Bez imigrantów w Polsce zabraknie rąk do pracy? Ekspert wyjaśnia

- Kryzys demograficzny sprawia, że dopływ cudzoziemców na polski rynek pracy jest niezbędny do rozwoju gospodarczego - stwierdził w rozmowie z PAP Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Dodał także, że Polska musi również postawić na gospodarkę wiedzy.

2024-11-17, 17:05

Bez imigrantów w Polsce zabraknie rąk do pracy? Ekspert wyjaśnia
Robotnik fabryczny przy pracy/zdjęcie ilustracyjne . Foto: Shutterstock/Media Whale Stock

- Od 2013 roku wiemy, że liczba osób w wieku produkcyjnym w Polsce się kurczy. Przez ostatnią dekadę rynek pracy radził sobie dzięki aktywizacji osób bezrobotnych lub biernych zawodowo oraz napływowi cudzoziemców - najpierw z Ukrainy, a później również z innych kierunków - powiedział Andrzej Kubisiak.

Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Polska jest liderem w Europie pod względem przyjazdów cudzoziemców w celu wykonywania pracy. Widać to wyraźnie nie tylko w danych Eurostatu, ale również na podstawie rosnącej liczby cudzoziemców w systemie ubezpieczeń ZUS, która na koniec czerwca 2024 r. osiągnęła 1,16 mln osób - ok. 32 tys. więcej niż na początku roku i ok. 65 tys. więcej niż rok wcześniej. Wzrósł także odsetek ubezpieczonych, którzy w zgłoszeniu podali obywatelstwo inne niż polskie - z 6,9 proc. na koniec 2023 r. do 7,1 proc. na koniec I półrocza tego roku.

Jak wskazało MRPiPS, możliwość prostej legalizacji pracy na podstawie zawiadomienia składanego drogą elektroniczną przez pracodawcę spowodowała, że w I połowie br. w dalszym ciągu spadała liczba zezwoleń dla obywateli Ukrainy, a znacząco rosła w przypadku obywateli innych państw, w szczególności z Azji i Ameryki Południowej. Największa liczba udzielanych zezwoleń na pracę cudzoziemca dotyczyła obywateli: Filipin, Nepalu, Indii, Kolumbii, Uzbekistanu, Bangladeszu, Turcji, Indonezji, Kazachstanu, Turkmenistanu.

Według informacji resortu w I półroczu br. złożono ponad 205 tys. wniosków o udzielenie zezwolenia na pracę cudzoziemca. W tym samym czasie wojewodowie wydali 173,5 tys. takich zezwoleń, tj. o 18 proc. więcej niż w analogicznym okresie ub.r. Największy procentowy wzrost rok do roku liczby dokumentów legalizujących pracę wydanych w I półroczu odnotowano w przypadku obywateli Kolumbii - wyniósł on 352,1 proc., a pracę w Polsce zalegalizowało w tym czasie blisko 17 tys. przybyszów z tego kraju.

REKLAMA

"Napływ cudzoziemców jest niezbędny"

W ocenie eksperta PIE dalszy napływ cudzoziemców jest niezbędny do uzupełnienia luki demograficznej na rynku pracy. Jak wynika m.in. z badań Instytutu, w Polsce jest około miliona osób, które mogłyby podlegać aktywizacji zawodowej, ale według najbardziej optymistycznego scenariusza możliwe jest zaktywizowanie maksymalnie połowy z nich.

- Przy tym ta grupa z roku na rok będzie się kurczyć z powodów demograficznych, bo większość stanowią w niej kobiety w wieku 50+ - zaznaczył ekspert PIE.

Andrzej Kubisiak przypomniał też, że po wybuchu wojny na Ukrainie nastąpił masowy napływ do Polski uchodźczyń z dziećmi.

- Od połowy 2022 roku widzimy jednak, że napływ cudzoziemców do Polski hamuje. Dotyczy to szczególnie Ukraińców, co wynika w dużej mierze z tego, że mężczyźni w wieku poborowym mają zakaz opuszczania tego kraju. Migracja zarobkowa do Polski jest bardzo niska w stosunku do tego, co widzieliśmy w poprzednich latach tej dekady - zauważył ekspert.

REKLAMA

Według prognoz PIE do 2035 roku liczba osób na rynku pracy zmniejszy się o 2,1 mln. Największej luki należy spodziewać się w przemyśle - do obsadzenia wszystkich stanowisk zabraknie około 400 tys. osób. Z dużym niedoborem pracowników - prawie 30 proc. zmagać się będzie sektor edukacji, w którym płace wciąż są niskie. Problem ten dotknie również ochronę zdrowia, gdzie średnia wieku pracowników jest bardzo wysoka i coraz większy odsetek zatrudnionych będzie wkraczał w wiek emerytalny. Co szczególnie dotyczy personelu pielęgniarskiego i pomocniczego, czyli tych zawodów medycznych, w których płace są niskie, a obciążenie pracą duże.

Czytaj także: 

W ocenie Kubisiaka polityka imigracyjna Polski powinna być nastawiona na integrowanie cudzoziemców.

- Przeszliśmy dwa etapy imigracji. Najpierw przyjeżdżali do nas Ukraińcy, który zatrudniali się tymczasowo i wyjeżdżali, więc nie było potrzeby integrowania tych osób do tego, by funkcjonowali również społecznie. Drugi etap rozpoczął się po epidemii COVID-19, kiedy część z tych osób postanowiła zostać w Polsce już średnioterminowo. Zaczęła wtedy rosnąć liczba zezwoleń na pracę i wiz wydawanych od roku do 3 lat pobytu - powiedział ekspert PIE.

Zwrócił uwagę, że najprawdopodobniej dłużej zostaną w Polsce wojenne uchodźczynie z dziećmi.

REKLAMA

- Polska świetnie radzi sobie z aktywizacją zawodową imigrantów - zajmujemy drugie miejsce wśród krajów OECD z aktywnością przekraczającą 80 proc. Przeszliśmy jednak do etapu, w którym potrzebna jest również społeczna integracja tych osób - wskazał.

Ukraińskie dzieci a polski system edukacji

Stwierdził, że wiele do zrobienia jest np. w kwestii włączania dzieci ukraińskich do systemu polskiej edukacji.

- Musimy też postawić na naukę języka i nostryfikację dyplomów, żeby np. osoby z wykształceniem medycznym mogły znajdować zatrudnienie w ochronie zdrowia - podkreślił ekspert PIE.

Zdaniem Andrzeja Kubisiaka polityka imigracyjna państwa powinna również podjąć działania nakierowane na przyciąganie Polaków z emigracji, co zresztą - jak dodał - zostało ujęte w strategii imigracyjnej.

REKLAMA

- Do niedawna były to powroty stymulowane przez czynniki zewnętrzne, np. brexit i zapaść gospodarczą w Wielkiej Brytanii. Mamy jednak lekcję do odrobienia: musimy się zastanowić, co jeszcze sami możemy zrobić, żeby przyciągać Polaków, którzy kiedyś opuścili kraj - powiedział Kubisiak.

W opinii eksperta powinniśmy również zachęcać do przyjazdu do Polski obywateli innych krajów unijnych. W ich przypadku nie ma żadnych barier związanych z koniecznością legalizacji pobytu i zatrudnienia.

- Patrząc na mapę Europy z danymi dotyczącymi bezrobocia w poszczególnych regionach, widzimy potencjał imigracyjny w południowej części Włoch, dużej części Grecji, czy południowej Hiszpanii, gdzie stopy bezrobocia są dwucyfrowe, a szczególnie wysokie są w najmłodszych grupach wiekowych. Powalczenie o te zasoby kadrowe powinno być elementem naszej polityki imigracyjnej - dodał Kubisiak.

Imigracja to nie wszystko

Wiceszef PIE uważa, że sama imigracja nie rozwiąże jednak problemów polskiego rynku pracy. Według postawionej przez niego tezy zmiany demograficzne będą wywierać coraz silniejszą presję na zmianę całego modelu naszej gospodarki. Kubisiak powołał się tu na dane GUS i Eurostatu, z których wynika, że najszybszego spadku liczby ludzi w wieku produkcyjnym doświadczymy w latach 40.

REKLAMA

- Z cząstkowych danych wynika, że wskaźnik dzietności w Polsce (liczba dzieci przypadająca na jedną kobietę w wieku rozrodczym) wyniesie w tym roku 1,12 i będzie jednym z najniższych na świecie - powiedział.

Jak wskazał ekspert, polska gospodarka nie będzie już mogła czerpać korzyści z tzw. dywidendy demograficznej, czyli stosunkowo dużych zasobów ludzkich, które napędzały konsumpcję, zapewniały duże wpływów podatkowe oraz dostępność taniej siły roboczej.

- Te zasoby, na których Polska zbudowała wzrost gospodarczy po 1989 roku, będą coraz bardziej się kurczyć. Powinno to nas skłonić do redefinicji modelu gospodarczego i skierować w stronę technologii i innowacji, czyli tego, co nazywa się gospodarką wiedzy. Sama imigracja i aktywizacja zawodowa nie wystarczą, by poradzić sobie z narastającą zapaścią demograficzną - zaznaczył Kubisiak. 


PAP/AM

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej