Krótszy tydzień pracy? KO i Polska 2050 zarzucają Lewicy populizm
Ministrowie rządu Donalda Tuska spierają się o wprowadzenie 35-godzinnego tygodnia pracy. Pomysł resortu rodziny, zarządzanego przez polityczkę Lewicy, otwarcie skrytykował szef resortu rozwoju z PSL. W Sejmie skrócenie tygodnia pracy obok PSL krytykują również koalicjanci z Polski 2050, ale i opozycja.
Michał Fabisiak
2024-09-10, 19:33
W Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej trwają analizy dotyczące skrócenia tygodnia pracy. Na stole leżą dwa rozwiązania - 4-dniowy tydzień pracy w wariancie godzinowym 3x8+9 i 5-dniowy tydzień z 7-godzinnym dniem pracy. W obu przypadkach tydzień pracy zostałby skrócony z obecnych 40 godzin do 35. Pomysł resortu zarządzanego przez Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk z Lewicy nie podoba się ministrowi rozwoju z PSL.
- Chciałbym przestrzec panią minister Dziemianowicz-Bąk przed dalszym brnięciem w pomysł 4-dniowego tygodnia pracy, jeśli nie chce być ministrą, która doprowadzi do kolejnych bankructw setek tysięcy polskich przedsiębiorców - oświadczył Krzysztof Paszyk na konferencji prasowej pod koniec sierpnia.
Do tych słów w ostatnią niedzielę odniosła się minister rodziny. - Przez ostatni tydzień, każdego dnia, z zaangażowaniem godnym większej sprawy opowiadał o projektach ustaw czy o pomysłach, ale nie swojego resortu, tylko mojego resortu - mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w TVN24. - W każdym rządzie chyba jest tak, że są ministrowie, którzy pracują, i są ministrowie, którzy wolą komentować. Ja wybrałam pracę, Ministerstwo Pracy wybrało pracę, Ministerstwo Rozwoju i pan minister Paszyk najwyraźniej, póki co, wybrał komentowanie - dodała.
Wypowiedź ta spotkała się z ripostą ministra rozwoju. "Ministra pracy w @tvn24 przez pół programu wylewa krokodyle łzy... Szkoda, że nie rozumie, że właśnie pomysły w stylu 4-dniowego tygodnia pracy zrujnują polskich przedsiębiorców i mogą przyczyniać się do wzrostu cen. Także cen mieszkań" - napisał Krzysztof Paszyk na platformie X. Portal polskieradio24.pl postanowił sprawdzić, któremu z polityków rządu przyznają w tej sprawie racje politycy poszczególnych klubów parlamentarnych.
REKLAMA
Politycy Polski 2050 i KO zarzucają Lewicy populizm
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk może oczywiście liczyć na poparcie swojego macierzystego klubu. Lewica szła do wyborów z postulatem skrócenia czasu pracy. Należy przypomnieć, że projekt ustawy w tej sprawie wniosła do Sejmu już w poprzedniej kadencji. - My w sprawie skrócenia czasu pracy będziemy konsekwentni. Jeśli Razem nie uda się wprowadzić zmian w tym parlamencie, to będziemy o to zabiegać w kolejnym - mówił wówczas Adrian Zandberg. W poprzedniej kadencji projekt wylądował w sejmowej zamrażalce. Jaki los czeka go w tej?
Przeciwko skróceniu tygodnia pracy opowiadają się koalicjanci PSL w ramach Trzeciej Drogi. - Jestem po stronie przedsiębiorców i realnej sytuacji rynkowej. Przedsiębiorcy mówią, że ten 4-dniowy system wykończy ich firmy, zwłaszcza te małe. Nigdy nie będę za tym, żebyśmy wykończyli przedsiębiorców, bo kto będzie utrzymywał państwo? - mówi portalowi polskieradio24.pl Bartosz Romowicz z Polski 2050. - PiS "dojeżdżało" przedsiębiorców chociażby składką zdrowotną, a my chcemy dać im oddech. Te 4-dni pracy to lewicowa propaganda i czysty populizm - dodaje.
Czytaj także:
- Tyle osób pracuje na zleceniu. GUS podał nowe dane
- Gdzie najbardziej brakuje pracowników? Nowe dane GUS
- Inflacja nieznacznie wzrosła. Najmocniej zdrożała energia
Przeciwko temu rozwiązaniu opowiada się również senator Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. - Jestem z tego pokolenia, które pracowało więcej i intensywnie. Nie mam takiej wyobraźni, żeby sobie wyobrazić, że ten 4-dniowy tydzień pracy, to jest teraz coś, na co Polacy czekają - mówi portalowi polskieradio24.pl senator KO. - Ciągle mam wrażenie, że musimy gospodarczo gonić kraje Europy Zachodniej. W związku z tym musimy więcej pracować, być skuteczniejszymi, mieć więcej pomysłów, aby zmniejszyć do nich dystans - dodaje.
Zdaniem Grzegorza Schetyny pomysł Ministerstwa Rozwoju jest "tematem zastępczym". - Może wywoływać emocje, ale one są puste. Patrzę na to jako na temat populistyczny, który ma odwrócić uwagę od najważniejszych problemów. My dzisiaj musimy rozmawiać o składce zdrowotnej, pozyskiwaniu środków europejskich, żeby skutecznie zmieniać nasz kraj. Zmarnowaliśmy osiem ostatnich lat, więc musimy przyspieszyć - stwierdza Schetyna.
REKLAMA
Konfederacja ostrzega przed likwidacją miejsc pracy
Należy jednak zaznaczyć, że wewnątrz KO są i głosy deklarujące otwartość do rozmów na temat skrócenia tygodnia pracy. - Brzmi to kusząco - tak pomysł Lewicy komentuje w rozmowie z portalem polskieradio24.pl poseł KO Patryk Jaskulski. - Myślę, że są takie branże, w których trudno będzie to wprowadzić, ale trzeba szukać rozwiązań, które poprawią jakość życia pracowników, jesteśmy jednym z bardziej pracujących społeczeństw w Europie - zauważa.
- Nie neguję, można się nad tym pochylić, ale trzeba robić to w ramach konsultacji z przedsiębiorcami i stroną społeczną. Wprowadzenie tego rozwiązania nie może skutkować tym, że odbije się to na kieszeni pracowników - dodaje poseł KO.
Nieoczekiwany sojusznik
Nieoczekiwanym sojusznikiem Lewicy może być w tej sprawie Prawo i Sprawiedliwość. Poseł tej partii Jan Mosiński deklaruje otwartość do rozmów i dyskusji w pracach parlamentarnych. Zaznacza jednak, że najpierw chciałby zapoznać się ze skutkami finansowymi pomysłu skrócenia tygodnia pracy.
- Myślę, że takie rozwiązania należałoby najpierw omówić na poziomie dialogu społecznego z udziałem pracodawców i związków zawodowych. Pewnie każdy z Polaków chciałby pracować krócej. Pytanie, czy jest to możliwe do realizacji - stwierdza rozmówca portalu polskieradio24.pl.
REKLAMA
Przeciwko skróceniu tygodnia pracy jest natomiast Konfederacja. - To jest robienie pobożnych życzeń bez żadnych propozycji rozwiązań - mówi portalowi polskieradio24.pl poseł Michał Wawer. Jego zdaniem wprowadzenie 4-dniowego tygodnia pracy oznaczałoby zmniejszenie produktywności przedsiębiorstw przy zwiększeniu ich kosztów działalności.
- Sprawiłoby to, że duża część miejsc pracy przestałaby się opłacać i prawdopodobnie doprowadziłoby to do fali zwolnień. Być może za kilka dekad dojdziemy do sytuacji, w której 4-dniowy tydzień pracy będzie standardem, ale to musi wyjść w naturalny sposób z czynników rynkowych, a nie być zarządzone dekretem państwowym - wyjaśnia poseł Konfederacji.
Michał Fabisiak, polskieradio24.pl/wmkor
REKLAMA