Dlaczego skaczą w "sutannach", a nie w obcisłych kombinezonach?
- Gdyby kombinezony np. były podobne do tych alpejskich, bardzo opływowych, dostosowanych do ciała... Skończyłyby się testy przepuszczalności czy niepotrzebna byłaby cała seria pomiarów - mówi Tadeusz Szostak-Berda, doświadczony sędzia FIS, który od 20 lat szyje także kombinezony m.in. dla skoczków narciarskich. Sędzia uważa, że jest sposób na ukrócenie "wyścigu zbrojeń" ma skoczniach.
2025-03-11, 15:10
W sobotę dyskwalifikacja skoczków, dzień później powołanie przez Międzynarodową Federację Narciarską (FIS) komisji dochodzeniowej, a w poniedziałek zawieszenie trenera reprezentacji Magnusa Breviga oraz szefa technicznego kadry Adriana Liveltena - to efekt ujawnienia afery podczas mistrzostw świata w Trondheim.
Złamanie przepisów zostało wykryte po tym, jak do mediów trafił film, który w sieci udostępnił dziennikarz portalu Sport.pl Jakub Balcerski. Na nagraniu widać, jak Norwegowie manipulują przy kombinezonach, wymieniając w nich homologacyjne chipy i wszywając sznurki usztywniające materiał w kombinezonach. Manipulacje z kombinezonami odbywały się w obecności głównego trenera Norwegów, Magnusa Breviga kombinezony przerabiał Adrian Livelten.
Federacje Polski, Słowenii i Austrii zdecydowały się złożyć protest do FIS.
W efekcie Marius Lindvik, który w konkursie na dużej skoczni zajął drugie miejsce i Johann Andre Forfang, który był piąty zostali zdyskwalifikowani - w sobotę Norwegowie skakali w przerobionych kombinezonach. W niedzielę, podczas konferencji prasowej do złamania przepisów przyznał się menedżer norweskich skoków narciarskich Jan-Erik Aalbu.
REKLAMA
- Krawiec Norwegów będzie żałował do końca życia
- Lawina po "czarnym dniu" i aferze. "To może pogrzebać skoki"
- Lindvik i Forfang nieświadomi "technicznego dopingu? "Wiedzieli, co było w ich strojach"
- To oszustwo, a nie - jak niektórzy mówią - manipulacja. Za to powinna grozić nie dyskwalifikacja w zawodach, ale np. anulowanie wyników całego sezonu. Sztab po udowodnieniu winy także powinien ponieść bardziej dotkliwą karę. Tylko surowe restrykcje i radykalne zaostrzenie przepisów mogą przerwać ten niezdrowy "wyścig zbrojeń" - zauważył.
Sędzia skoków od 1983 roku, a międzynarodowy od 2001, przypomniał, że już kilkanaście lat temu, dzięki zdjęciu jednego z fotoreporterów, przyłapano ekipę austriacką na podobnym ingerowaniu w kombinezon.
- Ktoś sobie przypomniał tę sztuczkę z wszyciem, nazwijmy to, sznurka, który wtedy został poprowadzony od jednego buta przez nogawkę i krok do drugiej nogawki oraz zaczepiony o drugi but. Ale to jeden z wielu przykładów prób oszukania systemu, które nawet ciężko zliczyć i wymienić - zaznaczył.
Zapytany, skąd jego zdaniem tak duża chęć podjęcia ryzyka, Szostak-Berda powiedział, że głównie stoi za tym systematycznie rosnący poziom czołówki.
- Od kilku lat jest tam bardzo ciasno, więc oczywiście podium i medale wielkich imprez są najważniejsze. To przekłada się na pieniądze i to duże. Jeżeli nie zaostrzymy kar za oszustwo, takie próby wciąż będą podejmowane - ocenił.
Jakie kary powinny wchodzić w grę?
- Chociażby anulowanie wyników ekipy w całym sezonie, bo przecież nie wiemy, od kiedy dany proceder trwa. Jeżeli udowodni się zawodnikowi, że wiedział co się dzieje, to np. dyskwalifikacja na jakiś odczuwalny dla niego czas - wyliczał arbiter.
Szostek-Berda dodał, że nie wszystkim zależy na zmianie przepisów i zaostrzeniu kar.
- Trzeba chcieć, a najwyraźniej nie wszystkim na tym zależy. Często propozycje takich poprawek w głosowaniu upadają. Uważam, że to wywołuje właśnie takie próby +udoskonalania+ sprzętu, a kontroler na skoczni jest bezradny, ponieważ najzwyczajniej w świecie brakuje mu narzędzi w postaci precyzyjnie dopracowanego i ostrego w wymowie paragrafu - zauważył doświadczony arbiter.
Przypomniał też, że od lat są też pomysły, które być może ukróciłyby możliwość ingerowania w kombinezony skoczków, które, gdy sa zbyt luźne są nazywane prze fanów narciarstwa "sutannami".
- Gdyby np. były podobne do tych alpejskich, bardzo opływowych, dostosowanych do ciała... Skończyłyby się testy przepuszczalności czy niepotrzebna byłaby cała seria pomiarów. No, ale od razu wysuwany jest argument, że muszą być takie jakie są, ponieważ w tych alpejskich poprzez krój i rodzaj materiału na skoczni zwiększałaby się prędkość najazdowa, a to groźne dla bezpieczeństwa i zdrowia. Ja bym się z tym nie zgodził, bo kwestię regulacji prędkości można załatwić na samych obiektach, np. ustawieniem belki - zakończył Szostak-Berda.
Legendy w szoku
Legendarny skoczek Sven Hannawald jest w szoku po wydarzeniach jakie miały miejsce w Trondheim. Niemiec ostro skrytykował działania gospodarzy imprezy i określił je "czarnym dniem" w historii sportu, który niegdyś sam uprawiał.
- Gdyby istniał jeszcze ciemniejszy kolor, to bym go wybrał. To tragedia, farsa - oświadczył w rozmowie z telewizją ARD.
REKLAMA
Z kolei na łamach "Bilda" Hannawald zaapelował do władz światowych skoków narciarskich o zdecydowane działania.
"W najgorszym koszmarze nie myślałem, że do tego dojdzie. Mam nadzieję, że wszyscy decydenci wreszcie się obudzą i pomyślą o rygorystycznych regulacjach. W przeciwnym razie możesz pogrzebać skoki narciarskie na mistrzostwach świata za dwa lata" - podkreślał.
W sprawie toczy się śledztwo, władze FIS powołały specjalną komisję śledczą. Wiele wskazuje na to, że dyscyplinę czekają w przyszłości poważne zmiany.
Czytaj także:
REKLAMA
- Konferencja Norwegów po mistrzostwach świata. "Oszukiwaliśmy i zawiedliśmy wszystkich"
- To nie koniec kłopotów Norwegów. Specjalna komisja ma wyjaśnić skandal w Trondheim
- Norweski skandal w Trondheim. Sznurek usztywniał strój skoczków
- Szokujące słowa byłego skoczka po skandalu. "Norwegowie powinni złożyć protest"
- Absurdalne tłumaczenia Norwegów po skandalu. Szukają autora nagrania
Źródła: PAP/PolskieRadio24.pl/ah
REKLAMA