Przedszkolanka znęcała się nad dziećmi? Wstrząsające nagrania

2024-09-05, 18:40

W jednym z niepublicznych przedszkoli w Lublinie miało dochodzić do znęcania się nad dziećmi, aktów agresji i przemocy słownej, a także fizycznej. Sprawę odkryli rodzice, którzy - podejrzewając coś niepokojącego - ukryli dyktafon w pluszowej zabawce.

Wstrząsające informacje przedstawiła w swoim programie "Reporterzy" Telewizja Polska. Z materiału Szymona Wochala wynika, że poszkodowanych zostało co najmniej czworo dzieci. Nauczycielka, zajmująca się maluchami w prywatnym przedszkolu, krzyczała na nie, groziła im, a nawet je biła.

Nauczycielka w przedszkolu znęcała się nad dziećmi?

Dzieci zaczęły być wycofane, uwsteczniać się i moczyć, choć wcześniej przeszły trening czystości i samodzielnie umiały załatwiać swoje potrzeby.

- Najpierw zauważyliśmy siniak na czole córki i przy obiedzie zaczęliśmy ją pytać: co się stało, skąd ten siniak?. Powiedziała, że "pani ją uderzyła" - opowiedział Telewizji Polskiej pan Mateusz, ojciec 2,5-letniej Natalii.

Mężczyzna podkreślił, że jeszcze do niedawna dziewczynka była komunikatywna, chętnie rozmawiała z rodzicami, odpowiadała na pytania. Teraz stała się wycofana, zaczęła reagować agresją, wpadać w nieopanowane histerie. To właśnie pan Mateusz zdecydował się ukryć dyktafon w misiu córki, kiedy szła ona do przedszkola. Nagranie wzbudziło grozę.

REKLAMA

"Kładź się, baranie", "bo wyrzucę królika do kosza". Nagranie mrozi krew w żyłach

"Kładź się! [...] baranie! Wstań! Już tego mam dość, naprawdę. [płacz dziecka]. Śpij i nie marudź"; "przestań się tak kręcić. Bo ci żadnego cukierka nawet nie dam. [...] zamykaj oczy i śpij. Zamykaj oczy, bo królika wyrzucę do kosza" - takie rzeczy można usłyszeć na nagraniu. Niewyraźnie i przyciszonym głosem padają także słowa, które brzmią niepokojąco podobnie do wulgaryzmów.

Matka innego dziecka - 3,5-letniego Bogusia - opowiadała, że jej syn nie był w stanie opanować panicznego płaczu na wieść, że będzie szedł do przedszkola. - Dziecko mi zsiniało, płakało, krzyczało "mamusiu, błagam, proszę, nie chcę iść do tego przedszkola, tam jest niefajnie, pani Ewa krzyczy" - mówiła pani Irena.

Pan Mateusz zdecydował, że sprawę trzeba zgłosić bezpośrednio do kuratorium i do służb. Jak wyjaśnił, zdecydował się ominąć zgłaszanie tego do dyrekcji przedszkola, bo uznał, że jeśli podobne zdarzenia mają miejsce od dawna, to nic się nie zmieni, tylko nauczycielka "zacznie się bardziej pilnować i np. będzie biła dziecko w toalecie".

Nauczycielce grozi więzienie i zakaz wykonywania zawodu

Tomasz Szabłowski z Kuratorium Oświaty w Lublinie poinformował, że nauczycielka została zawieszona w prawie do wykonywania zawodu. W jej sprawie zostało postępowanie prokuratorskie. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Agnieszka Kępka wyjaśniła, że nauczycielka nie przyznała się do winy i złożyła wyjaśnienia, jednak one na razie pozostają niejawne.

REKLAMA

Dyrekcja przedszkola z kolei wyraziła żal z powodu ujawnionych zdarzeń, jednak - jak mówiła pani dyrektor - nie było żadnych sygnałów, które wskazywałyby na to, że dzieje się coś złego.

Nauczycielka nie chciała się wypowiedzieć. Ewie Z. prokuratura postawiła początkowo zarzut naruszenia nietykalności cielesnej dziecka, jednak po przesłuchaniu kolejnych rodziców doszedł do tego zarzut znęcania się nad osobą nieporadną ze względu na wiek. Ten czyn jest zagrożony karą do ośmiu lat więzienia.

Oprócz śledztwa prokuratury - trwa postępowanie w kuratorium. Obecnie nauczycielka nie ma szansy zostać zatrudniona na jakimkolwiek stanowisku nauczycielskim, bo jej nazwisko zostało umieszczone we właściwym rejestrze. Gdyby zarzuty się potwierdziły, Ewie Z. grozi dożywotni zakaz wykonywania zawodu.

Czytaj również:

tvp.info/jmo

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej