"Rosjanie to okupanci". Gruzini wyszli na ulice, rozpoczęli protesty

Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili, przemawiając do protestujących w Tbilisi, oświadczyła, że wyborcy "nie przegrali wyborów", ale ich głos "został skradziony". Wielu uczestników kilkutysięcznej demonstracji trzymało flagi Gruzji, Ukrainy oraz Unii Europejskiej.

2024-10-28, 21:30

"Rosjanie to okupanci". Gruzini wyszli na ulice, rozpoczęli protesty
Protesty w Gruzji . Foto: PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI

Transparenty w tłumie głosiły między innymi: "Nie dla rosyjskiego marzenia" oraz "To jeszcze nie Halloween, a mój rząd już się przebrał za największego klauna".

W tłumie widoczne były również plakaty z wizerunkiem byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, odbywającego obecnie karę więzienia.

Jedna z protestujących wykrzykiwała "Rosjanie to okupanci, dlatego tu jestem", trzymając transparent z okładkami gazet przedstawiających Putina. Z kolei 23-letni Giorgi, owinięty gruzińską flagą, tłumaczył: "Jestem tu, bo to moja ojczyzna. To jest Gruzja, a nie Rosja".

A 19-letnia Mariam wyraziła swoje oburzenie: "Sfałszowali i ukradli nasze wybory. Chcą zrobić z Gruzji małą Rosję. Elita jest skorumpowana i ma powiązania ze światem przestępczym. Będziemy walczyć o wolność, bo nie chcemy Rosji".

REKLAMA

Protesty w Gruzji. "Chcemy demokracji"

Inna protestująca, 30-letnia Liga, powiedziała, że wybory były skorumpowane. "Chcemy demokracji i chcemy być w UE. Nie wiemy, co się wydarzy w najbliższych tygodniach, ale będziemy walczyć".

Według gruzińskiej Centralnej Komisji Wyborczej wybory parlamentarne wygrała rządząca od 2012 roku partia Gruzińskie Marzenie, którą oskarża się o odejście od demokratycznych standardów. Wyniki te nie zostały uznane przez opozycję oraz prezydent Zurabiszwili, która określiła sytuację jako efekt "rosyjskiej operacji specjalnej" i "nowej formy wojny hybrydowej, testowanej na narodzie gruzińskim".

Do sytuacji w tym kraju odniosło się już wielu polityków, w tym także amerykańska administracja. 

- Wybory w Gruzji odbyły się na nierównych warunkach i podważyły zaufanie co do uczciwości głosowania - powiedział w poniedziałek rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. Wezwał też do przeprowadzenia pełnego dochodzenia w tej sprawie.

REKLAMA

Czytaj także:

Dziennik.pl, PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej