeniem w ich stronę, tzw. bed blockers (pol. blokujący łóżka). To osoby, które zajmuja miejsca w szpitalu i nie do końca wiadomo, jak w ich przypadku postąpić. To nie są osoby zdrowe, które można tak po prostu wypisać - podkreśla nasz rozmówca.

- Osoby lepiej funkcjonujące, te, które są w stanie mówić, często wyrażają smutek. Da się nieraz usłyszeć: "Do tej pory to ja jeszcze jakoś dawałam radę, a teraz to nie wiadomo, co będzie". Albo wypierają to, co się dzieje. Chcą wrócić do domu. To też jest problem, że wielu pacjentów i pacjentek - mimo, że nie są w stanie sami wstać z łóżka - chcą wrócić do swoich mieszkań. I nie wyrażają zgody na umieszczenie w żadnym ośrodku. Ale tez zdarza się, że mówią wprost: "Panie doktorze, ja to bym już chciała umrzeć" - relacjonuje.

Są pewne zmiany

Nie da się jednak nie zauważyć, że podejście do aktywizacji fizycznej i psychicznej seniorów w Polsce się zmienia. Powstają nowe inicjatywy, organizacje, społeczności, których głównym celem jest zwrócenie uwagi na kwestię godnego starzenia się. - Myślę, że ta zmiana idzie w dobrym kierunku - uważa prof. Tomasz Kostka.

REKLAMA

- Jest cały szereg inicjatyw publicznych i prywatnych, które idą w kierunku aktywizacji seniorów, np. wolontariat młodszych seniorów, którzy angażują się w różnego rodzaju akcje pomocowe dla osób chorych, starszych i dla dzieci. To jest niezwykle ważne, żeby osoba starsza czuła, że jest komuś potrzeba. Najlepiej, jeśli to jest rodzina i dzieci. I można prawnuki zaprosić na obiad, upiec ciasto, a jeśli jest dobra forma - to np. odebrać je z przedszkola czy zabrać na plac zabaw - wyjaśnia.

Monika Rachtan: "Oni nie szukają pomocy medycznej. Szukają wsparcia w rozmowie"

Rozmawiam również z Moniką Rachtan, która temat zdrowia psychicznego polskich seniorów zajmuje się od lat. Dziennikarka medyczna, wcześniej związana z "Pulsem Medycyny", a dziś prowadząca swój własny kanał w mediach społecznościowych "Po pierwsze: Pacjent", wskazuje na jeszcze jeden aspekt samotności wśród osób starszych. 

- Bardzo często rozmawiam z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej, którzy mówią, że osoby starsze przychodzą do lekarza nie tylko po receptę. Chcą po prostu z kimś porozmawiać. I w pewnym momencie jedyną osobą, do której mogą się zwrócić, jest właśnie lekarz rodzinny. Wielu lekarzy zauważa, że na korytarzach poradni siedzą praktycznie sami seniorzy i oni wcale nie szukają pomocy medycznej. Szukają wsparcia w rozmowie - mówi moja rozmówczyni.

"Żyją od wizyty do wizyty"

- Żeby mieć się czymś zająć, żeby nadać życiu jakiś sens, bo są po prostu samotni. Często zresztą stawiają sobie takie cele, proszą np. o skierowanie na rehabilitację lub wizytę. Wtedy mają jakiś cel, czekają na coś. Żyją od wizyty do wizyty. Nierzadko lekarz rodzinny to jedyna osoba, do której mogą otworzyć usta i porozmawiać. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jedyni ludzi, których oni w ciągu dnia mijają, to pani w sklepie, pani w aptece i lekarz… nie mają relacji z innymi ludźmi. Ten problem jest naprawdę bardzo powszechny - zauważa Monika Rachtan.

REKLAMA

Sama zauważam pewne zachowania wśród swoich obserwujących, głównie na Facebooku. Starsi ludzie, którzy korzystają w Internetu, spędzają dużo czasu na tym portalu. - Tam właśnie szukają kontaktu z innymi. Wszyscy kojarzymy przecież te wysyłane obrazki z podpisem "Smacznej kawusi i miłego dnia". Śmiejemy się z nich, a często jest to dla nich jedyna forma nawiązywania kontaktu, bo na co dzień z nikim się nie spotykają - mówi.

Monika Rachtan podkreśla, że seniorzy są dla społeczeństwa niewidzialni. - Trochę tego problemu nie zauważamy, trochę się śpieszymy, nie mamy czasu. My te osoby pomijamy. One są tak naprawdę dla nas przezroczyste, to jest straszne - dodaje.

Jak zmienić sytuację polskich seniorów?

Jakie kroki możemy podejmować, by stworzyć społeczeństwo, w którym ludzie mogliby starzeć się z godnością i pod odpowiednią opieką? - Myślę, że warto aktywizować seniorów. Nie chodzi o to, że mieliby np. wykonywać jakieś trudne prace wysiłkowe, ale jest wiele prac, do których niekoniecznie palą się młodzi, np. po pięciu latach studiów trudno odnaleźć się jako nauczycielka dla dzieci niepełnosprawnych. Ale starsza osoba ma w sobie dużo empatii i spokoju. Warto więc ją do takich zajęć kierować - zauważa.

Jej zdaniem odpowiedzią jest też tworzenie dedykowanych miejsc pracy dla seniorów. Chociażby kwestia koordynatorów pacjentów onkologicznych. - Wszyscy proponują studentów zdrowia publicznego. A ja uważam np., że pani pielęgniarka, która odchodzi na emeryturę, albo pani fizjoterapeutka czy dietetyczka, powinny dostać taką propozycję. One mają empatię, wiedzę, doświadczenie i dobrze poruszają się w tym systemie - zaznacza.

REKLAMA

Kolejnym pomysłem jest też zaangażowanie seniorów jako asystentów osób z niepełnosprawnością. - Taka opieka nie zawsze wymaga wzmożonej aktywności fizycznej. Czasami wystarczy, że asystent pójdzie z osobą z niepełnosprawnością na zakupy, zapłaci z nią rachunek na poczcie, dotrzyma jej towarzystwa. To działa na zasadzie synergii - tłumaczy Monika Rachtan.

Źródła: PolskieRadio24/Joanna Zaremba

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej