Grzegorz Dziedzic. Chicago, Al Capone, raperzy i związki zawodowe
- Do tego, aby zostać gangsterem, trzeba było mieć układy polityczne. Gangsterzy w Chicago byli wykonawcami politycznej woli, przede wszystkim Partii Demokratycznej, która trzęsła miastem od zawsze - mówił w Polskim Radiu 24 pisarz Grzegorz Dziedzic.
2024-10-11, 14:07
"Żadnych bogów, żadnych panów" to powieściowy debiut Grzegorza Dziedzica. Książka otrzymała Nagrodę Wielkiego Kalibru 2022 oraz wygrała konkurs Kryminalny Debiut Roku podczas festiwalu Gwiazdozbiór Kryminalny Kujawy i Pomorze. "Gangway" to druga część "Trylogii chicagowskiej" z Teodorem Ruckim w roli głównej. Na wydanie czeka natomiast "Blady świt".
Być jak Al Capone
Grzegorz Dziedzic mieszka w Chicago, mieście najsłynniejszego gangstera - Ala Capone. - Gangsterzy w tamtych czasach byli celebrytami. Dziś moglibyśmy ich też nazwać influencerami, brylowaliby na Instagramie. To byli ludzie z pierwszych stron gazet, którzy karmili masową wyobraźnię, a gawiedź się tym ekscytowała. Musieli się wyróżniać, dobrze wyglądać, a Al Capone był absolutnie publiczną figurą - powiedział Grzegorz Dziedzic.
Posłuchaj
REKLAMA
Trochę rapu
Nie jest tajemnicą, że Al Capone lubował się w przepychu. - Gangsterzy i raperzy mają ze sobą wiele wspólnego. Pomysł pokazywania przez raperów plików pieniędzy pochodzi z lat 20. XX wieku. W dobrym tonie było wtedy mieć ze sobą pokaźną zwitkę banknotów. To oznaczało, że ten człowiek jest kimś. Suma, którą warto było mieć przy sobie, wynosiła 7 tys. dolarów; dochodziła nawet do 20 tys. dolarów. To jakby dziś obnosić się ze 100 tys. USD w kieszeni. To musiało robić wrażenie i temu to służyło - tłumaczył Dziedzic.
Thompson i polityka
Oprócz pistoletu maszynowego Thompson były to zewnętrzne atrybuty gangsterki. - Do tego, aby zostać gangsterem, trzeba było mieć układy polityczne. Gangsterzy w Chicago byli wykonawcami politycznej woli, przede wszystkim Partii Demokratycznej, która trzęsła miastem od zawsze - opowiadał autor "Trylogii chicagowskiej".
Związki zawodowe
Dobrze było też mieć układy ze związkami zawodowymi. - Były sprzężone z gangsteryzmem. W "Bladym świcie" opisuję autentyczną historię, gdy jeden z konkurentów Ala Capone staje się prezesem związku zawodowego sprzątaczy kin i teatrów. Mechanizm powstawania związku zawodowego polegał na tym, że ktoś musiał zostać jego prezesem - często byli gangsterzy, trybuni ludowi, którzy potrafili się komunikować z ludźmi i przemawiać. Pojawiali się wśród robotników wraz ze swoją propagandą w obronie praw pracowniczych, by następnie zastraszyć właściciela fabryki lub zakładu pracy, który musiał uznać związek zawodowy. Potem już tylko wystarczyło pilnować interesu i pobierać składki - podsumował Dziedzic. A jednym z takich działaczy związkowych był polski gangster John "Dingbat" O’Berta.
***
REKLAMA
Audycja: Więcej niż kryminał
Prowadzi: Grzegorz Kalinowski
Gość: Grzegorz Dziedzic
Data emisji: 10.10.2024
Godzina emisji: 22.06
PR24/wmkor
REKLAMA