Nieustraszony pirat Syjonu. Wszystkie wojny Mosze Dajana
6 października 1973 r. wybuchła wojna Jom Kipur. W jej pierwszych dniach Izrael stanął na krawędzi zagłady. Gdy przyszedł czas rozliczeń, za współwinnego tej sytuacji uznano ówczesnego ministra obrony gen. Mosze Dajana. Była to największa skaza na nienagannej karierze barwnego bohatera wojennego i fanatycznego syjonisty, który już jako nastolatek patrolował okolice rodzinnego kibucu uzbrojony we włócznię.
Wojciech Rodak
2024-10-06, 07:00
Był 7 czerwca 1941 r. Nad wzgórzami pogranicza brytyjskiego Mandatu Palestyny i francuskiego Libanu powoli zachodziło słońce. Przez szczyty, sady i wąwozy - manewrując między osadami - szła grupa 16 zbrojnych. Na czele kolumny poruszał się arabski przewodnik. Za nim podążało pięciu strzelców ubranych po cywilnemu, a dalej dziesięciu australijskich wojskowych. Ci pierwsi należeli do Palmachu, czyli elitarnej jednostki Hagany, paramilitarnej formacji żydowskich mieszkańców Palestyny. Wśród nich znajdował się 26-letni Mosze Dajan. Pękał z dumy.
- Wreszcie ruszamy do boju przeciwko państwom Osi - wspominał te chwile po latach. - Nasi chłopcy idą przodem, bez mundurów, kiepsko wyposażeni. Ale to nieważne - mijamy kamienie graniczne. Wchodzimy do Syrii (Liban był częścią Mandatu Syrii i Libanu - red.) nie jako uciekinierzy czy przemytnicy, ale zdobywcy - mówił.
Opisywana grupa rekonesansowa wyruszyła kilkanaście godzin przed rozpoczęciem ofensywy aliantów na kontrolowane przez francuskich kolaborantów z Vichy tereny dzisiejszej Syrii i Libanu. Jej celem było zabezpieczenie w nocy dwóch mostów na rzece Litani, położonych kilkanaście kilometrów w głąb terytorium wroga. Swoje zadanie oddział wykonał już po północy 8 czerwca, zajmując niebronione przeprawy. I tutaj pierwotny plan zaczął się sypać.
O świcie w pobliżu mostów powinna pojawić się czołówka głównego natarcia aliantów w postaci australijskiej 7. Dywizji Piechoty. Tymczasem, gdy wzeszło słońce, nie było widać, by ktokolwiek się do nich zbliżał. Dlatego też oficerowie z antypodów, dowodzący zwiadem, zdecydowali, że ich oddział musi cofnąć się na południe, by wspomóc szpicę ofensywy. Postanowili więc zająć znajdujący się w pobliżu posterunek policji.
REKLAMA
Tu czekała ich niemiła niespodzianka, bowiem Francuzi urządzili w budynku frontowy punkt dowodzenia. Umocnili go i zamontowali na jego dachu ciężki karabin maszynowy. Obsługa ckm zaczęła razić silnym ogniem australijsko-żydowski oddział, gdy tylko pojawił się w pobliżu.
Wówczas Dajan popisał się wyczynem, który przeszedł do historii izraelskiej armii. Z odległości około 20 metrów rzucił granatem w stanowisko ckm - trafił idealnie, unieszkodliwiając jego obsługę - po czym, nie czekając na rozkazy Australijczyków, poprowadził swoich żydowskich kompanów do ataku. Szarża osiągnęła cel - posterunek został zdobyty.
Wokół jednak nadal toczyły się walki. Dajan zaczął obserwować zmagania z dachu przez lornetkę, by rozeznać się w sytuacji. Wtedy lewą soczewkę dzierżonego przez niego przyrządu przeszyła kula snajpera. Pocisk i odłamki szkieł uszkodziły mu oko. Obficie krwawił.
Towarzysze zabandażowali mu ranę i znieśli go na noszach na parter budynku. - Straciłem oko, ale jak trafię szybko do szpitala, to przeżyję - mówił, cały czas zachowując spokój i przytomność. Jak wspominali jego koledzy, przyszły generał czekał na ewakuację do szpitala przeszło sześć godzin i ani razu nawet nie jęknął z bólu.
REKLAMA
Obrażenia, które otrzymał, okazały się nieodwracalne. Stracił wzrok w lewym oku i zaczął je zakrywać czarną opaską. Chociaż dziś ma ona status ikoniczny, to sam Dajan jej nienawidził. W 1941 r. wydawało mu się, że uraz definitywnie pogrzebał szanse na jego wojskową karierę. Przez następne siedem lat, gdy palestyńscy Żydzi walczyli o nowe państwo, on pozostawał z boku - zajmował się rolnictwem. I wtedy niespodziewanie wybijająca się na niepodległość ojczyzna ponowie wezwała go pod broń. Zaczął wykuwać swoją legendę.
Chłopak z kibucu
Mosze Dajan pochodził z miejscowości odległej przeszło 80 km na południowy wschód od miejsca, gdzie otrzymał feralny postrzał. Przyszedł na świat 20 maja 1915 r. w kibucu Degania Alef, położonym nad Jeziorem Tyberiadzkim, gdy ziemie Palestyny należały jeszcze do Imperium Osmańskiego. Była to pierwsza wzorcowa osada tego typu założona na terenach przyszłego Izraela. Jej członkowie żyli według zasad kolektywizmu, równości majątkowej i pierwszeństwa wspólnoty nad rodziną (np. nawet dzieci wychowywano wspólnie).
Do grona założycieli miejscowości zaliczali się rodzice Moszego - Szemuel i Debora. Byli częścią pokolenia syjonistycznych pionierów w Erec Israel. Oboje pochodzili z Imperium Rosyjskiego, konkretnie z terenów dzisiejszej środkowej Ukrainy. Jego ojciec kipiał energią. Pracował w polu, walczył z Arabami i działał aktywnie w ruchu osadniczym. Matka górowała nad mężem wykształceniem - ukończyła uniwersytet w Kijowie. Do galilejskiej osady i wiejskiego życia ściągnęła ją nie tyle wizja Teodora Herzla, co propagowana przez Lwa Tołstoja chłopomania. Miała szerokie horyzonty i literackie ambicje, co powodowało, że zawsze łatwo było się jej odnaleźć w skoncentrowanym na prozie życia rolniczej społeczności.
REKLAMA
Ostatecznie Degania okazała się zbyt kolektywistyczna dla Dajanów - stawiali rodzinę przed wspólnotą. Dlatego też w 1922 r. przenieśli się 50 km na zachód, gdzie na bagnistym terenie założyli, z grupą innych osadników, moszaw Nahalal, zorganizowany bardziej indywidualistycznie, na zasadach zbliżonych do spółdzielni.
To tutaj Mosze skończył szkołę podstawową, a później rolniczą. Chociaż jego pęd do wiedzy był ogromny - pochłaniał masowo książki, zwłaszcza na temat historii Żydów, i gazety - to nie przekładało się to na dobre oceny. Z kolei rówieśnicy uważali go raczej za samotnika, który potrafił dopiec niewybrednym żartem.
Pomagając ojcu przy pracach polowych, chłopiec miał kontakt z koczującymi w pobliżu Beduinami. Umiał komunikatywnie posługiwać się arabskim. Jednak w miarę upływu lat, gdy arabski nacjonalizm w mandatowej Palestynie rósł w siłę, relacje żydowskich osadników z autochtonami stawały się coraz bardziej wrogie. Co rusz między mieszkańcami Nahalal i Arabami dochodziło do starć.
Mosze brał w nich udział od najmłodszych lat. Najpierw, już jako 12-latek, patrolował konno tereny moszawu, wyposażony w wykute przez miejscowego kowala lance. Był świetnym jeźdźcem. Słynął też z celnego miotania kamieniami. Miał reputację nieustraszonego.
REKLAMA
- Czuliśmy się pewnie, gdy ruszaliśmy z Mosze do walki. Był bardzo śmiały. Nigdy nie myślał dwa razy, tylko biegł do przodu. Widzieliśmy jasno, że w ogóle nie dbał o swoje bezpieczeństwo i był bezlitosny - wspominał jeden z przyjaciół Dajana z lat młodości. Mosze ponosił tego konsekwencje. Podczas jednej z bijatyk z Beduinami oberwał pałką tak mocno, że pękła mu czaszka - wracał do moszawu na noszach, nieprzytomny.
Bohater wojny o niepodległość
Pod koniec 1932 r., gdy arabscy nacjonaliści zamordowali jednego z mieszkańców Nahalal i jego ośmioletniego syna, Dajan wstąpił do Hagany, coraz bardziej profesjonalizującej się militarnie samoobrony żydowskich osadników, protoarmii Izraela. Tam nauczono go między innymi posługiwać się bronią palną i rudymentów taktyki piechoty.
W 1935 r. Mosze wziął ślub ze swoją szkolną koleżanką - energiczną i czarującą 18-letnią Ruth Schwartz. Dochowali się trójki dzieci: córki Yael (przyszłej pisarki i polityczki) i dwóch synów - Ehuda (rzeźbiarza) i Assiego (aktora i filmowca).
Dajan na co dzień pracował na roli w moszawie, a jednocześnie dalej angażował w aktywność paramilitarną. W czasie powstania palestyńskich Arabów przeciwko władzy kolonialnej Brytyjczyków i rozwojowi żydowskiego osadnictwa, w latach 1936-39, Dajan należał do Jewish Settlement Police (pol. Żydowska Policja Osadnicza). Patrolował z grupą zbrojnych Galileę. Poza tym brał udział w rajdach tzw. Special Night Squads (SNS; pol. Specjalne Drużyny Nocne). Była to brytyjsko-żydowska formacja, powołana przez barwnego oficera brytyjskiego wywiadu Orde Wingate’a. Przeprowadziła ona szereg operacji przeciwko powstańcom. Między innymi zastawiała na nich zasadzki, a także atakowała sprzyjające im wioski i ich obozy. Miały one krwawy przebieg. Podczas jednego z rajdów SNS padło przeszło 40 arabskich bojowników.
REKLAMA
Dalej, podczas II wojny światowej, Anglicy wprzęgli siły Hagany w działania przeciwko państwom Osi. W 1941 r. Dajan brał udział w uderzeniu na kontrolowany przez vichystowski reżim Liban. Kampanię tę zakończył, jak wspomniano wyżej, feralnym postrzałem w oko.
W ciągu siedmiu lat, gdy Mosze Dajan częściej władał broną niż bronią, Mandat Palestyny wrzał. Żydowskie podziemie zbrojne występowało coraz bardziej agresywnie nie tylko przeciwko Arabom, ale również Brytyjczykom. Zmęczony światowym konfliktem kolonialny uścisk Londynu słabł, a determinacja syjonistów, by powołać do życia własne państwo, rosła, napędzana przez Holokaust i jego skutki - setki żydowskich uchodźców z Europy, szukających bezpiecznej przystani. Stało się jasne, że w połowie maja 1948 r. - gdy Brytyjczycy zakończą swoje rządy mandatowe w Palestynie - żydowscy osadnicy będą musieli zetrzeć się z Arabami, którzy w żaden sposób nie chcieli zaakceptować ich aspiracji.
Na pokładzie potrzebne były wszystkie ręce. Dlatego też Icchak Sade - pochodzący z Lublina osadnik-weteran i jeden z dowódców Hagany - na początku maja 1948 r. wciągnął Dajana w szeregi armii, która dziś znana jest jako Siły Obronne Izraela.
Około dwóch tygodnie później, po deklaracji niepodległości Izraela, siły kilku arabskich armii - w tym m.in. Egiptu, Syrii i Transjordanii - wkroczyły do Palestyny, by zdławić w zarodku nowe państwo. Jak wiadomo, poniosły sromotną klęskę. Walnie przyczynił się do tego Dajan. Najpierw na czele improwizowanego batalionu żołnierzy odparł syryjskie natarcie na swój rodzinny kibuc Degania. Szybko awansowany na majora zanotował kolejny sukces. Jego wzmocniony o broń i samochody z amerykańskiego demobilu oddział odznaczył się w walkach z Arabami pod Lod i Ramlą - miejscowościami kluczowymi dla kontroli szlaku z Tel Awiwu do Jerozolimy. Dajan - kierując się bardziej instynktem i wrodzoną brawurą niż doświadczeniem czy niż teorią wojskowości - wyróżniał się na polu walki spośród innych dowódców. I to na tyle, że zwrócił na niego uwagę premier Dawid Ben Gurion. Dlatego też w lipcu 1948 r. oddelegowano go na prestiżowe stanowisko dowódcy obrony Jerozolimy. Kariera stała przed nim otworem.
REKLAMA
Cena krwi
Niedługo po końcu wojny o niepodległość Dajanowie przeprowadzili się z Nahalal do Jerozolimy. Urządzili się w luksusowym mieszkaniu po jednym z arabskich oficjeli, który podczas wojny uciekł z miasta.
Mosze piął się po szczeblach kariery. Jesienią 1949 r. stanął na czele Dowództwa Południowego Sił Obronnych Izraela i awansował na generała-majora. Po dwóch latach objął Dowództwo Północne. A w 1953 r. osiągnął szczyt kariery wojskowej - został mianowany szefem Sztabu Generalnego.
W tym okresie między innymi brał udział w negocjacjach pokojowych z Jordańczykami, nadzorował kolonizację pustynnego południa kraju, a także kształtował tradycje armii nowego państwa. Mimo piastowania ważnego stanowiska pozostał "swojskim chłopakiem z kibucu". Nie lubił sztywnych ram wojskowej etykiety, nie przywiązywał wagi do pozorów. Nosił mundur nonszalancko - zawsze miał rozchełstaną koszulę. Odmówił przydzielenia adiutanta, bo uznawał, że to jedynie zbędna ceremonialna funkcja. Bratał się z żołnierzami na stołówce, a salutującym mu wartownikom - co było jego naczelnym koszarowym żartem - potrafił rzucać pomarańcze z okrzykiem "łap".
Będąc na szczycie, nadal nie dbał o własne bezpieczeństwo. Osobiście dowodził izraelskimi oddziałami, walczącymi z Egipcjanami na Synaju, podczas kryzysu sueskiego w 1956 r. - Dowódca nie jest najważniejszym członkiem jednostki wojskowej, którego należy chronić. Najważniejszym "członkiem jednostki" jest wróg, który ma zostać zgnieciony - mawiał.
REKLAMA
Wreszcie Dajan musiał skonfrontować się z arabskimi sabotażystami i terrorystami, którzy od początku lat 50. napadali na izraelskie osiedla wzdłuż granic. - Nie możemy zapobiec morderstwom sadowników czy śpiących rodzin. Ale możemy wyznaczyć wysoką cenę krwi, jaką arabskie społeczności, armie czy reżimy uznają za niewartą płacenia - mówił.
W tym celu między innymi powołał do życia specjalną Jednostkę 101, na której czele stanął młody mjr Ariel Szaron. Komandosi nie mieli litości. Gdy jesienią 1953 r. Palestyńczycy zabili przy pomocy granatu Żydówkę i dwójkę jej dzieci w Lod, niedługo potem komando napadło na miejscowość Kibja, z której pochodzili prawdopodobni sprawcy zbrodni. W toku masakry wysadzili 45 domów i zamordowali około 70 cywilów, w tym kobiety i dzieci. Akcja spotkała się z potępieniem na forum międzynarodowym. USA tymczasowo wstrzymały udzielanie pomocy ekonomicznej młodemu państwu. Koniec końców Jednostka 101 została rozwiązana, a jej członków wcielono do oddziałów spadochronowych. Skandal nie zatrzymał jednak kariery Szarona, który niecałe pół wieku później został premierem Izraela.
Zresztą Dajanowi też to nie zaszkodziło. W 1959 r. przeszedł w stan spoczynku i ze sztabu wkroczył w świat polityki.
Dwie słabości pana ministra
Generał wstąpił do Mapai, największej partii syjonistycznej lewicy w owym czasie, rządzonej jeszcze przez Ben Guriona. W latach 1959-64 pełnił funkcję ministra rolnictwa. Jednak w owym czasie pojawiał się w gazetach nie tylko jako polityk, ale bohater skandali.
REKLAMA
W 1956 r. Dajan nawiązał romans z Rachel Rabinovich. Kobieta zostawiła dla niego swojego męża, jerozolimskiego prawnika. Wieści o tym dotarły do Ruth, żony wojskowego, w wyjątkowo nieprzyjemnych okolicznościach. Pewien włoski dziennikarz, w trakcie wywiadu, wprost zapytał się jej, kiedy wnosi o rozwód. - Wszyscy w hotelu o tym mówią i czekają na pani reakcję. Chcę być pierwszym, który ogłosi ją światu - tłumaczył się bez większej empatii. Ruth mu jednak nie uwierzyła. Dopiero konfrontacja z mężem sprawiła, że okrutna prawda do niej dotarła. Jednak czekała z rozwodem aż 15 lat.
Były one pełne kolejnych upokorzeń. Dajan zdradzał ją bowiem także z innymi młodszymi kobietami na lewo i prawo. Niektóre z jego romansów szeroko opisywała prasa bulwarowa. Co ciekawe, nie wypływało to w żaden sposób na jego popularność.
- Opinia publicznie chciwe chłonęła plotki (o romansach - red.), które tylko dopełniały barwnego wizerunku ojca jako ludowego bohatera. Mężczyźni mu zazdrościli, u kobiet wzbudzał ciekawość, a sympatycy wybaczali mu, znajdując wiele usprawiedliwień - wspominała po latach Yael, córka generała.
Drugą największa namiętnością Dajana była archeologia. Miał obsesję na punkcie starożytnych artefaktów. Jedne wydobywał osobiście z różnych stanowisk, inne kupował od arabskich handlarzy w Jerozolimie. Mimo że robił to całkowicie nielegalnie, nie znaleźli się na tyle mocni, by mu tego zabronić, a co dopiero ukarać. Co gorsza, generał nie tylko wydobywał potłuczone wazy czy rzeźby, ale również próbował je "restaurować". Często kleił ze sobą zupełnie niepasujące do siebie elementy drogocennych przedmiotów, nieodwracalnie je niszcząc.
REKLAMA
Po dekadach te fakty, co nie dziwi, poszły w zapomnienie. Dajan pamiętany jest głównie dzięki wkładowi w dwie wielkie wojny.
Czas triumfu, czas pokory
Pomiędzy 5 a 10 czerwca 1967 r. na Bliskim Wschodzie doszło konfliktu, który przeszedł do historii jako wojna sześciodniowa. Izrael, dokonując uderzenia wyprzedzającego, pokonał armie Egiptu, Syrii i Jordanii. Zwiększył swoją powierzchnię czterokrotnie, zajmując Wzgórza Golan, Synaj i Zachodni Brzeg, na czele ze starym miastem w Jerozolimie, a także najświętszymi miejscami Żydów - Ścianą Płaczu i Wzgórzem Świątynnym. Symbolem wielkiego zwycięstwa stało się zdjęcie trzech generałów w hełmach - Uziego Narkissa, Icchaka Rabina i właśnie Dajana - wykonane przy jerozolimskiej Bramie Lwów.
Mimo że po wojnie popularność Dajana w kraju sięgnęła zenitu - a na świecie stał się on symbolem wojskowej potęgi Izraela - to jego zasługi w toku kampanii były dość ograniczone. Wspierał Sztab Generalny swoimi poradami i sugestiami. Zwycięstwo było ziszczeniem jego marzeń o "wielkim" Izraelu. Dlatego też z całego serca popierał w kolejnych latach osadnictwo na Zachodnim Brzegu, jako gwarancję permanentnej żydowskiej obecności na tych terenach.
REKLAMA
Kolejna wielka wojna zastała Dajana w roli ministra obrony w rządzie Goldy Meir. 6 październiku 1973 r. Izrael został napadnięty przez sprzymierzone armie Egiptu i Syrii. Tym razem Izrael nie dokonał uderzenia wyprzedzającego, przez co w pierwszych dniach walk cały kraj znalazł się na krawędzi zagłady. Ostatecznie, po paru tygodniach ciężkich zmagań, wróg został odparty, ale za cenę niemal trzech tysięcy poległych żołnierzy.
Wśród winnych skandalicznego zaniedbania znalazł się właśnie Dajan. To on zignorował wiarygodne dane wywiadowcze o przygotowywanej ofensywie Kairu i Damaszku i nawet nie ogłosił mobilizacji. Dlaczego? Bo bał się, że zbyt wcześnie ogłoszona mobilizacja rezerwistów, nie mówiąc o ponownym uderzeniu wyprzedzającym, może spowodować, że Izrael będzie postrzegany jako agresor.
Ostatni projekt
Po wojnie Jom Kipur Dajan podał się do dymisji. Mocno przeżywał swój błąd z jesieni 1973 r., na parę lat wycofał się z polityki. Wrócił do niej, by objąć stanowisko szefa dyplomacji w rządzie pierwszego prawicowego premiera Izraela, Menachema Begina. Walnie przyczynił się do zawarcia przełomowego traktatu pokojowego z Egiptem w 1979 r.
Jak się okazało, był to ostatni wielki projekt polityczny, w którym brał udział. Mosze Dajan zmarł na atak serca 15 października 1981 r. Został pochowany obok rodziców, brata i siostry w Nahalal.
REKLAMA
Wojciech Rodak
Pisząc artykuł, korzystałem z książek: Mordechaj Bar-On "Moshe Dayan: Israel's Controversial Hero"; Benny Morris "1948: A History of the First Arab-Israeli War"; Tom Segev "One Palestine, Complete: Jews and Arabs Under the British Mandate"; John Bierman i Colin Smith "Fire in the Night: Wingate of Burma, Ethiopia, and Zion".
wmkor
REKLAMA