Państwowe pogrzeby poległych strażaków. "Chcemy ich upamiętnić"
- Pogrzeby strażaków, którzy zginęli podczas pożaru i eksplozji w poznańskiej kamienicy, będą miały charakter państwowy - poinformowała wojewoda wielkopolska Agata Sobczyk. Ostatnie pożegnania ratowników odbędą się jeszcze w tym tygodniu.
2024-08-27, 19:44
Pierwszy pogrzeb już jest zaplanowany. Pochówek ogniomistrza Łukasza Włodarczyka ma się odbyć w czwartek.
Państwowe pogrzeby poległych na służbie strażaków
Strażak zostanie pochowany w Tuchorzy pod Wolsztynem w województwie wielkopolskim. Strażak osierocił dwójkę małych dzieci.
Data ostatniego pożegnania drugiego z ratowników - ogniomistrza Patryka Michalskiego - została wyznaczona na dzień później. Pogrzeb odbędzie się w piątek w Poznaniu.
- Pogrzeby będą miały charakter państwowy - zapowiedziała wojewoda wielkopolska Agata Sobczyk. Urzędniczka została zapytana o ogłoszenie żałoby. Jak wyjaśniła, jest po rozmowach z prezydentem Poznania. - Chcemy przyjąć jakąś formę uhonorowania w dniach ich pogrzebów - powiedziała.
REKLAMA
Posłuchaj
Pożar i wybuch w poznańskiej kamienicy
Pożar wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. Dwóch strażaków, którzy jako pierwsi weszli do budynku, zostało uwięzionych w budynku. Przez pewien czas utrzymywano z nimi kontakt, ale kiedy w wyniku eksplozji konstrukcja budynku się zawaliła, komunikacja się urwała.
Śledczy nie wykluczają żadnych przyczyn - informuje prokuratura. Mieszkańcy zastanawiają się, czy ogień nie pojawił się w skupie akumulatorów, działającym na parterze. Śledczy nie chcą na razie odnosić się do tej teorii.
Prokuratura informuje, że w sprawie na razie wiadomo za mało, by stawiać jakiekolwiek hipotezy. Śledczy przesłuchują świadków i czekają na kluczową w sprawie opinię biegłego pożarnictwa. - Określi miejsce źródła ognia. To jest wiążące i determinuje nasze dalsze działania - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Częste pożary w zakładzie regeneracji akumulatorów?
Media cytują mężczyznę, który miał pracować w skupie akumulatorów. Jak powiedział dziennikarzom TVN, w firmie regenerującej akumulatory mieszczącej się w spalonej kamienicy, "małe pożary wybuchały dwa-trzy razy w tygodniu". Z jego słów wynika, że ogień gaszono, wrzucając akumulatory do piasku.
REKLAMA
Mężczyzna przyznał, że w pośpiechu wymuszanym przez właściciela firmy pracownicy popełniali błędy, co skutkowało iskrzeniem regenerowanych ogniw. Pytany o możliwość samozapłonu akumulatora podczas nieobecności pracowników powiedział, że "jest taka opcja".
- Najpierw się iskrzyło, potem pojawiał się płomień i z racji tego, że tam był drewniany stół, to nietrudno, żeby ogień się rozprzestrzenił - podkreślił pracownik. Zaznaczył, że tego typu prace powinny być wykonywane w osobnym warsztacie, a nie w budynku, w którym mieszkają ludzie.
Posłuchaj
- Sprawdzą, co trzymamy w piwnicach i garażach. Będą kontrole
- Pożar w Poznaniu. Służby ostrzegają przed oszustami. "Bazują na ludzkiej tragedii"
Prokuratura bada sprawę
Mieszkańcy kamienicy, którzy stracili dach nad głową, mówią, że skup akumulatorów nigdy nie budził ich podejrzeń. - Nie wiedzieliśmy, że one są przechowywane w piwnicy. Widzieliśmy tylko, że coś wybuchło, bo wybuchło przy nas - mówi pani Weronika.
REKLAMA
Prokuratura informuje, że na razie nie ma w sprawie żadnych podejrzanych. W pożarze i wybuchu rannych zostało 14 osób, z czego 11 to strażacy.
Posłuchaj
IAR/Michał Jędrkowiak/jmo/wmkor
REKLAMA