Zbigniew Janas: byliśmy nastawieni na walkę od pierwszej nocy stanu wojennego

- Gdy ogłoszono stan wojenny, wszyscy staraliśmy się ukrywać przed aresztowaniami, ale do połowy stycznia 1982 roku, nie było jeszcze podziemnych struktur "Solidarności" i konspiracyjnych mieszkań. Kto wpadł lub pozostał na wolności, często zależało tylko od szczęścia - powiedział w Polskim Radiu 24 Zbigniew Janas, działacz opozycji demokratycznej w PRL oraz NSZZ "Solidarność", były poseł.

2024-12-11, 23:00

Zbigniew Janas: byliśmy nastawieni na walkę od pierwszej nocy stanu wojennego
Zbigniew Janas, działacz opozycji demokratycznej w PRL. Foto: Radek Pietruszka / PAP

Gość audycji pytany o znaczenie daty 13 grudnia 1981 dla pamięci przeciętnych Polaków uważa, że to był dla wszystkich, którzy przeżyli ten dzień "duży szok i trauma".

Podkreślił też, że jak rozmawiał w roku 1981 ze swoimi kolegami z opozycji, wszyscy się ze sobą zgadzali, że komunistyczna władza przygotuje coś zbliżonego do późniejszego stanu wojennego, choć nikt nie wiedział kiedy to nastąpi.

- Wiedzieliśmy, że się do tego przygotowują, ale my byliśmy ruchem pokojowym, społecznym. Nie mieliśmy broni, nie mieliśmy niczego do obrony poza ideą i słowem. Choć były pewne przygotowania po naszej stronie np. podjęcie pieniędzy związku we Wrocławiu. Wiem, że region Mazowsze też coś wyciągnął - powiedział Zbigniew Janas. 

Posłuchaj

Zbigniew Janas, działacz opozycji demokratycznej w PRL, gościem Polskiego Radia 24 ( audycja "Pomówmy o tym") 22:44
+
Dodaj do playlisty

W trójkę jeździli po Gdańsku, aby uniknąć aresztowania 

W opinii Zbigniewa Janasa nie było innych form, aby się bezpośrednio przygotować na stan wojenny.

REKLAMA

Dlatego nie było wśród związkowców NSZZ "Solidarność" zaskoczenia, gdy "zobaczyliśmy w Gdańsku na ulicy wojsko zaraz po obradach związku, które się zakończyły w nocy z 12 na 13 grudnia".

- Razem ze Zbyszkiem Bujakiem widzieliśmy jak był otaczany przez wojsko hotel "Metropol". I nasza pierwszą myślą było jak się ukryć. Dlatego namówiłem Zbyszka, żebyśmy nie jechali do hotelu. Ja chciałem spotkać się z synem. Na stacji kolejowej spotkaliśmy Jurka Borowczaka, który też im nawiał. Udało nam się uniknąć aresztowania, bo jeździliśmy całą noc po Gdańsku. Było potwornie zimno, ponad 20 stopni mrozu. Ta pierwsza Wigilia w roku 1981 była dla wszystkich zupełnie inna, przez te czołgi, koksowniki, żołnierzami, którzy rewidowali samochody - wspominał Zbigniew Janas. 

Chęć działania pomagała przełamać strach

Gość audycji podkreślił, że już po pierwszym szoku, pojawiła się u niego chęć działania, a wtedy obawa przed represjami schodziła na drugi plan. Pojechali wówczas razem nocnym tramwajem do mieszkania gdańskiej koleżanki Zbigniewa Janasa. Choć wszyscy byli zgodni, że nie mogą dać się złapać. Ale ponieważ jej nie zastali w domu, postanowili się rozłączyć. 

- Wszyscy trzej byliśmy działaczami opozycji, jeszcze sprzed sierpnia 1980 roku, a jak przyszła "Solidarność", czuliśmy się jakby nam spadła gwiazdka z nieba. Nikt się tego nie spodziewał, że tak szybko to się stanie. Byliśmy nastawieni na pracę podziemną i nie mieliśmy złudzeń, że szybko się coś zmieni i nagle wszystko się zmieniło gdy powstał związek - powiedział Zbigniew Janas na antenie Polskiego Radia 24.

REKLAMA

***

Audycja: Pomówmy o tym...
Prowadzi: Paweł Wojewódka
Gość: Zbigniew Janas, działacz opozycji demokratycznej w PRL oraz NSZZ "Solidarność", poseł na Sejm. 
Data emisji: 11.12.2024
Godzina emisji: 21.05


PR24

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej