Premier Donald Tusk ma nowego, młodego doradcę. To się nie podoba politykom opozycji

Od połowy lipca premierowi doradza 23-letni Franciszek Bielowicki, syn znanego przedsiębiorcy. Okoliczności powołania nowego członka gabinetu szefa rządu krytykują politycy Prawa i Sprawiedliwości. KPRM wskazuje natomiast na jego wysokie kompetencje.

2024-09-24, 12:57

Premier Donald Tusk ma nowego, młodego doradcę. To się nie podoba politykom opozycji
Premier Donald Tusk w lipcu powiększył swój gabinet polityczny . Foto: PAP / Paweł Supernak

Premier Donald Tusk do połowy lipca miał gabinet polityczny składający się z trzech osób: szefa Pawła Grasia oraz dwóch doradców głównych - Wojciecha Dudy i Grzegorza Fortuny. Dwaj ostatni doradzali prezesowi Rady Ministrów również w czasie pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej - przypomina "Rzeczpospolita", która napisała o tej sprawie.

15 lipca zespół ten powiększył się o Franciszka Bielowickiego. Kancelaria premiera wskazuje na jego wysokie kwalifikacje i doświadczenie.

"W specjalnym kwestionariuszu wpisał, że w trzyletnim okresie poprzedzającym zatrudnienie w KPRM prowadził własną firmę Warsaw Memetica, zajmującą się marketingiem i reklamą, oraz pracował na umowie-zleceniu w Platformie Obywatelskiej" - czytamy w "Rzeczpospolitej".

CIR: wysokie kwalifikacje nowego doradcy

Centrum Informacyjne Rządu wyjaśnia bardzo szczegółowo, dlaczego Franciszek Bielowicki został jednym z współpracowników premiera. Wskazuje między innymi, że "ukończył studia na dwóch wydziałach (ekonomii i filozofii) na University of Chicago, jednym z najlepszych uniwersytetów na świecie, a w środowisku PO działa od lat".

REKLAMA

"Pan Franciszek aktywnie uczestniczył w wielu kampaniach wyborczych, w szczególności w kampanii poprzedzającej zeszłoroczne wybory parlamentarne, w tegorocznej kampanii samorządowej oraz do Parlamentu Europejskiego, a także w kampanii prezydenckiej z 2020 roku" - dodaje CIR.

Czytaj także:

Jednak politycy opozycji wskazują na ojca młodego doradcy Donalda Tuska. To Grzegorz Bielowicki, przedsiębiorca i - jak informuje "Rzeczpospolita" - również hojny darczyńca Platformy Obywatelskiej. Ten ostatni fakt, zdaniem przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, miał istotne znaczenie przy powiększaniu gabinetu premiera.

"Z rejestru wpłat Platformy Obywatelskiej wynika, że w ostatnich kilkunastu miesiącach trzykrotnie robił przelewy na rzecz PO, w sumie na kwotę 107,4 tys. zł. Po raz ostatni 50 tys. zł przelał na dwa miesiące przed zatrudnieniem syna w KPRM. Z kolei zanim Franciszek Bielowicki został doradcą premiera, jego firma Warsaw Memetica podpisała kilka umów z PO. Dotyczyły m.in. prowadzenia portali społecznościowych i produkcji materiałów wideo. Najwyższa z nich opiewała na kwotę 30 tys. zł miesięcznie. Jak długo obowiązywała, z partyjnego rejestru umów wprost nie wynika" - czytamy w dzienniku.

REKLAMA

Grzegorz Bielowicki: nie miałem wpływu na zatrudnienie syna

Sam Grzegorz Bielowicki w rozmowie z "Rz" stwierdził, że nie miał żadnego wpływu na zatrudnienie swojego syna. Te wyjaśnienia nie przekonują polityków opozycji.

- Funkcja doradcy premiera może nie jest atrakcyjna finansowo, ale może się wiązać z dużymi możliwościami działania i jest bardzo pożądaną pozycją w CV młodego człowieka. Taki ktoś staje się z automatu kimś wpływowym. Pojawia się pytanie, czy inna młoda osoba o równie wysokich kompetencjach, ale bez ojca wpłacającego na rzecz PO, również dostałaby tę posadę - powiedział poseł PiS Bartosz Kownacki.

Z kolei Centrum Informacyjne Rządu wyjaśnia, że doradca prezesa Rady Ministrów to jedynie nazwa stanowiska. "Nie oznacza to, że jest on bezpośrednim doradcą premiera w zwyczajowym rozumieniu, to jest forma zaszeregowania w gabinecie politycznym" - pisze CIR.

Centrum zauważa również, że Bielowicki wspiera KPRM w zakresie "komunikacji rządowej w internecie i mediach społecznościowych". Zgodnie z niewaloryzowanym od wielu lat rządowym rozporządzeniem, na tym stanowisku można zarobić między 4,5 a 5,5 tys. zł brutto.

REKLAMA

rp.pl, rb

kmp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej